- Komisja Europejska przedstawiła 9 grudnia 2021 roku projekt dyrektywy regulujący zasady zatrudniania pracowników za pośrednictwem platform cyfrowych.
- Platformy internetowe uznane za pracodawców będą musiały nadać pracownikom np. prawa do płacy minimalnej, płatnego urlopu i praw emerytalnych.
- Polska czeka na ostateczny kształt dyrektywy, ale resorty już przygotowują kierunki zmian.
Zmiany mają polepszyć byt 5,5 mln pracowników w UE. Sprawa w największym zakresie dotyczy nadania praw dla kierowców platform typu Uber.
Dyrektywa o platformach cyfrowych
W przedstawionym do publicznej wiadomości projekcie dyrektywy przyjmuje się domniemanie prawnego istnienia stosunku pracy przy spełnieniu określonych warunków. Firmy internetowe będą uznawane za pracodawców, jeśli nadzorują wykonywanie pracy przez pracowników za pomocą środków elektronicznych, ograniczają ich zdolność do wyboru godzin pracy lub zadań i uniemożliwiają im pracę dla stron trzecich. W takiej sytuacji będą musiały nadać pracownikom np. prawa do płacy minimalnej, płatnego urlopu i praw emerytalnych. Państwa członkowskie będą musiały kontrolować wypełnianie tych zasad na swoim terytorium.
Według unijnego projektu dyrektywy w przypadku sporu co do tego, czy osoba jest samozatrudnionym wykonawcą, czy pracownikiem, kwestia udowodnienia stanu rzeczy ma być po stronie przedsiębiorstwa.
Czy kierowcy Ubera stracą na wypłatach?
Polska już przygotowuje się do nowych rozwiązań. Ich zarys przedstawiła podczas środowych obrad Podkomisji stałej do spraw rozwoju gospodarczego Anna Schmidt, wiceminister rodziny i polityki społecznej.
Wiceminister zastrzegła, że prace trzech resortów są w fazie początkowej. MRiPS nie chce na razie podejmować inicjatywy ustawodawczej, czyli np. zmian w Kodeksie pracy. Chce bowiem najpierw poczekać na przyjęcie dyrektywy w jej ostatecznym kształcie.
Przedstawiciele ministerstw przymierzają się jednak do tematu. Wiadomo już, że by wdrożyć unijną dyrektywę, konieczne będą zmiany w Prawie pracy, w Kodeksach postępowania administracyjnego i cywilnego. - Uważamy, że dyrektywa poprawi warunki pracy i ureguluje niejasny status zatrudnienia osób pracujących za pośrednictwem platform. Może jednak wpływać na elastyczność pracy i obniżyć wynagrodzenia zatrudnionych. Tak się stanie, jeśli platformy będą w ten sposób chciały zrekompensować sobie wyższe koszty - mówiła Anna Szmidt. Jej zdaniem koszty nowych regulacji dla platform cyfrowych będą zależne od ich skali działalności, ale nie powinno to wpłynąć mocno na ich sytuację finansową.
Polskie prawo wystarczająco chroni pracowników?
Koszty są szacowane, a konsekwencje negatywne wprowadzenia przepisów analizowane. - Na razie czekamy na detale. Co do zasady kierunek dyrektywy będziemy popierać, jeżeli nie będzie ona zawierać szkodzących polskiej gospodarce i rynkowi pracy przepisów - zastrzega Anna Szmidt.
Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej przyjmuje wstępnie, że po wprowadzeniu regulacji skorzysta na niej ok. 10 procent z 180 tys. osób zatrudnionych obecnie w Polsce za pośrednictwem platform cyfrowych (liczba szacunkowa). 92 proc. wykonujących tę pracę to samozatrudnieni.
Robert Lewicki z Konfederacji Pracodawców Lewiatan zauważa jednak, że nie są znane dane, dla ilu osób pracujących w tym sektorze praca ta ma tylko charakter dorywczy.
Dodaje: - Zdajemy sobie sprawę z zagrożeń, jakie tworzą się w sektorze zwanym pracą platformową. Ale z punktu widzenia instrumentów prawnych, jakie są w Polsce, mamy na tle Europy bardzo postępowe przepisy - od 6 lat obowiązuje na platformach cyfrowych minimalna stawka godzinowa, a pracownicy platform, nawet w ramach umów cywilno-prawnych czy prowadzący własną działalność gospodarczą, są objęci pewnymi formami ochrony i mogą m.in. zrzeszać się w związki zawodowe.
Jego zdaniem pogłębionej dyskusji wymaga ocena skutków tej regulacji. - Mamy zastrzeżenia do pewnych danych przyjętych w założeniach i skutków, jakie przyniesie. Duża niejasność panuje też wokół samego terminu "platforma cyfrowa/internetowa". Nie wiemy bowiem, jaki krąg podmiotów będzie objęty tą regulacją, a także jaki zakres swobody będzie miał krajowy ustawodawca, a jaki europejski - podkreśla Lewicki.
Za kontrolę odpowiada i odpowiadać będzie Państwowa Inspekcja Pracy. Dziś już wiadomo, że wprowadzenie dyrektywy będzie musiało zwiększyć zatrudnienie w PIP i zmienić zakres jej kompetencji.
Czytaj też: Przewoźnicy samochodowi w Warszawie bez licencji i prawa jazdy
Gospodarka 4.0 nie zawsze idzie w dobrą stronę
- Wpływ nowych technologii na rynek pracy i rozwój gospodarki ma charakter niejednoznaczny - podkreśla poseł Wiesław Buż z Lewicy, przewodniczący podkomisji. Te aplikacje już są na rynku: to firmy typu Uber, Bolt na rynku transportowym czy zajmujące się dostawą jedzenia.
Poseł przestrzega przed dostrzegalnym już zagrożeniem dla branży taksówkowej, która zatrudnia w Polsce 100 tys. licencjonowanych kierowców. - To są dla gospodarki nowe możliwości rozwojowe, ale my parlamentarzyści musimy kontrolować zagrożenia, jakie ze sobą niosą. Gospodarka 4.0 nie zawsze idzie w zgodzie z prawem pracy czy dobrym uposażeniem - akcentuje poseł Buż.
Damian Iwanowski z Fundacji Instrat, która zajmuje się badaniem zależności między nowymi technologiami a rozwojem społeczno-ekonomicznym, zauważa, że praca platformowa to tylko część konsekwencji, jakie przynosi rozwój gospodarki cyfrowej i te dyskutowane są najszerzej. Jednak pozostają inne aspekty, które wymykają się państwowej kontroli. Wymienia m.in. kwestie przepływów finansowych gigantów cyfrowych i opodatkowania ich.
Interesują Cię biura, biurowce, powierzchnie coworkingowe i biura serwisowane? Zobacz oferty na PropertyStock.pl

KOMENTARZE (0)