- Martyna Kucharska-Staszel z Akademii WSB uważa, że wprowadzenie do polskiego prawa pracy dodatkowego świadczenia urlopowego w postaci urlopu menstruacyjnego będzie naturalną konsekwencją wynikającą z realnych problemów kobiet związanych z obniżoną wydajnością w pracy z powodu dolegliwości menstruacyjnych.
- W krajach azjatyckich, a także w firmach w Polsce, gdzie funkcjonuje to rozwiązanie, nie jest ono nadużywane.
- Eksperci zwracają uwagę na ważny aspekt - obciążanie pracodawców kolejnymi kosztami. Ich zdaniem przed wprowadzeniem nowych przepisów powinna zostać zorganizowana szeroka kampania edukacyjna i informacyjna, dotycząca problemu dolegliwości menstruacyjnych wśród pracownic w zakładach pracy.
W Japonii już w 1947 roku wprowadzono prawo do urlopu menstruacyjnego. To pierwszy kraj, który zainicjował pomysł "wolnego fizjologicznego", czyli seirikyuuki. Z kolei na Tajwanie pracownice mogą brać trzy dni płatnego urlopu w miesiącu, a w Indonezji mają prawo do dwóch dni wolnego. W 2001 roku na taki krok zdecydowała się także Korea Południowa. Tam kobietom przysługuje jeden dzień wolny podczas okresu. Z kolei w Zambii urlop miesiączkowy nazywany jest “Dniem Matki”. W te dni kobieta może wziąć dzień wolny bez podawania konkretnej przyczyny i powoływania się na bolesną menstruację.
W Europie hiszpański rząd chce wprowadzić trzydniowy urlop menstruacyjny i pracuje nad projektem ustawy wprowadzającym takie rozwiązanie. Warto przypomnieć, że w 2017 r. we Włoszech prace legislacyjne związane z wdrożeniem urlopów menstruacyjnych były mocno zaawansowane, ostatecznie jednak rząd odrzucił ten pomysł.
W Polsce nie funkcjonuje urlop menstruacyjny. Martyna Kucharska-Staszel, aplikant adwokacki, wykładowca na kierunku prawo w Akademii WSB, zwraca uwagę, że Polki, które mierzą się z bolesnymi miesiączkami, mogą skorzystać ze zwolnienia lekarskiego.
- Jeśli dobrze przyjrzeć się rozwiązaniom prawnym proponowanym przez Hiszpanów, dotyczącym wprowadzenia urlopu menstruacyjnego, jego budowa i struktura opiera się na bardzo podobnym, lecz nie takim samym rozwiązaniu, jakie przedstawia polskie L4. Hiszpańska propozycja urlopu menstruacyjnego z założenia ma przyznawać nie każdej kobiecie, lecz tej, która dotkliwie odczuwa miesiączkę, dodatkowe dni wolne od pracy w przedziale od 3 do 5 dni na podstawie wcześniej przedłożonego zwolnienia, prawdopodobnie wystawianego przez lekarza, którego koszty w założeniu projektowanych przepisów pokrywać ma państwowy system ubezpieczeń społecznych - ocenia Martyna Kucharska-Staszel.
W Polsce nie funkcjonuje urlop menstruacyjny (Fot. Imani Bahati/Unsplash)
Premier Mateusz Morawiecki podczas sesji Q&A z młodymi ludźmi został zapytany o to, czy byłby skłonny wprowadzić w Polsce - wzorem Hiszpanii - trzy dni urlopu menstruacyjnego dla kobiet.
- Patrzymy na całość różnego rodzaju wsparcia dla kobiet. Porównując Polskę z różnymi jurysdykcjami w zachodniej Europie czy w Stanach Zjednoczonych, Japonii lub Korei Południowej, wiem, że nie mamy się czego wstydzić - mówił premier Mateusz Morawiecki.
Morawiecki dodał, że można rozważyć różne pomysły, ale dziś nie może odpowiedzieć na tak szczegółowe pytanie, o możliwość wprowadzania tego rozwiązania w Polsce. Pytanie, czy Polska pójdzie śladem Hiszpanii i wprowadzi urlopy menstruacyjne, pozostaje otwarte.
- Zastanawiam się, czy ten temat pojawi się w kampaniach wyborczych, skoro sam premier Mateusz Morawiecki zabrał głos w tej sprawie. W przyszłym roku mamy wybory parlamentarne i samorządowe. Jestem ciekawy, czy politycy będą wykorzystywać to rozwiązanie w swoich hasłach wyborczych - komentuje Rafał Muster, socjolog z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Śląskiego, specjalizujący się w analizach rynku pracy.
Urlop menstruacyjny pojawi się w polskim prawie?
Martyna Kucharska-Staszel uważa, że wprowadzenie do polskiego prawa pracy dodatkowego świadczenia urlopowego w postaci urlopu menstruacyjnego będzie naturalną konsekwencją wynikającą z realnych problemów kobiet związanych z obniżoną wydajnością w pracy z powodu dolegliwości menstruacyjnych.
- Problem bolesnego miesiączkowania dotyczy setek tysięcy kobiet w Polsce, które niejednokrotnie muszą ratować się innymi dostępnymi w Kodeksie Pracy możliwościami uzyskania wolnych dni od pracy w tym okresie, bo nie są w stanie pracować, co przekłada się niestety negatywnie na interesy pracodawców - mówi Martyna Kucharska-Staszel.
Zgodnie z polskim prawem pracy kobiecie, która ma bolesne miesiączki i nie jest w stanie normalnie funkcjonować, przysługuje urlop na żądanie (w ramach 4-dniowego limitu w każdym roku) lub urlop wypoczynkowy - pracodawca musi wyrazić zgodę w tym przypadku. Pracownica może także skorzystać ze zwolnienia lekarskiego - wiąże się to jednak z obniżeniem wynagrodzenia do 80 proc.
- Kobieta, co do zasady, miesiączkuje raz w każdym miesiącu kalendarzowym, a to oznacza, że co najmniej raz w miesiącu musiałaby starać się o uzyskanie zwolnienia lekarskiego lub brać urlop na żądanie - zauważa Martyna Kucharska-Staszel.
Zdaniem Martyny Kucharskiej-Staszel zaletą wprowadzenia do Kodeksu Pracy przepisów regulujących instytucję urlopu menstruacyjnego niewątpliwie byłoby zniesienie konieczności uzyskiwania L4 w czasie miesiączki oraz powstanie przejrzystego prawa dla lekarzy w obszarze zaświadczeń lekarskich dla kobiet cierpiących na dolegliwości menstruacyjne. Zwiększona zostałaby także ochrona prawna pracownic korzystających z takiego świadczenia. Wzrosłaby także świadomość w firmach i szerzej - w społeczeństwie - dotycząca problemu bolesnego miesiączkowania.
- Oczywistym jest, że takie rozwiązanie niesie ze sobą również zwolenników kombinowania, dlatego to właśnie kombinatorstwo będzie największym wyzwaniem, które stanie przed legislatorami tworzącymi nowe przepisy regulujące urlop menstruacyjny - dodaje Martyna Kucharska-Staszel.
Kucharska-Staszel podkreśla jednak, że także brak konkretnych regulacji prawnych określających jasne i nie budzące wątpliwości zasady przyznawania i odmowy tego rodzaju urlopów menstruacyjnych, oraz brak rzetelnego nadzoru mogą być realną zachętą do nadużyć tego prawa w postaci prób uzyskiwania zaświadczeń lekarskich stwierdzających dolegliwości bólowe w okresie menstruacji, które realnie nie występują.
Na ten moment, zgodnie z polskim prawem pracy, kobiecie, która ma bolesne miesiączki i nie jest w stanie normalnie funkcjonować, przysługuje urlop na żądanie (w ramach 4-dniowego limitu w każdym roku) lub urlop wypoczynkowy (Fot. No revisions/Unsplash)
Na ten aspekt zwraca uwagę także Rafał Muster. Jak twierdzi, w krajach azjatyckich, gdzie funkcjonuje to rozwiązanie, nie jest ono nadużywane.
- W Polsce również tego typu rozwiązania są wprowadzane, ale nie jest to inicjatywa ustawodawcza - to inicjatywa pracodawców. Okazuje się, że podobnie jak w krajach azjatyckich, nie są one nadużywane - nie dezorganizują pracy - wyjaśnia Muster.
- Jeśli będzie toczyła się poważna, merytoryczna dyskusja nad wprowadzeniem tego rozwiązania do polskiego Kodeksu pracy, to zapewne będziemy mieli opór ze strony pracodawców. Pojawi się argument, że urlop menstruacyjny może dezorganizować pracę. W Polsce mamy do czynienia z kilkoma branżami, które są bardzo sfeminizowane - oświata, służba zdrowia, handel. Tutaj ok. 80 proc. personelu to kobiety. Wyobraźmy sobie hipotetyczną sytuację w szkole, w której pracuje 100 kobiet. Może okazać się, że każdego dnia nie ma 10-12 osób korzystających z tego prawa. Wówczas bardzo mocno może zaburzyć to rytm pracy tego typu instytucji. Niemniej jednak, jak już wspomniałem, badania pokazują, że w krajach azjatyckich pracownice nie nadużywają tego prawa - ocenia Rafał Muster.
Eksperci zwracają uwagę na ważny aspekt - obciążanie pracodawców kolejnymi kosztami. Zdaniem Martyny Kucharskiej-Staszel przed wprowadzeniem nowych przepisów powinna zostać zorganizowana szeroka kampania edukacyjna i informacyjna, dotycząca problemu dolegliwości menstruacyjnych wśród pracownic w zakładach pracy.
- Tego rodzaju kampania pozwoliłaby zrozumieć pracodawcom, że takie rozwiązanie może przynieść im realne korzyści poprzez zwiększenie wydajności pracownic, co oczywiście w konsekwencji przełoży się na ich realne zyski i pozwoli zmniejszyć poziom rozgoryczenia wśród tych pracodawców, którzy, i tak już obciążani dodatkowymi kosztami, będą próbowali walczyć z wprowadzeniem tego rodzaju świadczenia - komentuje Martyna Kucharska-Staszel.
Prawo swoje, firmy swoje
Choć w wielu krajach prawo nie przewiduje urlopu menstruacyjnego, to jednak firmy same wychodzą z inicjatywą. Przykładowo pracownice firmy Nike już od 2007 roku mogą w czasie bolesnych miesiączek wziąć dwa dni wolnego. Również polskie spółki wprowadzają takie rozwiązanie. Firma odzieżowa PLNY LALA zdecydowała się wprowadzić urlop menstruacyjny w 2020 r. we własnym zakresie, wskazując, że temat menstruacji i związanych z nią ograniczeń pojawia się często w rozmowach zatrudnionych w tej firmie kobiet.
Także agencja kreatywna More Bananas z początkiem 2022 roku wprowadziła płatny urlop menstruacyjny. Pracownice mogą wziąć jeden dzień wolnego z tego tytułu. Organizacja społeczna Ashoka Poland to kolejna instytucja, która swoim pracownicom umożliwiła skorzystanie z urlopu menstruacyjnego. Jeden dodatkowy dzień wolny w miesiącu będzie przysługiwał bez konieczności przedstawienia zwolnienia lekarskiego. Będzie mogła o niego zawnioskować każda osoba w firmie, która ma okres, ale także pracownicy, potrzebujący wesprzeć menstruujące osoby w rodzinie czy gospodarstwie domowym.
Choć w wielu krajach prawo nie przewiduje urlopu menstruacyjnego, to jednak firmy same od siebie wychodzą z inicjatywą (Fot. Annika Gordon/Unsplash)
Dr Monika Sońta z Katedry Zarządzania w Społeczeństwie Sieciowym Akademii Leona Koźmińskiego przyznaje, że w organizacjach coraz ważniejsze staje się projektowanie procesów.
- W przypadku urlopu menstruacyjnego mamy do czynienia z obszarami: wellbeing oraz budowania marki pracodawcy. Umiejscawiamy go właśnie w tych obszarach ze względu na to, iż dotyczą one samopoczucia pracowniczki, która w tym, jak i w innych momentach wrażliwych (urlop macierzyński czy zwolnienie związane z opieką nad dzieckiem) ma możliwość uzyskania wsparcia ze strony pracodawcy i bez poczucia, że robi coś wbrew regulaminowi, zadbać o swoje samopoczucie - mówi Monika Sońta.
- Mówimy o projektowaniu tzw. architektury wyboru w organizacji (choice architecture). Oznacza to przyzwolenie, stwarzanie możliwości skorzystania z różnych udogodnień - dodaje.
Zdaniem Moniki Sońty w firmach, w których pracownicy przyzwyczaili się już do decydowania o tym, w jaki sposób organizują pracę, możliwość skorzystania z takiej opcji będzie czymś naturalnym.
- W przeglądzie najbardziej nietypowych benefitów pracowniczych możemy nawet znaleźć urlop w związku z opieką nad zwierzęciem oraz urlop związany z niedyspozycją po udanej imprezie - dodaje Sońta.
Menstruacja to nie jest temat tabu
Zdaniem Martyny Kucharskiej-Staszel, wprowadzenie urlopu menstruacyjnego do Kodeksu pracy podniosłoby świadomość w firmach, ale przede wszystkim w społeczeństwie, że menstruacja to nie jest temat tabu, którego nie wypada albo nawet nie wolno poruszać.
- My kobiety musimy w życiu mierzyć się z wieloma wyzwaniami, także tymi, które przynosi nam nasz organizm. Okres miesiączkowania ma bardzo istotny wpływ na prawidłowe funkcjonowanie organizmu kobiety, o czym nie powinno się zapominać - komentuje Martyna Kucharska-Staszel. - Kobiety potrafią ciężko i bardzo wydajnie pracować, często godząc jednocześnie obowiązki domowe z obowiązkami służbowymi i współcześni pracodawcy doskonale zdają sobie z tego sprawę - dodaje.
Warto przypomnieć, że według różnego rodzaju statystyk, 80 proc. kobiet doświadczyło miesiączkowego bólu. Ponad 14 proc. pań przyznało natomiast, że wzięło wolne w pracy z powodu złego samopoczucia. Niestety 80 proc. potwierdziło, że kontynuowało pracę mimo złej kondycji fizycznej lub psychicznej. Bardzo często powodem jest wstyd. Z raportu Kulczyk Foundation wynika, że tylko 68 proc. kobiet przyznaje się do miesiączki, a prawie 25 proc. uważa, że kobiety nie powinny rozmawiać o niej w obecności mężczyzn.
Interesują Cię biura, biurowce, powierzchnie coworkingowe i biura serwisowane? Zobacz oferty na PropertyStock.pl

KOMENTARZE (17)