Kierowcy firmy przewozowej Uber są faktycznie jej pracownikami, a nie tylko zleceniobiorcami świadczącymi usługi na jej rzecz, w związku z tym przysługują im wszystkie prawa pracownicze - orzekł w piątek (19 lutego) brytyjski Sąd Najwyższy.

Decyzja ma fundamentalne znaczenie nie tylko dla ok. 60 tys. kierowców Ubera w Wielkiej Brytanii, którzy będą uprawnieni do minimalnej pensji, urlopów czy zasiłków chorobowych, ale będzie też miała zastosowanie jako precedens w sprawach sądowych dotyczących firm stosujących podobny model biznesowy.
Interesują Cię biura, biurowce, powierzchnie coworkingowe i biura serwisowane? Zobacz oferty na PropertyStock.pl
Piątkowe rozstrzygnięcie Sądu Najwyższego jest ostatnim etapem toczącej się od 2015 r. sprawy sądowej dotyczącej statusu kierowców Ubera, którą rozpoczęło dwóch jego byłych kierowców - James Farrar i Yaseen Aslam. Na wszystkich trzech poprzednich etapach sądy pracy, a później sądy cywilne przyznawały rację obu kierowcom, ale Uber za każdym razem odwoływał się do wyższej instancji.
Czytaj też: To zatrważające. Co roku firmy tracą co najmniej 7 mld złotych przez złe zarządzanie zmianą
Sąd Najwyższy jednomyślnie odrzucił argument Ubera, że firma jest jedynie pośrednikiem między kierowcami a klientami, i orzekł, że kierowcy pracują nie tylko w momencie, gdy akurat przewożą pasażerów, ale przez cały czas, kiedy są zalogowani w aplikacji. W przeszłości firma oświadczyła, że jeśli kierowcy zostaną uznani za pracowników, będzie uznawać za czas pracy tylko czas przejazdu, gdy pasażer jest w samochodzie. Tymczasem kierowcy Ubera zazwyczaj większość czasu spędzają czekając na ludzi, którzy rezerwują przejazdy w aplikacji.


KOMENTARZE (0)