Krótkie zwolnienia chorobowe, trwające zazwyczaj od około 5 do nawet 10 dni, są prawdziwą zmorą polskich firm, a w szczególności dużych zakładów produkcyjnych.
Eksperci rynku pracy dostrzegli pewien niepokojący trend, który występuje w dużych zakładach produkcyjnych, a który uwydatnił się szczególnie w okresie trwania pandemii i niesie wymierne starty dla przedsiębiorstw. Chodzi o tzw. 10 dni wolnego.
- W dużej części zakładów produkcyjnych pracownicy pracują w systemie 10-godzinnym, 4-dniowym. Przeprowadzając kolejne kontrole zauważyliśmy, że podwładni bardzo często pobierają cztery dni chorobowego, a następnie korzystają z wolnego weekendu. Gdy dodatkowo pozamieniają się z kolegami z pracy na grafiki, zyskują wolny kolejny poniedziałek oraz wtorek – razem 10 dni wolnego. To bardzo częsta praktyka, a niestety wiele z pobranych tego typu L4 jest po prostu naciągana – mówi Mikołaj Zając, prezes Conperio, największej polskiej firmy doradczej zajmującej się problematyką absencji chorobowej.
Jak podkreśla ekspert, w pandemii, gdy wszyscy chorowaliśmy, zwolnienia były niejako naturalnym stanem rzeczy. Pracodawcy musieli w odpowiedni sposób się zabezpieczać, by móc sobie z nimi poradzić.
Problem zaczął narastać, gdy do chorych przebywających na L4 zaczęli dołączać także ci zdrowi. Wpływ na pogorszenie sytuacji miały bez wątpienia teleporady i łatwość w uzyskaniu zwolnienia w 20 minut bez wychodzenia z domu - przez internet lub telefon.
- Teleporady z jednej strony odciążyły służbę zdrowia w krytycznym momencie, z drugiej – wzmocniły proceder pobierania lewych L4. W dużych zakładach produkcyjnych zatrudniających ponad 500 pracowników zaczęło dochodzić do przerwania produkcji. W małych firmach często mieliśmy do czynienia po prostu z całkowitym paraliżem – dodaje ekspert rynku pracy.
Problem zaczął narastać, gdy do chorych przebywających na L4 zaczęli dołączać także ci zdrowi (Fot. Shutterstock)
Kalkulatory w dłoń. Pracownicy kombinują na zwolnieniach lekarskich
Nietypowe zjawisko kontrolerzy zaobserwowali również po falach kolejnych podwyżek benzyny i LPG. Choć tu problem dotknął przede wszystkim pracowników produkcyjnych niższego szczebla, którzy zazwyczaj dojeżdżają do zakładów pracy w kilkuosobowych grupach, tak by było bardziej ekonomicznie. Mianowicie - jeżeli z grupy 5 czy 6 podróżujących rozchorowała się 1 lub 2 osoby, to bardzo często na L4 przechodzili też pozostali pracownicy, ponieważ nie opłacało im się dojeżdżać w pojedynkę.
W jednym z kontrolowanych przez Conperio zakładów podwładny prowadził zeszyt, w którym zapisywał wydatki na benzynę, zarobione pieniądze oraz utracone wynagrodzenie.
- Jak sam przyznał podczas kontroli, były takie tygodnie, w których nie przyjeżdżał do zakładu pracy, bo bardziej opłacało mu się zostać w domu. W niektórych firmach są wyspecjalizowani pracownicy, którzy prowadzą tego typu zeszyty kalkulacyjne również innym kolegom i koleżankom - informuje Mikołaj Zając.
Pracodawcom może pomóc aplikacja do typowania chorobowych naciągaczy, którą stworzyła firma Conperio.
- „Pulpit Absencji” jest odpowiedzią na bolączki przedsiębiorstw. Aplikacja jest całkowicie zautomatyzowana i służyć ma odciążeniu działów HR. Będą one miały dostęp do wskaźników absencji chorobowej dla całego zakładu pracy, a także pojedynczych pracowników - m.in. liczby wygenerowanych dni chorobowego, liczby wygenerowanych zwolnień z analizą kalendarzową, wartość wygenerowanej absencji dla zakładu oraz danych rok do roku – tłumaczy Mikołaj Zając.
Blisko 240 mln dni na L4
Jak wynika z danych ZUS, w 2021 roku lekarze wystawili osobom ubezpieczonym w ZUS 20,5 mln zaświadczeń lekarskich.
Łączna liczba dni absencji chorobowej w pracy wynikającej z tych zaświadczeń wyniosła 239,9 mln. W porównaniu z 2020 r. spadła zarówno absencja liczona w dniach - o 6,3 proc., jak i liczba zaświadczeń - o 1,3 proc. Warto dodać, że zwolnienia lekarskie były wystawiane przeciętnie na 11,7 dnia.
Dominującą przyczyną absencji chorobowej były choroby związane z ciążą, porodem i połogiem. Odpowiadały one za ok. 17 proc. absencji. Niewiele mniej, bo 16,5 proc. przerw w pracy, dotyczyły choroby układu mięśniowo-szkieletowego. Dalsze miejsca tego rankingu zajmują urazy i zatrucia (13,1 proc.), choroby układu oddechowego (11,6 proc.) oraz zaburzenia psychiczne i zaburzenia zachowania (10,5 proc.), które od lat nabierają coraz większego znaczenia.
W 2022 roku weszły w życie spore zmiany dotyczące korzystania ze zwolnień lekarskich i pobierania zasiłku chorobowego (Fot. Shutterstock)
Nowe przepisy w 2022 roku
Przypomnijmy też, że w 2022 roku weszły w życie spore zmiany dotyczące korzystania ze zwolnień lekarskich i pobierania zasiłku chorobowego. Zmieniły się zasady liczenia długości L4 i tym samym zasiłku chorobowego.
Obecnie osoba ubezpieczona może w ciągu roku przebywać na zwolnieniu lekarskim nie dłużej niż przez 182 dni albo 270 – gdy niezdolność do pracy jest spowodowana gruźlicą lub przypada w trakcie ciąży. To efekt jednej z kluczowych zmian, jakie dotyczą zwolnień lekarskich w nowym roku. Ma ona uniemożliwić pracownikom korzystanie ze zwolnień lekarskich na różne jednostki chorobowe. W ten sposób ZUS chce uniknąć sytuacji, gdy ubezpieczeni będą korzystać z przedłużenia L4 ponad limit 182 dni. W praktyce wyglądało to tak, że np. pracownik przez 180 dni brał zwolnienie lekarskie z powodu bólów kręgosłupa, po czym szedł do lekarza i ten wypisywał mu kolejne zwolnienie z powodu depresji.
Od nowego roku skrócony został (do 91 dni) okres pobierania zasiłku chorobowego po ustaniu zatrudnienia. Ta zasada nie będzie dotyczyła m.in. osób chorych na gruźlicę lub niezdolnych do pracy w okresie ciąży. Do okresu pobierania zasiłku po ustaniu zatrudnienia nie będzie wliczana niezdolność do pracy trwająca w czasie trwania stosunku pracy.
Co jeszcze się zmieniło w przepisach? Jak prawidłowo korzystać z L4? Jak wysoki jest zasiłek chorobowy? O szczegółach przeczytasz TUTAJ.
KOMENTARZE (0)