- Od 2020 r. sklepy będą zamknięte we wszystkie niedziele, z wyjątkami tych w okresach przedświątecznych. Przeciwnicy wskazują, że zakaz handlu nie przyniósł efektów jakie zapowiadano. Wręcz odwrotnie wiele osób straciło.
- Ograniczenie handlu wpłynęło negatywnie na małe biznes. Spowodował on utratę części klientów, a tym samym obniżenie przychodów - wynika z raportu Danae pn. "Polacy z różnych grup zawodowych i społecznych oceniają obowiązujące ograniczenie handlu w niedzielę".
- Związkowcy wskazują na luki w prawie i konieczność nowelizacji ustawy. Wiadomo, że o całkowitym zniesieniu zakazu handlu w niedziele nie ma mowy. Jednak po marcu 2020 roku można spodziewać się nowelizacji ustawy.
1 marca 2018 roku weszła ustawa o zakazie handlu. Zgodnie z jej zapisami w 2019 r. handel jest dozwolony w jedną niedzielę w miesiącu - ostatnią, a także w dwie kolejne niedziele poprzedzające Boże Narodzenie i w niedzielę przed Wielkanocą.
Do końca roku zostało więc tylko pięć niedziel, podczas których będzie można zrobić zakupy. Sklepy będą otwarte 27 października, 24 listopada oraz 15, 22 i 29 grudnia.
Od 2020 r. zakaz handlu zostanie jeszcze bardziej zaostrzony. Sklepy będą zamknięte w niedziele, z wyjątkami w okresach przedświątecznych. Zakupy będzie można zrobić jedynie w ostatnią niedzielę stycznia, kwietnia, czerwca i sierpnia, a także w dwie kolejne niedziele poprzedzające Boże Narodzenie i w niedzielę przed Wielkanocą.
- W zakazie handlu chodziło o to, żeby wspomóc małe rodzinne firmy, małe rodzinne sklepy, ale także, aby ludzie, którzy są de facto zmuszani do pracy w niedziele, mieli wolne - powiedział prezydent Andrzej Duda pytany o zakaz handlu w niedziele.
Przedsiębiorcy tracą na zakazie handlu, ale sobie radzą
Czy ustawa przyniosła zamierzony efekt? Zdania Polaków o wpływie wprowadzenia ograniczenia handlu w niedziele na małych przedsiębiorców są podzielone. 45 proc. ankietowanych stwierdziło, że sytuacja ta utrudnia rozwój drobnego biznesu. Odmiennego zdania było 33 proc. respondentów, a 22 proc. nie potrafiło udzielić jednoznacznej odpowiedzi - wynika z raportu Danae pt. "Polacy z różnych grup zawodowych i społecznych oceniają obowiązujące ograniczenie handlu w niedzielę".
Wywiady pogłębione z przedsiębiorcami potwierdzają, że ograniczenie handlu wpłynęło negatywnie na ich biznes. Spowodował on utratę części klientów, a tym samym obniżenie przychodów.
Po wprowadzeniu niehandlowych niedziel część przedsiębiorców odnotowała straty. Podkreślali oni, że często niedziela była najbardziej dochodowym dniem w tygodniu, którego braku nie da się zrekompensować pozostałymi dniami tygodnia. Powodem opłacalności niedziel był głównie wzmożony ruch. Więcej klientów miało również czas na spontaniczne zakupy. Pomimo skróconego tygodnia pracy wysokość stałych kosztów, takich jak czynsz, nie uległa zmianie, przez co straty te są dla małych przedsiębiorców jeszcze bardziej odczuwalne - wynika z raportu.
Czytaj też: Pracujące matki oceniły zakaz handlu w niedzielę. Opinie nie są jednoznaczne
Nawet jedna niedziela w miesiącu, która pozostała dniem handlowym, nie poprawia sytuacji.
Przedsiębiorcy podkreślali, że nie odnotowują już w tym czasie zysków takich jak wcześniej. Ruch w niedziele handlowe słabnie. Ludzie uczą się, aby już nie robić zakupów w niedzielę, w konsekwencji rezygnując z robienia ich również w ostatni tydzień miesiąca - czytamy w raporcie.
Warto jednak podkreślić, że ta, jak mogłoby się wydawać, ciężka sytuacja małego biznesu, nie jest krytyczna. Rozmówcy w badaniu Danae twierdzili, że - pomimo utrudnionych warunków - ich straty nie są jeszcze aż tak odczuwalne, żeby musieli zamykać biznes lub szukać dodatkowych źródeł dochodu.
Więcej czasu dla rodziny?
Teoretycznie skrócony tydzień pracy powinien dawać przedsiębiorcom i ich pracownikom więcej wolnego czasu, np. dla rodziny.
Część przedsiębiorców podkreśla jednak, że w praktyce ograniczenie handlu w niedziele wcale tego nie spowodowało. Aby zapewnić rentowność biznesu, przedsiębiorcy muszą rekompensować stracone godziny. Jedni wydłużają czas pracy w tygodniu lub "przynoszą" pracę do domu, inni zaś otwierają sklepy internetowe. Z kolei w niektórych przypadkach, w których nie da się wydłużyć godzin pracy, żeby uniknąć zwolnień, pracownikom zmniejszane są etaty - wynika z badania Danae.
Można spotkać się z opinią, że na wprowadzeniu niehandlowych niedziel mogli skorzystać właściciele osiedlowych sklepów. Przedsiębiorcy, z którymi przeprowadzono wywiady, byli odmiennego zdania.
Z ich obserwacji wynika, że ludzie, z obawy przed zamkniętymi w niedzielę sklepami, wcześniej robią zakupy na zapas w dużych sieciach handlowych i nie mają już potrzeby odwiedzania osiedlowych sklepików.
Sytuacja wygląda lepiej w przypadku małych lokali gastronomicznych - czytamy w raporcie. - W opinii przedsiębiorców wielu ludzi nie mając już możliwości na zjedzenie niedzielnego obiadu w galerii handlowej, wybiera właśnie takie miejsca.
Dla badanych przez Danae przedsiębiorców możliwość pracowania w niedziele była atutem. Pozwalała ona na odebranie dnia wolnego w ciągu tygodnia, co umożliwiało im załatwienie wielu spraw w urzędach, przychodniach czy po prostu spędzenie wieczoru z dziećmi. Jak uważają, podobne odczucia mieli ich pracownicy, którzy chętnie przychodzili w niedziele do pracy. Nie byli do tego zmuszani, lecz dobrowolnie decydowali się na pracę w tym dniu. Za pracę w niedziele otrzymywali dodatkowe benefity takie, jak premia czy większa stawka za godzinę.
Ograniczenie handlu w niedziele wpłynęło nie tylko na biznes prowadzony przez badanych, ale również na ich życie prywatne.
Drobni przedsiębiorcy, ze względu na specyfikę pracy, często pracują w godzinach wieczornych, także w soboty. Z tego powodu, wspólnie z rodziną, często robili duże zakupy na cały tydzień w niedzielę. Dzień ten pozwalał na zrobienie zakupów uważnie i na spokojnie. W momencie ograniczenia handlu w niedziele, ich przyzwyczajenia musiały ulec zmianie - czytamy w raporcie.
Studenci i emeryci na lodzie
Przypomnijmy, w kwietniu poznaliśmy wyniki analizy Ministerstwa Przedsiębiorczości i Technologii na temat skutków wprowadzenia zakazu handlu w niedzielę. Jak wynika z tego raportu, rok 2018 pod względem sprzedaży był najlepszy od ok. 10 lat, ograniczenie handlu w niedziele nie wpłynęło znacznie na zatrudnienie w sektorze handlu detalicznego, a dodatkowo przy obserwowanej niskiej stopie bezrobocia można się spodziewać dalszej poprawy sytuacji na rynku pracy.
Na problemy w związku z zakazem handlu wskazują jednak osoby, które pracują głównie weekendowo, które przed wprowadzeniem ustawy pracowały także w niedziele - studenci i emeryci.
Respondenci z raportu Danae zgodnie twierdzili, że z uwagi na ich sytuację życiową oraz fakt, że praca w weekendy była ich świadomym wyborem, nie oczekiwali zmiany w prawie. Podkreślali, że na niedzielne zmiany nigdy nie brakowało chętnych i nie stanowiło to dla nich przykrego obowiązku. Wręcz przeciwnie, bonusowy dzień pozwalał im na zaspokojenie dodatkowych potrzeb, ale również często dawał możliwość utrzymania się. Wskazywali także na argument finansowy: stawka godzinową w niedziele zwykle była wyższa niż w pozostałe dni tygodnia - wynika z raportu Danae.
Pracownicy ankietowani w badaniu wskazywali na szereg zmian, jakie zaszły w ich życiu zawodowym w wyniku wprowadzenia regulacji o ograniczeniu handlu w niedziele. Część z nich całkowicie zrezygnowała z pracy, ponieważ praca jedynie w soboty okazała się dla nich nieopłacalna i uciążliwa. Wyjaśnili oni, że po wprowadzeniu ograniczenia stracili połowę dochodu weekendowego i całą tak zwaną dniówkę. Ich zdaniem koszty dojazdu i poświęconego czasu były niewspółmierne do otrzymywanego jednodniowego wynagrodzenia.
Również dla pracodawców zatrudnienie pracownika na jeden dzień stało się zbędne. Zdaniem badanych, woleli oni zaangażować mniej osób do pracy w soboty i jedną niedzielę w miesiącu. Z tego powodu rezygnowali z części personelu, w pierwszej kolejności nie przedłużając współpracy z pracownikami dorabiającymi okazjonalnie.Studenci, którzy byli zmuszeni nadrobić zarobek utracony z powodu niehandlowych niedziel, decydowali się na pracę w tygodniu kosztem studiów lub innych dodatkowych zajęć. Zdarzali się tacy, którzy każdą wolną chwilę wykorzystywali na pracę, tak by zgadzała się miesięczna liczba przepracowanych godzin. Strategią innych było przeniesienie się do branż nieobjętych ograniczeniem handlu - czytamy w raporcie.
Oprócz pracy, niehandlowe niedziele miały także wpływ na życie codzienne osób dotychczas pracujących w niedzielę. Utrata części dochodu zmusiła niektórych do oszczędności i bardziej szczegółowego planowania wydatków. Musieli oni wypracować sobie nową strategię robienia zakupów i zapasów.
Praca jedynie w soboty okazała się nieopłacalna i uciążliwa. Po wprowadzeniu ograniczenia pracownicy weekendowi stracili połowę dochodu i całą tak zwaną dniówkę (fot. shutterstock)
Badani studenci i emeryci przyznawali w raporcie, że odczuwali rozgoryczenie i złość z powodu zaistniałej sytuacji. Niektórych emerytów pozbawiono pracy, którą traktowali jako sposób radzenia sobie z samotnością. Dzięki pracy mogli poczuć się potrzebni, użyteczni i miała ona dla nich także wymiar psychologiczny. Emerytowani rozmówcy oceniali swoje szanse na rynku pracy jako mniejsze niż młodszych pracowników, stąd praca w niedziele (ciesząca się mniejszym zainteresowaniem np. wśród niektórych rodziców małych dzieci) stanowiła dla nich szansę zarobku.
Ponadto w opinii części z nich zostali oni pozbawieni możliwości wyboru, a mniejsze dochody przełożyły się na obniżenie poziomu życia.
Poruszenie i zdziwienie badanych wzbudzał także fakt, że pracownicy innych branż nadal muszą pracować. Rozmówcy zastanawiali się, dlaczego wyróżniono jedną grupę zawodową, jaką są pracownicy handlu, zapominając o innych, np. pracownikach usług. Ten aspekt również powodował niezrozumienie założeń reformy - czytamy w raporcie.
Konieczna nowelizacja ustawy o zakazie handlu
Przypomnijmy, że ustawa o zakazie handlu przewiduje katalog 32 wyłączeń. Zakaz nie obowiązuje m.in. w placówkach pocztowych, cukierniach, lodziarniach, na stacjach paliw płynnych, w kwiaciarniach, w sklepach z prasą, kawiarniach, a także w sklepach w których handel prowadzony jest przez właściciela osobiście i na własny rachunek.
Tę lukę wykorzystują niektóre sklepy, co nie podoba się związkowcom. Wskazują oni na konieczność zmian w ustawie.
Alfred Bujara - szef "Solidarności" i jeden z autorów ustawy o zakazie handlu w niedziele - uważa, że prawo powinno być jak najszybciej zmienione.
- Bardzo ważnym wyzwaniem jest uściślenie, czym jest placówka pocztowa. W tej chwili takie sklepy jak Żabka wykorzystują lukę prawną, a przecież nie są placówkami pocztowymi. Posłowie powinni wrócić do zapisu z naszego projektu i placówka pocztowa powinna być całkowicie wyrzucona z ustawy. Będziemy wnioskowali o pilne zmiany - zaznaczył Bujara.
Podobnego zdania jest Wojciech Kruszewski, prezes Lewiatan Holding.
- W aspekcie biznesowym ustawa ograniczająca handel w niedziele okazała się korzystna głównie dla największych sieci dyskontowych, które przeznaczając ogromne fundusze na reklamę w mediach, skutecznie zachęcają klientów do zwiększonych zakupów szczególnie w piątki i soboty - powiedział Wojciech Kruszewski.
- Nie straciły też bardzo małe sklepy obsługiwane bezpośrednio przez właścicieli, które zmniejszone w piątki i soboty obroty odrabiają w niedziele, ale odbywa się to, niestety, kosztem ich pracy. Niezwykłe korzyści odniosły zaś podmioty wyłączone z zakazu handlu, tj. kilka tysięcy niby-placówek pocztowych, sklepy na dworcach, a także stacje paliw. Konieczne zatem wydaje się uszczegółowienie zapisów Ustawy, aby wyeliminować wspomniane negatywne skutki - dodał.
Co na to rząd? Wiadomo, że o całkowitym zniesieniu zakazu handlu w niedziele nie ma mowy. Jednak poseł PiS i były szef "Solidarności" Janusz Śniadek powiedział w "Rzeczpospolitej", że po marcu 2020 roku można spodziewać się nowelizacji ustawy. Według niego "podsumowanie i pewne korekty" powinny nastąpić po dwóch latach od wprowadzenia ustawy.
Szczegółów na razie nie ma, ale chodzić może o kwestię uregulowania pracy w niedzielę placówek pocztowych. Z wyłączenia ich z zakazu handlu korzystają m.in. franczyzobiorcy sieci Żabka, którzy zyskali status placówki pocztowej. Dzięki temu ich sklepy mogą działać w niedziele niehandlowe bez ograniczeń. Już w poprzedniej kadencji podjęto próbę uszczelnienia zakazu handlu. Projekt ochrzczony mianem "lex Żabka" nie trafił jednak pod obrady. W nowej kadencji sprawa może jednak wrócić.
Interesują Cię biura, biurowce, powierzchnie coworkingowe i biura serwisowane? Zobacz oferty na PropertyStock.pl

KOMENTARZE (0)