Na środę 31 marca zaplanowano spotkanie w sprawie projektu nowelizacji Kodeksu pracy w zakresie pracy zdalnej. - Ewidentnie widać, że strona rządowa przysłuchiwała się naszym rozmowom. Do najnowszej wersji projektu wprowadziła co lepsze rozwiązania - przyznaje przedstawiciel strony związkowej. PulsHR.pl dotarł do projektu nowelizacji, który organizacje biorące udział w pracach nad zmianą dostały kilka dni temu do wglądu. Co zawiera najnowsza wersja?
Choć ustawa covidowa wprowadziła rozwiązania ułatwiające pracę zdalną, to przedsiębiorcy i związki zawodowe apelowali o wprowadzenie odpowiednich przepisów na stałe do Kodeksu pracy. Pierwsza próba została podjęta jeszcze w ubiegłym roku. Jednak rekonstrukcja rządu zatrzymała prace. Teraz trwa kolejna próba. Pierwsza tura negocjacji nie przyniosła oczekiwanego skutku.
- Pracodawcy i związki zawodowe strasznie okopały się na swoich pozycjach i w pewnych sprawach trudno się im porozumieć. Mimo tego ten projekt jest tak ważny i tak oczekiwany, że znajdzie swój szczęśliwy finał - tak przebieg rozmów komentowała Iwona Michałek, wiceminister rozwoju, pracy i technologii. Brak porozumienia dotyczył głównie treści definicji pracy zdalnej oraz kwestii zwrotu kosztów ponoszonych przez pracownika.
Teraz kolejne podejście. W środę 31 marca przy jednym stole znów mają usiąść przedstawiciele pracodawców, pracowników oraz strona rządowa. Negocjacjom poddana zostanie kolejna wersja projektu. Co się w niej znalazło i jak oceniają ją przedstawiciele rynku pracy? Ci najnowszą wersję projektu komentują, ale nie chcą tego robić z imienia i nazwiska. Jak wyjaśniają, w zespole pracującym nad zmianami umówiono się, że przed oficjalnym rozpoczęciem rozmów nikt nie będzie omawiał szczegółów projektu publicznie. To pokłosie zamieszania przy pracy nad próbą kompleksowej zmiany Kodeksu pracy, jaka miała miejsce kilka lat temu. Dyskusja z zespołu powołanego do opracowania nowej wersji Kp przeniosła się do mediów, gdzie eksperci oceniali propozycje. To nie spodobało się stronie rządowej, która krytycznie komentowała sposób prowadzenia prac, poniekąd na łamach mediów.
Są lepsze rozwiązania
- Ewidentnie widać, że strona rządowa przysłuchiwała się naszym rozmowom. Do najnowszej wersji projektu wprowadziła co lepsze rozwiązania - przyznaje przedstawiciel strony związkowej. Jak dodaje, jedna z pozytywnych zmian, jakie znalazły się w nowej wersji Kodeksu pracy, dotyczy wskazania konkretnego miejsca świadczenia pracy zdalnej, które ma być uzgodnione z pracodawcą.
- W poprzednim projekcie pracownik sam mógł wybrać miejsce świadczenia pracy. Obawialiśmy się, że takie rozwiązanie mogłoby przysporzyć mu sporo problemów w sytuacji, gdy doszłoby do wypadku przy pracy oraz przy uzyskaniu potencjalnego odszkodowania - tłumaczy nasz rozmówca. - Bez uzgodnienia miejsca pracy z pracodawcą, ten mógłby tłumaczyć, że mimo chęci nie był w stanie dopilnować BHP. Teraz sygnał jest jasny - pracownik może wskazać miejsce, z którego chce pracować, ale ma je uzgodnić z pracodawcą.
Pozytywnie ocenia również kwestię doprecyzowania przesłanek wydania polecenia pracy zdalnej przez pracodawcę. Mowa o pracy w sytuacji ogłoszenia w kraju stanu nadzwyczajnego czy stanu epidemii oraz 3 miesięcy po jego zakończeniu.
- Cieszymy się również z tego, że w przepisie mówiącym o niezapewnieniu przez pracodawcę odpowiednich warunków BHP zostały dodane słowa „niezależnie od pracodawcy”. W poprzednim projekcie ich było go, obawialiśmy się, że pracodawca mógłby specjalnie nie dopilnować jakichś przepisów BHP tylko po to, by mieć prawo wydania polecenia pracy zdalnej. Teraz strona rządowa dołożyła te słowa, więc zapis jest dobry - komentuje nową wersję projektu.
Z kolei przedstawiciele pracodawców przyznają, że należy nadal popracować nad ostateczną wersją definicji pracy zdalnej.
- Obecnie jest zapisane, że może być ona wykonywana w miejscu zamieszkania lub w innym miejscu uzgodnionym przez pracownika z pracodawcę. Analizujemy skutki tej definicji. Zastanawiamy się, czy przy takim podejściu damy odpowiednią elastyczność stronom stosunku pracy - zwraca uwagę inny z naszych rozmówców, który reprezentuje stronę pracodawców.
Do czego dopłaty?
Natomiast pewne jest, że nie da się uniknąć dalszych rozmów na temat kosztów, jakie ma ponosić pracodawca, którego pracownicy pracują z domu. To temat, który od początku prac nad zmianą przepisów powodował największy problem.
- Związki zawodowe zabiegały o to, żeby pracodawcy pokrywali wszystkie koszty związane pośrednio i bezpośrednio z pracą zdalną, ale strona pracodawców od początku kładzie nacisk, by na poziomie zakładu określać na jakich zasadach, komu i w jakiej kwocie te koszty będą pokrywane - wyjaśnia nasz rozmówca.
Dodaje też, że w nowej wersji projektu znalazł się przepis, który stanowi, że pracodawca uzgadnia w porozumieniu z pracownikiem koszty narzędzi i materiałów, z których korzysta w czasie pracy zdalnej. Pracodawcy będą chcieli go doprecyzować, by uniknąć sytuacji, że z każdym pracownikiem z osobna rozmawiają o warunkach pracy zdalnej i jej kosztach. Co ważne, ten otwarty katalog został powiększony o zwrot kosztów energii elektrycznej oraz dostępu do internetu.
Zdaniem pracodawców doprecyzowania wymaga również przepis mówiący o tym, że pracodawca ma pokrywać koszty związane z wykonywaniem pracy zdalnej. Pytanie, czym dokładnie są te koszty. Czy papier toaletowy, mydło, woda, prąd, internet, herbata czy kawa, które w każdym biurze zapewnia pracodawca, powinny być wliczane?
- Jesteśmy zwolennikami tego, by pokrywać elementy niezbędne do wykonywania pracy zdalnej. Energia elektryczna i internet znajdą tu odzwierciedlenie - uważa przedstawiciel pracodawców.
Z kolei strona związkowa mówi tak: - Nie widzę jakiegokolwiek uzasadnienia, by jakiekolwiek koszty związane z pracą zdalną były po stronie pracownika i dodatkowo go obciążały. Stoimy na stanowisku, by ekwiwalent obejmował wszelkie możliwe koszty, jakie ponosi pracownik w związku z wykonywaniem pracy zdalnej, a nie żeby były one tratowane wybiórczo. Do tych kosztów wchodzi nie tylko prąd i internet, ale także opłata za inne media takie jak woda, ogrzewanie czy wywóz śmieci. Co więcej, niedawno sąd w Szwajcarii orzekł, że pracodawca powinien zwrócić pracownikowi część czynszu, skoro dom stał się jego nowym biurem. To również jest punkt warty poddania pod dyskusję, tym bardziej, że pracodawcy sporo oszczędzają na pustych biurach - wskazuje nasz rozmówca.
Zwraca też uwagę na to, że udało się wprowadzić do projektu tak naprawdę jedyną kwestię uzgodnioną z pracodawcami, mianowicie to, że wszelkie koszty, ekwiwalenty czy ryczałty, jakie będzie pracownik otrzymywał tytułem pracy zdalnej, będą zwolnione z wszelkich form opodatkowania.
- W praktyce oznacza to, że jeżeli pracownik dostanie jakąkolwiek dopłatę do pracy zdalnej, to nie będzie to stanowiło przychodu w rozumieniu przepisów prawa o podatku dochodowym od osób fizycznych - wyjaśnia.
KOMENTARZE (2)