- Rząd RP przystąpił do prac nad ustawą, która ma dać przedsiębiorcom realne narzędzia w walce z pandemią i ustrzec ich firmy przed kolejnym lockdownem.
- Zgodnie z jej zapisami pracodawca ma mieć możliwość weryfikacji, który pracownik jest zaszczepiony, a który nie.
- Pracodawca nie mógłby zwolnić niezaszczepionego, ale mógłby np. skierować go na bezpłatny urlop czy przesunąć jego zakres obowiązków tak, by miał jak najmniejszy kontakt z klientami.
Po wielu miesiącach konsultacji i dyskusji Rząd RP przystąpił do prac nad ustawą, która ma dać przedsiębiorcom realne narzędzia w walce z pandemią i ustrzec ich firmy przed kolejnym lockdownem. Mowa o możliwości weryfikacji, który pracownik jest zaszczepiony, a który nie. Pracodawca nie mógłby zwolnić niezaszczepionego, ale mógłby np. skierować go na bezpłatny urlop czy przesunąć jego zakres obowiązków tak, by miał jak najmniejszy kontakt z klientami.
Sceptycznie tego typu działania oceniają eksperci ds. rynku pracy.
– Nie po to przedsiębiorca zatrudnia pracowników, by ich zawieszać, wysyłać na bezpłatne urlopy czy przesuwać im zakres obowiązków – mówi Dorota Siedziniewska-Brzeźniak, prokurent w spółce Idea HR Group. – Przedsiębiorcy potrzebują pracowników do rozwoju. Nie możemy spodziewać się po pracodawcach, że będą zwalniać niezaszczepionych, bo to będzie obniżanie efektywności operacyjnej firmy.
Przepisy potrzebne, ale…
Dorota Siedziniewska-Brzeźniak podkreśla, że sam fakt rozpoczęcia prac nad regulacjami dotyczącymi zaszczepionych i niezaszczepionych pracowników jest dobrym sygnałem. Dotychczas firmy błądziły we mgle, nie wiedząc tak naprawdę, na co mogą sobie pozwolić. Jeżeli przepisy opracowywane przez Rząd RP wejdą w życie, to pracodawca będzie mógł zapytać o bycie zaszczepionym, a wiedzę wykorzystać przy np. układaniu grafików w pracy.
– Taka wiedza dla przedsiębiorców może być przydatna, ale nie musi. Zakładając, że 1/3 społeczeństwa nie chce się zaszczepić, to trudno wyobrazić sobie, by pracodawca nagle wysłał na bezpłatne urlopy taką część swojej kadry. Nie wyobrażam sobie także tworzenia w pracy pokoi dla zaszczepionych i niezaszczepionych czy zmian, w których pracują tylko osoby, które zdecydowały się nie szczepić. Obecne realia rynku pracy pokazują, że pracownicy są gorączkowo poszukiwani. Nie możemy oczekiwać od przedsiębiorców, że zwolnią niezaszczepionych, bo byłoby to wręcz działanie na szkodę firmy. Przynajmniej pod kątem operacyjnym – mówi Siedziniewska-Brzeźniak.
Część pracodawców uważa, że informacja o tym, który z pracowników się zaszczepił, to zbyt duża ingerencja pracodawcy w prywatne życie zatrudnionego. Jest ona jednak uzasadniona.
– Zgadzam się, że to wyjątkowa ingerencja w szczególne informacje na temat pracowników. Poszukujemy zrównoważonych rozwiązań w kontekście epidemii, która objęła swoim zasięgiem prawie cały świat i doprowadziła do ogromnych perturbacji społecznych i gospodarczych. Musimy rozważyć pomiędzy prawem do prywatności a ochroną zbiorowości. Opierając się na wypowiedziach autorytetów medycznych i uwzględniając fakt obowiązywania od 1,5 roku stanu epidemii, wydaje się, iż tego rodzaju działania, o charakterze tymczasowym, są uzasadnione w określonych okolicznościach wykonywania pracy – mówi Robert Lisicki, dyrektor departamentu pracy Konfederacji Lewiatan.
Przeczytaj: Podziały, dyskryminacja? Nowe przepisy mogą sporo namieszać w firmach
Oceniając rządowy projekt Paweł Gniazdowski, country manager Lee Hecht Harrison Polska, podkreśla, że jego zdaniem propozycja nie przejdzie w takiej formie. Gdyby jednak tak się stało i pracodawcy by z niej korzystali, to byłaby ona powodem licznych perturbacji w zespołach, mimo że argument o dyskryminacji byłby zbijany argumentem troski o bezpieczeństwo innych pracowników i klientów.
– Należy rozumieć, że część mediów i opinii publicznej, a także wpływowe obecnie środowiska medyczne bardzo naciskają na wzmożenie presji na niezaszczepionych. Tylko temu przypisuję pojawienie się takiego projektu – nie przypuszczam, że zostanie on ostatecznie przyjęty w tak radykalnej formie. Być może zostanie uchylona furtka do sprawdzania stanu zdrowia pracownika – w końcu od lat pracownicy robią obowiązkowe badania wstępnie i okresowe i dotąd nie myśleliśmy o tym w kontekście praw człowieka. Natomiast ewentualne sankcje idące za diagnozą są bardzo dyskusyjne. Moim zdaniem zdroworozsądkowa zasada, że osoby z objawami chorób dróg oddechowych powinny iść raczej do lekarza niż do pracy, powinna wystarczyć – ocenia Paweł Gniazdowski.
Jak dodaje Dorota Siedziniewska-Brzeźniak, presja ze strony pracodawców może w niektórych przypadkach doprowadzić do zwiększenia ilości szczepień.
– Na pewno niektórzy dla świętego spokoju dadzą się namówić pracodawcy. To pozytywny aspekt sytuacji. Przedsiębiorcy będą musieli jednak być gotowi na to, że buntowników też nie zabraknie – podkreśla.
Pytania o szczepienie podczas rekrutacji (jeszcze) nie padają
Informacji na temat szczepień czy negatywnego wyniku testu na COVID-19 pracodawca będzie mógł wymagać również od kandydata do pracy. Obecnie deklaracje w tej sprawie oczekiwane były od kandydatów bardzo rzadko.
– Pracodawcy chcą tworzyć bezpieczne warunki pracy w swoich zakładach i taka wiedza byłaby przydatna, ale dotychczas Kodeks pracy wykluczał możliwość bezproblemowego pozyskiwania informacji dotyczących stanu zdrowia. Informacja o szczepieniach to właśnie taka wiadomość i pracodawcy nawet chcąc zapytać o szczepienia, musieli się ograniczać lub słyszeli odmowę udzielenia informacji – wyjaśnia Dorota Siedziniewska-Brzeźniak.
Zobacz: Polacy chcą, by pracodawca mógł sprawdzić, czy pracownik się zaszczepił
Wprowadzenie takiego warunku będzie decyzją poszczególnych pracodawców. Wiele będzie zależało od sektora. Uwzględniając badania nastawienia społeczeństwa do szczepień, każdy pracodawca będzie w stanie oszacować ryzyko utraty potencjalnych kandydatów.
– Z szerszej perspektywy, w zasadzie pracodawca może od kandydata oczekiwać wszystkiego, ale jeśli zażąda czegoś odbiegającego od przyjętych norm, to ryzykuje, że kandydat odmówi, a ponadto może ucierpieć reputacja pracodawcy. Nie przeszkadza to jednak niektórym firmom, np. w USA, wprowadzać pytań testujących poglądy społeczne kandydata, jego stosunek do mniejszości itp. Jeśli jakaś firma uznaje deklarację o szczepieniu za istotną, to zapyta, ryzykując, że kandydat uzna to za zbyt daleko idącą ingerencję i zniechęci się. W czasach i tak trudnych rekrutacji wszelkie takie pozamerytoryczne pytania są przynajmniej nierozsądne – komentuje Paweł Gniazdowski.
Interesują Cię biura, biurowce, powierzchnie coworkingowe i biura serwisowane? Zobacz oferty na PropertyStock.pl

KOMENTARZE (119)