Szefowa brytyjskiej centrali związków zawodowych (TUC) Frances O'Grady podniosła temat czterech dni pracy na Wyspach. To najprawdopodobniej pierwszy raz w dotychczasowej historii pomysłu, gdy propozycję poparto na tak eksponowanym stanowisku.
-
- •10 wrz 2018 14:00

O'Grady dotknęła tematu opisując raport o pracownikach Amazona w Wielkiej Brytanii. Wynika z niego, że pracownicy nie nie mają udziału w korzyściach z systemu w którym zautomatyzowano pracę.
O'Grady mówiła o propozycji skrócenia tygodnia pracy do 4 dni podczas dorocznego zebrania brytyjskich związków zawodowych.
Jak podaje The Independent, wezwała ona do wdrożenia rozwiązań technologicznych, które pomogą ograniczyć potrzebny czas pracy do czterech dni. Aktywistka związków jest przekonana, że ta zmiana jest możliwa w tym wieku. W jej ocenie nie ma realnej różnicy między tym postulatem, a analogiczną walką sprzed ponad 100 lat. W XIX wieku ograniczenie czasu pracy do 8 godzin miało być dokładnie tego typu pomysłem. Sukces sprzed wieku, napawa Brytyjkę optymizmem.
Badania zlecane przez TUC w ostatnich latach pokazały, że pracujący wciąż odnoszą się z rezerwą do technologii, ale jeszcze większy sceptycyzm w tym temacie panuje wśród nich wobec zarządzających firmami. W świadomości przeciętnego pracującego ponadto menadżerowie i dyrektorzy nie są skłonni podzielić się korzyściami, które płyną z pracy automatów. Tymczasem 4 na 5 pytanych chce skrócenia ich czasu pracy, bez obcinania ich pensji.

Ameryka przetestowała pomysł w urzędach
Pomysł podnoszony przez O'Grady nie jest nowy. Próbę zrozumienia wpływu 4 zamiast 5 dni pracy w tygodniu na gospodarkę podjął w 2008 roku stan USA, Utah.
Urzędnicy stanowi we wszystkich urzędach tego kraju związkowego USA pracowali przez pewien okres czasu po 10 godzin dziennie, ale przez 4 dni. Odpoczywali w piątek. Założeniem było ograniczyć zużycie energii w budynkach administracji, zmniejszyć zużycie klimatyzacji budynków, ograniczyć zużycie paliwa i ilość kursów samochodów służbowych. Warto jednak zaznaczyć, że urzędnicy w Utah, mimo 4 dni pracy, pracowali tyle samo. Piąty dzień w pracy równoważyły oczywiście 10 godzinne dniówki. Eksperyment zakończył się w 2011 r. kiedy gubernator Gary Herbert zniósł regulację i wrócił do 5 dni, po 8 godzin.


KOMENTARZE (1)