- Mediów społecznościowych używa 25,9 mln Polaków, to zdecydowanie więcej niż połowa (68,5 proc.) populacji naszego kraju.
- Poczta Polska zwolniła pracownika za wpis odnoszący się do wojny na Ukrainie.
- - Nie możemy pozwolić, by nazwa czy logo Poczty Polskiej pojawiły się w przestrzeni publicznej przy okazji szerzenia wpisów wulgarnych, nienawistnych, czy w inny sposób godzących w dobre imię pocztowców - tłumaczy firma.
Na Twitterze, użytkownik "Coolfon" opublikował pismo, jakie otrzymał jeden z pracowników Poczty Polskiej.
Wypowiedzenie jakie otrzymał pracownik, spowodowane jest wpisem na portalu społecznościowym Facebook.
"Korzystając z portalu społecznościowego Facebook podpisując się pełnym imieniem i nazwiskiem i ujawniając w swoim profilu miejsce pracy: ekspedient pocztowy w Poczta Polska, dokonał Pan następującego wpisu cyt.: Putin tylko chce wykończyć bandę UPA co go popieram". Pana oświadczenie opublikowane na portalu Facebook stoi w całkowitej sprzeczności z wartościami propagowanymi nie tylko przez Pocztę Polską S.A., ale niemal cały świat." czytamy w upublicznionym piśmie.
Poczta Polska także na swojej stronie internetowej odniosła się do sytuacji.
- Nie możemy pozwolić, by nazwa czy logo Poczty Polskiej pojawiły się w przestrzeni publicznej przy okazji szerzenia wpisów wulgarnych, nienawistnych, czy w inny sposób godzących w dobre imię pocztowców. Szanujemy wolność słowa, jednak obowiązujące normy społeczne wyznaczają jej granice - czytamy. - Nie możemy dopuścić do sytuacji, w której nieodpowiedzialne słowa i zachowanie jednego pracownika, posługującego się nazwą czy logiem Spółki w mediach społecznościowych, przyćmią całokształt naszego codziennego zaangażowania i służby Polakom. Konsekwencją takiego działania może być naruszenie podstawowych obowiązków pracowniczych, w szczególności działanie na niekorzyść Poczty Polskiej, polegające na naruszeniu dobrego imienia Poczty Polskiej. Jest to jasno wyartykułowane w pocztowym Regulaminie pracy.
Wypowiedzenie za wpis w społecznościach? To nie pierwszy raz
To nie pierwszy raz, kiedy pracownik za swój wpis czy komentarz w mediach społecznościowych traci pracę.
Pracę za wpis w mediach społecznościowych straciła m.in. Katarzyna Richter, która została zwolniona w trybie natychmiastowym ze stanowiska dyrektora operacyjnego LOT Cabin Crew. Na Facebooku skrytykowała ona wygląd personelu pokładowego British Airways. Wpis zamieścił jeden z branżowych portali. Mimo przeprosin PLL LOT zadecydował o zwolnieniu stewardessy.
Sprawa jest bowiem skomplikowana. Prywatne wpisy czy opinie wyrażane na internetowych formach, nawet jeśli są pisane z prywatnych kont, często wpływają na wizerunek pracodawców.
- Może się wydawać, że pracownik wychodząc z pracy pozostawia obowiązki pracownicze za sobą. Co do zasady tak jest, jednak nie oznacza to, że poza czasem pracy może swobodnie podejmować działania szkodzące pracodawcy - wyjaśniała komentując naszej redakcji takie sytuacje w przeszłości, adwokat dr Izabela Szczygielska, szefowa działu prawa pracy w kancelarii DWF Poland. - Obowiązek lojalności pracownika względem pracodawcy wykracza poza ramy czasu pracy. Jeśli jego publiczne wypowiedzi nie są anonimowe, mogą one rzutować na wizerunek pracodawcy - podkreśla.
Granica pomiędzy "ja realnym" a "ja wirtualnym" zaciera się coraz bardziej. A w internecie każdy wpis zostawia ślad.
- Zawsze, gdy swoim nazwiskiem sygnujemy jakikolwiek komunikat, bierzemy za niego pełną odpowiedzialność. Nie ma możliwości, by pełniąc jakąś powszechnie kojarzoną z nami rolę, wyjść z niej np. o godz. 16.00 i bez związku z działalnością zawodową publicznie wyrażać swoje poglądy - zauważa Krystian Dudek, specjalista z zakresu komunikacji społecznej i kreowania wizerunku.
Prof. Stanisław Jędrzejewski z katedry Nauk Społecznych Akademii Leona Koźmińskiego również zwraca uwagę na odpowiedzialność za wypowiedziane (napisane) słowa.
- W tym przypadku wypowiedzi tzw. przeciętnego Kowalskiego są oczywiście prywatne, tzn. wyrażają jego osobiste poglądy. I tylko od niego zależy, na ile są to wypowiedzi odpowiedzialne, a to już inna kwestia. Wyrażając się nieodpowiedzialnie, ryzykujemy naruszaniem prawa (np. poprzez pomówienia czy naruszanie godności osób, których wypowiedź dotyczy) czy złamaniem zasad etycznych, skazując się na społeczne potępienie, ostracyzm lub infamię - twierdzi.
Przeczytaj: Duża aktywność social mediach to proszenie się o kłopoty w pracy
Interesują Cię biura, biurowce, powierzchnie coworkingowe i biura serwisowane? Zobacz oferty na PropertyStock.pl

KOMENTARZE (18)