Namawiam, by nie kupować produktów Amiki, bo ci ludzie mają krew na rękach – mówił na początku roku Piotr Ikonowicz, nawiązując do samobójstwa jednej z pracownic Amiki Wronki, która miała być ofiarą mobbingu. Firma pozwała za to Ikonowicza, w grudniu ma ruszyć proces.

W Nowy Rok jedna z pracownic zatrudnionych w fabryce Amica Wronki popełniła samobójstwo. W zakładzie produkcyjnym pracowała cztery lata i - jak podawały lokalne media - niemal od początku opowiadała przyjaciołom i rodzinie, o złych relacjach z przełożonym, i o tym, że czuje się ofiarą mobbingu.
Po jej samobójstwie pikietę pod siedzibą Amiki zorganizował Piotr Ikonowicz, który mówił wówczas w mediach, że właściciele koncernu traktują załogę jak "inwentarz żywy".
- Stosunki pracy rozpoczynają się na wyzysku, a kończą na pomiataniu pracownikami. Można rzucić ochłap i traktować jak bydło. To jest pomiatanie ludźmi (...) Mamy do czynienia z dwoma zjawiskami: bezprzykładnym wyzyskiem i z mobbingiem wobec kobiet. To ja jednak namawiam, by nie kupować produktów Amiki, bo ci ludzie mają krew na rękach - mówił Ikonowicz.
Właśnie za te słowa pozew do sądu złożyli przedstawiciele Amiki; spółka domaga się m.in. przeprosin od Ikonowicza w prasie.
W środę przed poznańskim sądem okręgowym miał się rozpocząć proces w tej sprawie. Na rozprawie nie pojawił się jednak Ikonowicz, a sędzia Anna Goździewicz powiedziała, że ma wątpliwości, czy pozwany został w prawidłowy sposób powiadomiony o terminie rozprawy. Kolejny termin wyznaczono na 20 grudnia.



KOMENTARZE (0)