Czy tekst w stylu „Widzę, że nie masz majtek pod dżinsami. Jedziemy do mnie?”, który, jak sugeruje „Wprost”, miał paść z ust Kamila Durczoka do jednej z podwładnych to molestowanie seksualne?
Gdzie jest granica między sprośnym żartem, mocno nieeleganckim komplementem, a molestowaniem seksualnym w miejscu pracy? Trudno ją określić.
– Intencją sprawcy w molestowaniu seksualnym w miejscu pracy jest wykorzystywanie przewagi z reguły wynikającej z pozycji zawodowej do dominacji nad drugim człowiekiem na poziomie różnicy płci – wyjaśnia Monika Klonowska. – Molestowanie seksualne charakteryzuje niesymetryczność, a więc brak zgody drugiej strony na takie zachowania. Molestowanie często nosi również znamiona szantażu, który nie zawsze jest powiedziany wprost. Np. kiedy szef mówi do podwładnej, że „liczy na miłe zachowanie z jej strony”, tuż przed przydzieleniem komuś z załogi ważnego projektu – wyjaśnia.
Jak informowało Biuro Pełnomocnika Rządu do Spraw Równego Traktowania w kampanii „Powiedz NIE molestowaniu seksualnemu w pracy”, na molestowanie seksualne mogą składać się nie tylko niepożądany kontakt fizyczny, niechciany dotyk, „obmacywanie”, ale również natarczywe spojrzenia, „żarty” o podtekście erotycznym, dwuznaczne gesty, propozycje seksualne, erotyczne aluzje odnoszące się do płci, komentarze na temat uzdolnień lub ich braku, a nawet wywieszanie we wspólnych miejscach pracy (pokojach biurowych, halach produkcyjnych) zdjęć czy też plakatów przedstawiających akty kobiece lub męskie.
Molestowanie seksualne nie musi również oznaczać uczestnictwa ofiary w czynnościach seksualnych.
– Przejawy molestowania są różne. Ktoś może oglądać pornograficzne treści w obecności swojej ofiary, obnażać się, a nawet masturbować. Z czego czerpie przyjemność? Z tego, że wie, że ofiara nie może mu odmówić, nic zrobić, że jest zawstydzona – tłumaczy Klonowska. – Molestowanie to również podglądanie czy epatowanie własną seksualnością – dodaje.
Monika Klonowska nie chciała odnosić się do sprawy Kamila Durczoka. Nie ujawniając jednak o kogo chodzi i z czyich ust mogło paść zdanie „Widzę, że nie masz majtek pod dżinsami. Jedziemy do mnie?”, zadaliśmy jej pytanie czy jest to przejaw molestowania seksualnego. – Tutaj pojawia się konkretna propozycja. Intencja jest zupełnie jasna – odpowiedziała.
Niestety, molestowanie seksualne w miejscu pracy, wciąż – podobnie jak mobbing – trudno udowodnić przed sądem. Nie wszystkie ofiary mają również w sobie tyle odwagi, by mówić o tym głośno.
Jak wynika z informacji przesłanych do nas przez Ministerstwo Sprawiedliwości, w 2014 r. w sądach rejonowych toczyło się tylko 10 spraw o odszkodowanie w związku z molestowaniem seksualnym jako jedną z form dyskryminacji w miejscu pracy. Osiem spraw skierowały do sądu kobiety, dwie toczyły się z powództwa mężczyzn. W sądach okręgowych toczyło się łącznie 7 spraw, z czego jedna z powództwa mężczyzny. W Polsce wciąż ofiarami molestowania w miejscu pracy w 90 proc. są kobiety.
– Coraz więcej kobiet zwraca się do nas o pomoc w związku z problemem molestowania w miejscu pracy, ale naprawdę niewiele z nich decyduje się na walkę w sądzie – mówi Izabela Duczyńska, radca prawny, wolontariuszka Centrum Praw Kobiet.
Czy to dziwi? Zważywszy na to, że za udowodnienie molestowania w miejscu pracy, ofiara może otrzymać od pracodawcy (bo to on odpowiada przed sądem za akty mobbingu i dyskryminacji w miejscu pracy) odszkodowanie w wysokości jednorazowej pensji – niespecjalnie. Oczywiście poszkodowany może też wystąpić o zadośćuczynienie za naruszenie dóbr osobistych. Wtedy kwota może być już zdecydowanie wyższa.
W skali świata Polska na tym tle wypada blado. Przykładowo w 1996 r. Astra USA wypłaciła ok. 10 milionów dolarów odszkodowania po tym, jak uznano, że niektórzy z jej kierowników zmuszali kobiety do uprawiania seksu pod groźbą zwolnienia z pracy.
Z podobnym problemem spotkały się firmy Mitsubishi i Ford, które pod koniec lat 90. ubiegłego wieku wypłaciły swoim pracownikom odpowiednio 34 i 17,5 milionów dolarów odszkodowania za molestowanie seksualne.
– Skala zachowań niosących znamiona molestowania seksualnego jest zdecydowanie większa w dużych firmach czy urzędach niż w małych firmach, gdzie o całym zajściu mogłoby wiedzieć zdecydowanie mniej osób – mówi Izabela Duczyńska. – W dużych organizacjach jest większe poczucie anonimowości, ale też władzy. Kiedy ma się już wysoką pozycję w hierarchicznej strukturze firmy, rośnie przeświadczenie, że jesteśmy nie do usunięcia, że można sobie na więcej pozwolić, bo nikt nam nic nie zrobi – tłumaczy Duczyńska.
Przykładu nie trzeba daleko szukać. Kilka lat temu w Olsztynie wybuchła seksafera, której głównym bohaterem stał się Czesław Małkowski, prezydent miasta. Został oskarżony o molestowanie urzędniczek i naruszanie ich praw pracowniczych.
Postawiono mu również zarzut zgwałcenia ciężarnej (zgodnie z kodeksem karnym, doprowadzenie danej osoby – przez nadużycie stosunku zależności, np. służbowego, lub wykorzystanie krytycznego położenia – do obcowania płciowego lub do poddania się innej czynności seksualnej albo do wykonania takiej czynności, zagrożone jest karą pozbawienia wolności do trzech lat).
Wyrok sądu w sprawie Małkowskiego jeszcze nie zapadł. Były prezydent zapewnia, że „ma głębokie poczucie niewinności”. Wciąż nie wiadomo zatem, czy zarzuty wobec byłego prezydenta Olsztyna lub Kamila Durczoka są prawdziwe. Trzeba jednak pamiętać, że zdarza się również, że ofiara tak naprawdę jest oprawcą.
– W swojej karierze menedżera miałam wiele lat temu przypadek, kiedy zgłosiła się do mnie dziewczyna, twierdząc, że kolega z zespołu namawia ją do czynności seksualnych. Ona miała 20 lat, on 50. Oczywiście nie mogłam tej sprawy zignorować – opowiada Dagmara Dłużniewska, właścicielka firmy Field Research Poland. – Zapytałam ją, czy wie, co się z tym wiąże, że w związku z takim zgłoszeniem będziemy musieli nadać sprawie bieg. Dziewczyna zapewniła mnie, że jeśli sprawa trafi do prokuratury, to będzie zeznawać – wspomina Dłużniewska.
Ówczesna menedżer skonsultowała sprawę ze swoją przełożoną, później zgłosiły zajście do prezesa i sprawa nabrała rumieńców.
– Szef postanowił wynająć prywatnego detektywa, żeby zbadał sprawę. Szybko okazało się, że dziewczyna tak naprawdę uknuła ze swoją koleżanką plan, że dzięki oskarżeniom o molestowanie pozbędą się kolegi z pracy. Dostarczała niesmaczne zdjęcia, które wiązały rzekomego sprawcę molestowania z alkoholem, narkotykami. To naprawdę przekraczało granice dobrego smaku – opowiada Dłużniewska. – A efekt był taki, że skoro nie udało się zdobyć jasnych dowodów ani za, ani przeciw – oboje stracili pracę – mówi Dłużniewska.
Wspomina, że wraz ze swoją przełożoną starały się namówić prezesa do przywrócenia do pracy oskarżonego, w końcu był już po pięćdziesiątce, ale to się nie udało.
– Nie zgodził się, bo musiałby zmienić swoją decyzję, poza tym w firmie był już wystarczający duży ferment w związku z tą sprawą. Była to moja największa porażka jako menedżera – mówi Dłużniewska.
Wspomina też inną historię ze swojej kariery, kiedy to ona została pomówiona o molestowanie.
– To był zwykły służbowy wyjazd. Szczecin, ten sam hotel, ale dwa różne pokoje, w dodatku na innych piętrach. Po załatwieniu służbowych spraw, zjedliśmy wieczorem wspólnie kolację w hotelowej restauracji, wypiliśmy po jednym drinku i poszliśmy spać – każdy do siebie – opowiada.
Dopiero po 15 latach, kiedy nie pracowała już w tej firmie, dowiedziała się, że kolega z którym wówczas była w delegacji opowiadał, że podczas wyjazdu zmusiła go, żeby się z nią przespał.
– Chyba dobrze, że wtedy o tym nie wiedziałam, bo jestem cholerykiem tak samo jak Kamil Durczok, który zasłynął z wypowiedzi o „upier… stole” w studiu TVN, i jeszcze nie wiadomo, jak bym zareagowała. A tak – nie miałam o niczym pojęcia, nie zauważałam żadnych kąśliwych uwag, spojrzeń – wyjaśnia. – Trzeba sobie zdawać sprawę, że osoba oskarżana o molestowanie seksualne często dowiaduje się o tym ostatnia – podsumowuje.
Jej zdaniem, jeśli ktoś faktycznie chce oskarżyć kogoś o molestowanie seksualne, powinien zebrać się na odwagę i udać z tą sprawą do sądu, a nie do mediów. Chyba że jego intencje są zupełnie inne niż zadośćuczynienie za doznane krzywdy.
KOMENTARZE (9)