- Urzędnicy unijni już drugą kadencję, zajmują się właśnie tymi 0,8 proc. pracowników. Dlaczego? Bo firmy ich zatrudniające działają legalnie i są zarejestrowane, w związku z tym łatwiej je namierzyć i ukarać. Nikt z kontrolujących nie szuka pracowników z szarej strefy - komentuje Krzysztof Jakubowski, wiceprezes Stowarzyszenia Agencji Zatrudnienia i spółki InterKadra.
Parlament Europejski zatwierdził we wtorek (28 maja) podczas posiedzenia plenarnego w Strasburgu niekorzystne z punktu widzenia polskich przedsiębiorców zmiany dotyczące delegowania pracowników do innych państw członkowskich. W głosowaniu 456 eurodeputowanych opowiedziało się za, 147 było przeciw, a 49 wstrzymało się od głosu.
Nowa dyrektywa ograniczy możliwość delegowania pracowników do 12 miesięcy z możliwością przedłużenia tego czasu o sześć miesięcy na podstawie "uzasadnionej notyfikacji" przedstawionej przez przedsiębiorcę władzom państwa przyjmującego. Po tym okresie pracownik będzie objęty prawem kraju przyjmującego.
Dla polskich przedsiębiorców wysyłających pracowników do krajów zachodnich będzie to oznaczało wyższe koszty. Obecne przepisy wymagają bowiem, by pracownik delegowany otrzymywał przynajmniej pensję minimalną kraju przyjmującego, ale wszystkie składki socjalne odprowadzał w państwie, które go wysyła.
- Nie ma gorszych rozwiązań psujących rynek wewnętrzny niż rewizja dyrektywy o delegowaniu pracowników. W całej Europie, szczególnie dziś, brakuje rąk do pracy. Pracownicy są delegowani do krajów, gdzie na lokalnym rynku nie ma wykwalifikowanych pracowników, bądź lokalni nie są zainteresowani danym rodzajem pracy. Skracając delegowanie do 12 miesięcy, obciążając firmy wszystkimi formami układów zbiorowych niszczymy rynek wewnętrzny. Rewizja miała służyć wyeliminowaniu nieuczciwych firm, stosujących tzw. dumping socjalny, a w dokumencie nie ma tych rozwiązań. W rewizji mamy chaos, multum biurokracji, którą obciążymy wszystkie firmy delegujące z Niemiec, Francji, Polski, Holandii, Belgii czy też Bułgarii. To małe i średnie firmy z tych właśnie krajów będą upadać przez nałożoną na nie biurokrację, a działalność firm-skrzynek pocztowych będzie kwitła. Rynek potrzebuje jasnego i przejrzystego prawa a rewizja dyrektywy tego nie gwarantuje – ocenia Danuta Jazłowiecka, posłanka do Parlamentu Europejskiego.
Bez prawnika ani rusz?
Zdaniem Marty Bitner, koordynatorki Sekcji Agencji Opieki (SAO) działającej w ramach Stowarzyszenia Agencji Zatrudnienia (SAZ), najwięcej znaków zapytania dotyczy bezpośrednio pracowników delegowanych przez agencje.
- Trudniej niż dziś będzie pracownikowi delegowanemu odpowiedzieć sobie na podstawowe pytania i być świadomym swoich praw. Na przykład: Jakie świadczenia mu przysługują? Czy podlega już pod system prawa kraju przyjmującego? - wylicza Marta Bitner. - Pracownik może nie wiedzieć pod jaki system prawa pracy podlega, nie będzie pewny, czy może dochodzić swoich praw w Polsce, czy w kraju, w którym pracuje. Czy lepiej szukać polskiego prawnika obeznanego z zagranicznym prawem, czy lokalnego, który z pewnością będzie droższy? - dodaje.
Niejednokrotnie może się okazać, że koszty prawne (adwokat, tłumaczenie dokumentów) staną się powodem, dla którego pracownicy z Polski nie będą mieli odwagi walczyć o swoje przed sądem. Mniej pewna stanie się także kwestia stabilności zatrudnienia. Pracodawca niekoniecznie będzie chciał przedłużyć umowę na nowych zasadach po upływie 12 miesięcy, po których pracownik powinien podlegać już pod system prawa pracy kraju przyjmującego.
Joanna Torbé z kancelarii adwokackiej Joanna Torbé & Partnerzy specjalizująca się w prawie pracy podkreśla, że zagrożeniem są nie tylko zmiany w dyrektywie, ale dalej idące propozycje dotyczące kwestii ubezpieczenia pracowników delegowanych. Choć w tym zakresie prace jeszcze trwają, wpisują się w niekorzystne propozycje KE, a jednym z zagrożeń po zmianie przepisów jest rozproszenie okresów emerytalnych (ubezpieczenie na krótkie okresy w różnych państwach).
- Przepisy w tych kwestiach już wcześniej były dość nieprecyzyjne. W ciągu lat wypracowywaliśmy jednak w znacznej mierze ich interpretację. Cały ten dorobek zostanie odesłany do lamusa, przy czym w zamian dostaniemy przepisy jeszcze bardziej niedoprecyzowane. Im większa uznaniowość jest pozostawiona w przepisach organom kontroli, tym większe jest ryzyko przedsiębiorcy – mówi Torbé.
Miało być biało, a będzie szaro?
Joanna Torbé dodaje, że odnalezienie się w nowej rzeczywistości legislacyjnej będzie ogromnym wyzwaniem przede wszystkim dla firm zajmujących się delegowaniem. Będą one musiały się nie tylko w większym stopniu niż dotychczas odnaleźć w prawie krajów, do których delegują pracowników, ale też wypełnić dodatkowe, nowe obowiązki, np. zapewnić pokrycie kosztów zakwaterowania i podróży swoich pracowników, a także zapewniać inne świadczenia które mogą pojawić się w krajach UE.
Krzysztof Jakubowski, wiceprezes Stowarzyszenia Agencji Zatrudnienia i spółki InterKadra, która od ośmiu lat deleguje polskich pracowników na Zachód (obecnie ponad tysiąc osób), głównie do Francji i Niemiec, przyznaje, że firma już zarejestrowała działalność we Francji choć oznacza to znaczne podwyższenie kosztów (wyższe składki emerytalne, podatki, ubezpieczenia).
- Naszym zdaniem to jedyne sensowne wyjście – mówi Krzysztof Jakubowski. – Nowa dyrektywa była promowana pod hasłem walki z czarnym rynkiem, ale my od początku nie mieliśmy złudzeń, że chodzi o coś innego. Zbyt dobrze znamy codzienność prowadzenia biznesu w krajach „Starej Unii”. Podczas uporczywych kontroli, często kilkunastu w ciągu miesiąca, francuscy urzędnicy nie raz sugerowali nam, żebyśmy zarejestrowali firmę w tym kraju, a kontrole się skończą – dodaje.
Jego zdaniem głównym celem zmian jest przekierowanie wpływów z podatków z krajów delegujących do budżetów krajów zatrudniających. Tezę tę potwierdzać może fakt, że w dyrektywie nie poświęcono praktycznie żadnej uwagi kwestii prowadzenia inspekcji w firmach delegujących.
- Firmy nie wiedzą jakie mają prawa podczas takich kontroli. Obiektywność urzędów, które je przeprowadzają stoi więc pod dużym znakiem zapytania - mówi mec. Joanna Torbe.
Krzysztof Jakubowski dodaje, że choć według szacunków w Niemczech pracuje dziś na czarno około 250 tysięcy opiekunek, to nikt do tej pory nie próbował nawet walczyć z tym zjawiskiem.
- Moim zdaniem teraz problem ten tylko się powiększy, bo firmy korzystające z delegowania ludzi po upływie 12 miesięcy niekoniecznie będą ich zatrudniać. Część z tych osób z pewnością wyląduje w szarej strefie – uważa Jakubowski.
– Całkowita liczba prawników delegowanych to około 0,8 proc. wszystkich pracowników w UE. Urzędnicy unijni już drugą kadencję, zajmują się właśnie tymi 0,8 proc. pracowników. Dlaczego? Bo firmy ich zatrudniające działają legalnie i są zarejestrowane, w związku z tym łatwiej je namierzyć i ukarać. Nikt z kontrolujących nie szuka pracowników z szarej strefy. Zmiany w dyrektywie mają na celu po pierwsze ściągnięcie dodatkowych pieniędzy do budżetów krajów przyjmujących, ale po drugie są odpowiedzią populistycznych polityków na oczekiwania ich wyborców. Przecież każdy zawodowy polityk chce wygrać kolejne wybory (bo nic innego nie potrafi), a przez to musi się przypodobać wyborcom, którzy boją się mitycznych „obcych” zabierających im pracę – komentuje wiceprezes SAZ.
Związkowcy zadowoleni
Inaczej nowe przepisy oceniają związkowcy z OPZZ. - Jest to historyczny dzień dla polskich pracowników delegowanych i polskich związków zawodowych. Pokazaliśmy naszą siłę i wspólnie z europejskimi partnerami udało nam się zagwarantować równe wynagrodzenia dla polskich pracowników delegowanych. Jest to tym bardziej ważne wydarzenie dla OPZZ, ponieważ tydzień temu mieliśmy nasz kongres, na którym zasada „równa płaca za równą pracę” znalazła się jako jeden z postulatów naszego programu – komentuje Jan GUZ, przewodniczący OPZZ.
- Dzisiaj mogę powiedzieć, że w tej części udało nam się zrealizować nasze postulaty. Wyrażam nadzieje, że rewizja dyrektywy to pierwszy krok na drodze do zwiększenia wynagrodzenia naszych pracowników nie tylko za granicą, ale również w naszym kraju - dodaje.
Dyrektywa wejdzie w życie po dwóch latach od jej uchwalenia, czyli w 2020 roku.
KOMENTARZE (0)