- W 2020 r. mają wejść w życia nowe przepisy o transporcie drogowym.
- Marek Kowalski, przewodniczący Federacji Przedsiębiorców Polskich, uważa, że nowelizacja ustawy o transporcie drogowym nie wyeliminuje tańszych przewoźników.
- Z kolei Adrian Furgalski, wiceprezes Zespołu Doradców Gospodarczych TOR, wskazuje, że po wprowadzeniu nowych przepisów, Uber stanie się po prostu kolejną korporacją taksówkarską.
Nowe przepisy, które mają wejść w życie w styczniu 2020 roku, wprowadzają m.in. obowiązek licencji na działalność przewozową. Spółki typu Uber będą musiały posiadać wpis do Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospodarczej lub KRS. Ponadto pośrednicy przy przewozie osób będą mieli obowiązek zlecania przewozów wyłącznie przedsiębiorcom mającym licencje, ale ich uzyskanie będzie ułatwione. Kierowcy będą musieli także poświadczyć o swojej niekaralności.
Czytaj też: Konfederacja Lewiatan chwali "Lex uber"
Nowelizacja, która 9 kwietnia trafiła do Sejmu, została skierowana do czytania w komisjach, likwiduje też obowiązek egzaminu dla kierowców y z topografii miasta. Ponadto, jeśli firma oferująca przewóz osób będzie miała aplikację rejestrującą wszystkie płatności, które udostępni fiskusowi, to nie będzie musiała posiadać kasy fiskalnej.
Koniec Ubera w Polsce?
Czy nowe przepisy oznaczają koniec Ubera w Polsce? Marek Kowalski, przewodniczący Federacji Przedsiębiorców Polskich, uważa, że nowelizacja ustawy o transporcie drogowym nie wyeliminuje takich przewoźników z rynku. Jego zdaniem to konsensus przygotowany przez rząd, który z jednej strony nakłada pewne obowiązki na pośredników i kierowców, z drugiej strony luzuje zasady funkcjonowania środowiska taksówkarskiego.
- W moim odczuciu to dobry projekty i mam nadzieję, że zostanie przegłosowany w Sejmie w obecnej formie. Tym samym wszystkie strony będą zadowolone, a kierowcy będą mogli funkcjonować w jasnej i klarowanej przestrzeni prawnej – ocenia w rozmowie z PulsHR.pl.
- Formalności, które do tej pory obowiązywały, zostały złagodzone. Badania lekarskie czy prowadzenie działalności gospodarczej to elementy, które są obowiązkowe już teraz. Zrezygnowano z kolei z egzaminu z topografii, a o niekaralności wystarczy poświadczyć za pomocą deklaracji. Obowiązkowa będzie licencja, jednak jej koszt ma być niższy. Jak więc widać, po stronie kierowców nie ma wielu wyzwań. Ustawa nie wpłynie zatem na rynek pracy – dodaje.
Marek Kowalski, przewodniczący Federacji Przedsiębiorców Polskich uważa, że nowelizacja ustawy o transporcie drogowym nie wyeliminuje przewoźników. (Fot. Pixabay)
Innego zdania jest Adrian Furgalski, wiceprezes Zespołu Doradców Gospodarczych TOR. Jak wskazuje, po wprowadzeniu nowych przepisów, Uber stanie się kolejną korporacją taksówkarską.
- Jedna trzecia kierowców Ubera pracuje ok. 20 godzin tygodniowo, głównie nocną porą i w weekendy. To osoby, które dorabiają, przewożąc klientów. Wydaje mi się, że oni raczej nie zdecydują się na przystosowanie samochodu do pracy jako taksówka – mówi Furgalski w rozmowie z PulsHR.pl. - Nie oznacza to jednak, że taksówkarzom przybędzie klientów. Osoby korzystające z usług Ubera to ludzie, którzy dotychczas nie korzystali z usług Taxi, bo były za drogie – dodaje.
Co zrobią pozostali kierowcy współpracujący z Uberem? Można tylko snuć przypuszczenia.
Komu grozi brak pracy?
Jak podaje Adrian Furgalski, osoby, które zajmują się przewozem ludzi w Uberze przez ok. 20 godzin tygodniowo, zarabiają w okolicach 1,5-1,8 tys. zł. Zapewne nie jest to ich jedyne płatne zajęcie. Trudno byłoby im utrzymać się w dużym mieście za tę kwotę. Zatem nie grozi im bezrobocie nawet gdyby musieli zrezygnować z bycia takim kierowcą.
- Ci, którzy jeżdżą około 60 godzin tygodniowo, po odliczeniu prowizji mogą liczyć na pensje zbliżone do zarobków taksówkarzy, którzy jeżdżą najwięcej. Ci prawdopodobnie nie zrezygnują z pracy i dostosują się do nowych przepisów. Z szacunków wynika, że 25 proc. taksówkarzy zarabia 5 tys. zł netto, po odliczeniu wszystkich kosztów - ocenia Furgalski.
Najbardziej zagrożoną bezrobociem grupą "uberowców" są osoby jeżdżące pomiędzy 20 a 40 godzin tygodniowo. W dużych miastach powinni jednak znaleźć inną pracę fizyczną, szczególnie że pracodawcy podkreślają, że brakuje rąk do pracy. Dotyczy to również Ukraińców, którzy współpracują z Uberem.
- Negatywne komentarze na temat ukraińskich kierowców Ubera są niezrozumiałe. Oczywiście różnice językowe występują, jednak osoby te uczą się języka polskiego – podobnie jak Ukraińcy zatrudnieni np. w supermarkecie. Jeśli chodzi o znajomość topografii, to aplikacja kieruje, którędy jechać, aby klient jak najmniej zapłacił. Trzeba przyzwyczaić się, bo mamy w Polsce 1,5 mln Ukraińców – dodaje ekspert.
Taksówkarze mają problem?
Jak zaznacza ekspert Zespołu Doradców Gospodarczych TOR, nowelizacja ustawy nie wpłynie na sytuację taksówkarzy.
- W ciągu ostatnich 10 lat rynek przewozów taksówkarskich wzrósł o 30 proc. i w tej chwili jest wart 4 mld zł. Pojawianie się aplikacji Ubera miało wpływ na rozszerzenie rynku. To trochę tak jak w przypadku tanich linii lotniczych – korzystają z nich osoby, które nie mogły sobie pozwolić na skorzystanie z usług British Airways czy LOT-u. Tak samo jest w przypadku Ubera. Z szacunków wynika, że połowa Polaków nie jeździ taksówkami – komentuje Adrian Furgalski.
- Poza tym skoro zawód taksówkarza jest nieopłacalny, to dlaczego co roku w dużych miastach, gdzie działa Uber, pojawiają się nowe osoby z licencją, chętne do pracy? - pyta Furgalski. - Również dane dotyczące rat leasingowych czy obsługi kredytowej nie wskazują na pogorszenie się sytuacji taksówkarzy. Wpływ nowoczesnych technologii na branżę jest wręcz zerowy – twierdzi.
Ekspert Zespołu Doradców Gospodarczych TOR podkreśla, że nie można wpychać nowoczesnych rozwiązań na miarę XXI wieku w ramy starych regulacji prawnych.
Szara strefa
Innego zdania jest część taksówkarzy, którzy protestują. Mimo tego, że nowe przepisy uderzają w „uberowców”, to jednak mają i oni swoje zastrzeżenia. Taksówkarzom nie podoba im się fakt, że koszt licencji ma być dużo niższy, ponadto obowiązujący w licencjonowanych pojazdach taksometr i kasę fiskalną będzie mogła zastąpić aplikacja mobilna.
Jak podkreślają taksówkarze, w proteście chodzi też o egzekwowanie obowiązującego prawa transportowego, karnego i skarbowego w transporcie zarobkowym. (Fot. Pixabay)
Jak podkreślają taksówkarze, protestującym zależy także na egzekwowaniu obowiązującego prawa transportowego, karnego i skarbowego w transporcie zarobkowym. A tu już nie chodzi o działania "uberowców", ale o firmy z nimi współpracujące, czyli tzw. operatorów, którzy według związkowców, działając w szarej strefie, mają coraz więcej na sumieniu.
Na ten problem zwraca uwagę również Adrian Furgalski. - 60 proc. współpracowników Ubera prowadzi własną działalność i ma podpisane bezpośrednie umowy z firmą. Oni płacą 19-procentowe podatki. Warto dodać, że taksówkarz w dużym mieście niezależnie od dochodu płaci stały podatek w wysokości 261 zł miesięcznie, od którego może sobie odliczyć składkę zdrowotną. Składki ZUS płacą wszyscy – wyjaśnia.
- Pozostałe 40 proc. osób, z którymi współpracuje Uber, to tzw. partnerzy zatrudniający osoby, które na przykład nie stać na samochód. Oni (partnerzy- przy.red.) powinni zniknąć z rynku albo współpracować z kierowcami posiadającymi własną działalność. W przeciwnym razie będą pojawiać się skrajne przypadki omijania prawa. Zdarzyło się, że partner działający jako fundacja „zatrudniał” wolontariuszy, którzy oficjalnie nie wozili klientów – nie byli kierowcami, ale "edukowali z zakresu bezpieczeństwa jazdy" – wyjaśnia Adrian Furgalski.
Interesują Cię biura, biurowce, powierzchnie coworkingowe i biura serwisowane? Zobacz oferty na PropertyStock.pl

KOMENTARZE (0)