- Gabriel Paździor
- •29 mar 2017 9:51
Włoski parlament proponuje dodatkowe, pełnopłatne trzy dni wolne miesięcznie dla kobiet. Propozycja zakłada urlop spowodowany menstruacją. Jeśli prawo zostanie uchwalone Włochy będą pierwszym krajem UE z takim rozwiązaniem w prawie pracy. Debacie towarzyszy dyskusja, czy urlop jest potrzebny i jak odbije się na pozycji kobiet na rynku pracy.

• Włochy mogą pójść w ślady Japonii i wprowadzić tzw. urlop menstruacyjny. W wariancie włoskim zakłada on do trzech dodatkowych dni wolnych od pracy w miesiącu.
• W rozmowie z portalem PulsHR.pl blogerka Paulina Basta zajmująca się pracą z kobietami, powątpiewa czy problem istnieje. Nie słyszała o przypadku by kobieta przechodząc menstruację nie była w stanie pracować.
• Włoskie publicystki zabierają głos w debacie akcentując problem. Ale i podkreślają, że urlop może negatywnie odbić się na pozycji kobiety na rynku pracy.
W marcu we Włoszech pojawił się pomysł udzielenia pracownicom urlopu związanego z cyklem menstruacyjnym kobiety. Jeśli włoscy politycy zdecydują się na to rozwiązanie, apeniński kraj może być pierwszym w UE, a nawet pierwszym zachodnim, gdzie kobiety dostaną dodatkowe wolne.
Sprawa zaszła daleko, bo debata toczy się we włoskim parlamencie, jest konkretny projekt ustawy. Wariant włoski jest dość daleko posunięty, bo pozwoli kobiecie na trzy dni wolne, w pełni płatne.
- Eksperci medyczni i lokalne media chwalą inicjatywę - pisze o propozycji portal heatst.com. - To kierunek w dobrą stronę - twierdzą włoscy zwolennicy propozycji - zwłaszcza wobec milczącego wołania o pomoc kobiet cierpiących w wyniku biologicznego procesu organizmu, często także w pracy.
Czy ten problem w ogóle nie istnieje?
- Od lat pracuję z dużymi zespołami złożonymi głównie z kobiet - mówi portalowi PulsHR.pl Paulina Basta, blogerka zajmująca się kwestiami związanymi z zarządzaniem, pracą oraz tematyką kobiecej aktywności zawodowej. - Tego problemu osobiście nie doświadczyłam. Nie przypominam sobie sytuacji, w której menstruacja byłaby powodem np. urlopu na żądanie.
Nasza rozmówczyni nie widzi więc potrzeby systemowej regulacji problemu. Choć zaznacza też, że problem może być odczuwalny np. w produkcji, w zawodach w których dyspozycja fizyczna pracownika ma większe znaczenie.
- W mojej części świata zawodowego, w pracach biurowych nie było mi dane spotkać się z tym problemem.
Czytaj też: Jak kobiety mogą ratować rynek pracy?


KOMENTARZE (7)