• Polska gospodarka przyspieszyła, co odbiło się na rynku pracy.
• Wiele firm narzeka na brak pracowników, od wielu miesięcy mówimy już o rynku pracownika, a nie pracodawcy.
• Co w takim razie z urzędami pracy?
W dużych i średnich miastach pracę znajdzie każdy chętny, nawet ten niewykwalifikowany. W mniejszych ośrodkach tak dobrze jeszcze nie jest, ale bezrobocie cały czas spada. W urzędach pracy czekają setki ofert, brak tylko zainteresowanych. Nic dziwnego, że coraz częściej słychać pytanie: Po co nam urzędy pracy?
Poseł Janusz Śniadek mówi jednak: - Dzięki Bogu zmieniła się nam sytuacja na rynku pracy, ale jednak dokąd zjawisko bezrobocia będzie występować, to utrzymywanie takich instytucji jak urzędy pracy na pewno nie jest bezcelowe. Urzędy przecież nie tylko pomagają w znalezieniu pracy, ale mają i inne zadania jak szkolenie, doskonalenie zawodowe, doradztwo.
Czytaj: Bezrobotnych coraz mniej
Jak mówi nam prof. Monika Lewandowicz-Machnikowska z Wydziału Prawa i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu SWPS to, że aktualnie stopa bezrobocia w Polsce jest niska, nie oznacza, że nie ma bezrobocia.
- Zjawisko bezrobocia jest stałym elementem gospodarki, istotne jest również to, jak je definiujemy i opisujemy - podkreśla.
Jak dodaje, można bowiem mówić o bezrobociu pełnym i częściowym, nie bez znaczenia jest również to, jak ustala się stopę bezrobocia oraz to, jaka jest jego struktura wiekowa czy rozkład geograficzny.
Spytana o likwidację urzędów nasza rozmówczyni odpowiada:
- Szczególną cechą naszych czasów jest to, że okoliczności, które mają wpływ na wzrost i spadek bezrobocia, to znaczy warunki gospodarcze, społeczne i technologie zmieniają się bardzo szybko. Problem bezrobocia tak szybko, jak przestał być widoczny, może powrócić. Nie uważam, że można przestać się zajmować bezrobociem i w związku z tym likwidować urzędy pracy, choć zapewne skala ich działania będzie mniejsza i trzeba będzie je zreorganizować, a w związku z tym również ograniczyć związane z tym wydatki.
Co zrozumiałe, urzędów broni także Grzegorz Sikorski, dyrektor Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Katowicach.
- Urzędy pracy zawsze są potrzebne, bo stopa bezrobocia nawet jeśli jest niska, to nigdy nie jest zerowa – mówi i dodaje:
- Służby zatrudnienia w Niemczech nigdy nie uszczuplają swojej załogi, bo mają świadomość tego, że cykle ekonomiczne są zmienne. Po latach wzrostu przychodzą kryzysy, a czegoś, co się zlikwidowało, nie da się tak łatwo odbudować – mówi.
Dyrektor Sikorski podkreśla, że wiele się zmieniło; w 2014 roku w województwie śląskim było 176 tys. bezrobotnych, dzisiaj jest ich 95 tysięcy, ale urzędnicy wcale nie mają mniej pracy.
- Można by powiedzieć, że urzędy mają o połowę pracy mniej, ale jeśli się wgłębić w strukturę tych dzisiejszych bezrobotnych, to okazuje, że mamy do czynienia z bardzo trudnymi przypadkami. Mówię o długotrwałe bezrobotnych, osobach bez kwalifikacji czy też osobach z problemami społecznymi, jednocześnie podopiecznymi ośrodków pomocy społecznej - tłumaczy.
Jak podkreśla, bez zajęcia zostały te osoby, którym najtrudniej znaleźć stałą pracę. W ocenie szefa Urzędu Pracy na Śląsku ich aktywizacja wymaga znacznie więcej nakładów finansowych i czasu ze strony urzędników.
- Jeślibyśmy dzisiaj zlikwidowali urzędy pracy, czy ograniczyli liczbę pracowników, to te osoby byłyby już zupełnie wyrzucone na margines – zauważa.
- Bo tu nie chodzi tylko o to, żeby ich przeszkolić do jakiegoś konkretnego zajęcia, tu trzeba nauczyć normalnie funkcjonować, wstawać rano, być punktualnym, zaopiekować się dziećmi i sprawić, by takie postępowania stało się normą. To naprawdę wysiłek wymagający czasu – tłumaczy.
Jak dodaje, tym właśnie różni się urząd od komercyjnej agencji pracy, że zajmuje się każdym i każdemu ma obowiązek pomóc bez względu na jego kwalifikacje czy nawet chęci.
Przekwalifikowanie pracowników
W szybko zmieniającej się rzeczywistości gospodarczej rolą urzędów ma być także pomoc w przekwalifikowywaniu pracowników.
Jak mówi prof. Lewandowicz-Machnikowska, wyzwaniem dla zarządzania ryzykiem bezrobocia jako ryzykiem socjalnym jest ciągle dokonujący się postęp technologiczny, który może doprowadzić w stosunkowo szybkim czasie do konieczności przekwalifikowania niektórych pracowników.
- Ale nawet i bez tego ciągle wiele osób wymaga wsparcia w procesie poszukiwania pracy, ponieważ np. ich kwalifikacje zdezaktualizowały się z tego powodu, że musiały na pewien czas zaprzestać pracy zawodowej, aby zająć się dziećmi czy niesamodzielnymi starszymi rodzicami - wylicza.
Jej zdaniem pomocy w zatrudnienia potrzebują również osoby młode, którym brakuje doświadczenia zawodowego lub których kwalifikacje są niedostosowane do potrzeb rynku pracy. Nie można również zapominać o osobach, które należą do grupy tzw. długotrwale bezrobotnych lub trudno zatrudnialnych, np. osobach opuszczających zakłady karne.
Nasza rozmówczyni zwraca także uwagę, że wyzwaniem w kontekście rynku pracy, na którym zmniejsza się liczba rąk do pracy, może być potrzeba aktywizowania osób, które nie poszukują pracy, ponieważ utrzymują się ze świadczeń socjalnych, np. wychowują dzieci lub przeszły stosunkowo wcześnie na emeryturę mimo zachowania zdolności do pracy.
- Ważnym zadaniem jest również dostosowywanie kwalifikacji do zmian na rynku pracy. Coraz trudniej dziś przejść przez życie pracując tylko w jednym zawodzie. Potrzeba też poradnictwa zawodowego dla uczniów, aby mogli w przyszłości odnaleźć się na zmieniającym się rynku pracy .
Rząd odkłada zmiany
Obecny rząd niemal od początku swojego działania, czyli od dwóch lat zapowiadał zmiany organizacji urzędów pracy. Mówiono przede wszystkim o centralizacji. Zmiany jednak odłożono raz, potem drugi, a ostatecznie Elżbieta Rafalska zakomunikowała, że w tej kadencji Sejmu ich nie będzie.
- Zmiany to powinny być raczej regulacje dostosowujące do obecnej sytuacji na rynku, a nie wywracające cały system do góry nogami – twierdzi Grzegorz Sikorski.
Jak tłumaczy, system centralny, o wprowadzeniu którego się mówiło, to na pewno ograniczenie kosztów, bo obsługa urzędów pod względem logistycznym i prawnym jest wspólna i przez to tańsza.
- Ale minusy są takie, że jeśli popełnia się błąd na górze, to on się multiplikuje na cały kraj. Poza tym zanika motywacja - jeśli kadra w nie ma wpływu na działanie urzędu, to staje się bierna, wpisuje się tylko w wykonywanie tego, co ma z góry narzucone – dodaje.
Dyrektor Sikorski zgadza się, że reformę lepiej wprowadzać wtedy, gdy sytuacja na rynku jest dobra, ale podkreśla, że dobrze byłoby, aby te zmiany były przede wszystkim konsultowane.
- Do do tej pory oprócz tego, że miałaby być zmiana podległości, niewiele na ten temat wiedzieliśmy. Informacje są bardzo skąpe, a takie odkładanie zmian źle wpływa na morale pracowników urzędów. Wszyscy czekają na decyzje, wstrzymują się z pewnymi działaniami, nowymi pomysłami, a w końcu okazało się, że reformy w tej kadencji Sejmu nie będzie. Oczywiście robimy swoje, ale to nie jest komfortowa sytuacja - przyznaje.
Także prof. Lewandowicz-Machnikowska twierdzi, że centralizacja nie wydaje się dobrym pomysłem.
- Nie sądzę, aby w sposób centralny można było dobrze zarządzać ryzykiem bezrobocia w obecnych warunkach.
Jak tłumaczy, bezrobocie, jeśli nie ma dużej skali i nie jest uwarunkowane kryzysem gospodarczym lub innymi zjawiskami o charakterze infrastrukturalnym, pojawia się w konkretnych miejscach i wymaga działania, które uwzględnia potrzeby i uwarunkowania lokalnego rynku pracy.
Również Janusz Śniadek zwraca uwagę, że jeśli zmieniać, to biorąc pod uwagę lokalną specyfikę.
- Uwarunkowania w różnych miejscach Polski są jednak bardzo różne. W dużych miastach mamy już bezrobocie poniżej 5 procent, ale ciągle są rejony, gdzie jest ono dwucyfrowe. Być może trzeba dokonywać znacznie większego różnicowania ilości środków przeznaczonych na działalność, ale na pewno pomysł redukowania czy tym bardziej likwidacji tych urzędów uważam za absolutnie nieuprawniony i przedwczesny.
Co dalej?
Zdaniem dyrektora Sikorskiego w funkcjonowaniu urzędów potrzebne byłoby racjonalizowanie sposobów zarządzania.
Trzeba by pomyśleć o ścisłej współpracy, przykładowo jeśli urzędy położone są blisko siebie, funkcjonują de facto na jednym rynku pracy, to muszą współpracować. Widać to dobrze na rynku śląskim, bo jaka jest różnica między rynkiem pracy w Chorzowie i Katowicach? Żadna. Na pewno kilka miast mogły by razem zarządzać urzędami – zauważa.
Grzegorz Sikorski zgadza się, że zmiany w działaniu urzędów są potrzebne, ale podkreśla, że nikt dzisiaj w urzędach pracy się nie nudzi:
- Urzędy mają dużo pracy z formalnościami dotyczącymi zatrudnienia pracowników z zagranicy, głównie Ukraińców. Wiadomo, jaka jest sytuacja z niedoborem pracowników - przebywa nam pracujących imigrantów i trzeba dążyć do tego, żeby oni pracowali legalnie, by były za nich odprowadzane składki.
Jak podkreśla, zadaniem urzędów pracy jest także współpraca ze szkołami, wsparcie doradcze dla uczniów, przygotowanie do wyboru zawodu.
- Naprawdę, przy dobrym zarządzaniu pracownicy urzędów mają co robić, oczywiście są miejsca gorzej zarządzane, gdzie urząd robi tylko minimum, ale to nie znaczy, że tak jest wszędzie. W dobrze prowadzonych urzędach ich pracownicy naprawdę mają co robić – dodaje.
Interesują Cię biura, biurowce, powierzchnie coworkingowe i biura serwisowane? Zobacz oferty na PropertyStock.pl

KOMENTARZE (21)