- Oczekiwania przedsiębiorców były formułowane od wielu miesięcy: ustawa o weryfikacji szczepień, taka, która chroni prawa pracownika i pracodawcy. Tymczasem rząd w projekcie ustawy o szczególnych rozwiązaniach dotyczących ochrony życia i zdrowia obywateli w okresie epidemii COVID-19 proponuje testowanie pracowników.
- Wiceprezes BCC Łukasz Bernatowicz zaznacza, że projekt ustawy powoduje, iż wracamy do punktu wyjścia, a może nawet cofamy się. - Przedsiębiorcom, którzy od dwóch lat zmagają się z pandemią i jej skutkami, chaosem związanym z Polskim Ładem, wysokimi cenami energii i gazu oraz wysoką inflacją, rząd funduje wisienkę na torcie w postaci tej ustawy - mówi.
- Również związki zawodowe krytykują projekt ustawy. - Wszelkie przejawy przerzucania odpowiedzialności rządu za walkę z pandemią na pracodawców i pracowników będzie przez nas - Forum Związków Zawodowych, z góry odrzucane. Zajmowanie się tym projektem, poświęcanie mu czasu i dociekliwość w zakresie zapisów nie zmieni intencji rządzących - ocenia Grzegorz Sikora z FZZ.
Do Sejmu wpłynął poselski projekt ustawy o szczególnych rozwiązaniach dotyczących ochrony życia i zdrowia obywateli w okresie epidemii COVID-19. Według nowych przepisów pracownikowi będzie przysługiwało prawo do nieodpłatnego testu, a pracodawca będzie mógł żądać jego wyniku.
Osoby, które nie poddadzą się testom, mogą słono za to zapłacić - 15 tys. zł odszkodowania. Pracownik, który zaraził się wirusem i ma uzasadnione podejrzenie, że do zakażenia doszło w zakładzie pracy lub innym miejscu wyznaczonym do wykonywania pracy, może wystąpić o odszkodowanie. Jeżeli pracodawca potwierdzi, że zarażony pracownik miał kontakt z innym, który nie wykonał testu, musi w ciągu 3 dni przekazać wniosek do wojewody. Ten z kolei będzie musiał wszcząć postępowanie.
Co, jeśli firma zrezygnuje z testowania pracowników? Wówczas to ona będzie musiała decyzją wojewody zapłacić 15 tys. zł odszkodowania zakażonemu pracownikowi.
Więcej na temat przeczytasz tutaj: Weryfikacja covidowa po nowemu. Nie zrobisz testu, możesz zapłacić 15 tys. zł
Krytyka ze strony pracodawców
Pracodawcy negatywnie oceniają projekt ustawy.
- Od dłuższego czasu zabiegaliśmy o udostępnienie pracodawcom możliwości testowania pracowników oraz przyznanie uprawnienia do weryfikacji statusu osoby zatrudnionej przez pracodawcę. Kierunek zaproponowanych w nowym projekcie ustawy rozwiązań jest jednak dla bardzo zaskakujący - opiera się głównie na przerzuceniu na pracodawców całego ryzyka i odpowiedzialności za działanie - komentuje w rozmowie z PulsHR.pl Robert Lisicki, dyrektor departamentu pracy Konfederacji Lewiatan.
W podobnym tonie wypowiada się Hanna Mojsiuk, prezes Północnej Izby Gospodarczej w Szczecinie, która zaznacza, że oczekiwania przedsiębiorców były formułowane od wielu miesięcy: ustawa o weryfikacji szczepień, taka, która chroni prawa pracownika i pracodawcy.
- Jako rozwiązanie problemu z galopującą liczbą zakażeń proponuje nam się ustawowego dziwoląga, który wprowadza wiele zamieszania, a nie rozstrzyga żadnych wątpliwości. Pracodawcy będą mogli zażądać przedstawienia negatywnego wyniku testu, który będzie nieobowiązkowy. Pracownik może odmówić przedstawienia go i nie spotka go za to żadna konsekwencja. Jeżeli dojdzie do zakażenia, to osoby nieprzetestowane będą potencjalnymi podejrzanymi o zakażenie. A co jeżeli wykonania testu odmówi kilkadziesiąt osób? Będzie losowanie winnego? Co jeżeli podejrzany będzie zaszczepiony? Co jeżeli zakażony zostanie zaszczepiony, a podejrzanym o zakażenie też będzie zaszczepiony? Jak będzie wyglądać śledztwo? Kto będzie prokuratorem, a kto sędzią ? Czy pracownicy będą donosić na siebie nawzajem tylko po to, by otrzymać odszkodowanie? I jak w tym wszystkim ma odnaleźć się wojewoda, który będzie niczym Sherlock Holmes i będzie musiał znaleźć winnego zakażenia innego pracownika? Mam wrażenie, że zaproponowano nam rozwiązanie, które mnoży zamęt i nie jest odpowiedzią na żaden problem przedsiębiorców. Ta propozycja ustawy to największe nieporozumienie legislacyjne jakie widzieliśmy – mówi Hanna Mojsiuk.
Wątpliwości ma również Robert Lisicki. Jak ocenia, sama idea procedury ustalania tego, czy do zachorowania doszło na terenie zakładu pracy i włączenie w nią pracodawców jest abstrakcyjna.
- Co jeśli w grupie pracowników będzie kilka nieprzetestowanych osób – kto z nich ma odpowiadać za zakażenie i wypłacić odszkodowanie? Czym miałby się kierować wojewoda przy ustalaniu odpowiedzialności przy kilkudziesięciu osobach zaangażowanych sprawę? Co tygodniowe zbieranie danych od wszystkich pracowników, zaangażowanie w sprawy o odszkodowania wywołałaby dezorganizację działań pracodawców – mówi Lisicki.
- Ta część projektu jest nie do przyjęcia przez pracodawców. To unikanie podjęcia działań przeciwdziałających rozpowszechnianiu się COVID-19 przez ograny państwowe i przerzucanie odpowiedzialności na pracodawców. Nie mamy żadnych inicjatyw w sferze publicznej, nie wprowadzamy obowiązku sczepień a angażujemy tylko pracodawców w dodatkowe procedury. Nie zgadzamy się z takim podejściem – dodaje dyrektor Konfederacji Lewiatan.
Łukasz Bernatowicz nie ma wątpliwości, że to, co należało zrobić - i o co od dawna apeluje BCC - to wprowadzenie przez rząd certyfikatów covidowych, podobnie jak funkcjonuje to w niemal całej UE (Fot. Shutterstock)
W podobnym tonie wypowiada się Łukasz Bernatowicz, wiceprezes BCC, który zaznacza, że projekt ustawy powoduje, że wracamy do punktu wyjścia, a może nawet cofamy się.
- BCC od początku stał na stanowisku, że rozwiązania, które ma regulować ustawa, powinny dawać narzędzia rządowi, który jest zobowiązany do walki z pandemią, a nie przerzucać obowiązki na przedsiębiorców. Zwracaliśmy wielokrotnie uwagę, że to nie przedsiębiorcy mają być na pierwszym froncie walki z pandemią, tylko rząd. Tymczasem projekt ustawy nakazuje testowanie pracowników. Jeśli ktoś tego nie zrobi, będzie mógł zostać uznanym za osobę winną zakażenia współpracowników. To z kolei daje podstawę do ubiegania się o odszkodowanie. Ten wątek to absolutne nieporozumienie generujące prawny chaos. Zakażony pracownik będzie miał prawo ubiegać o odszkodowanie od osoby, która nie się przetestowała, a może wręcz od pracodawcy, który takiego pracownika dopuścił do pracy. Pamiętajmy jednak, że zgodnie z konstrukcją polskiego prawa dochodzący odszkodowania musiałby udowodnić, że zakaził się od konkretnej osoby. Ciężar dowodu spoczywa bowiem na osobie, która z danego zdarzenia wywodzi skutki prawne - mówi w rozmowie z PulshR.pl Łukasz Bernatowicz.
- Zaproponowana konstrukcja jest więc utopijna i niemożliwa do zastosowania, ponieważ równie dobrze osoba ta mogła zostać zakażona w domu, w sklepie czy w tramwaju. Innymi słowy, nie da się udowodnić zakażenia w pracy bez zastosowania specjalistycznych, naukowych metod. Na koniec mogłoby się okazać, że to pracodawcy są winni zakażeń w miejscach pracy. Można by wówczas na nich zrzucić odpowiedzialność za nieskuteczną walkę z pandemią - dodaje Bernatowicz.
Łukasz Bernatowicz nie ma wątpliwości, że to, co należało zrobić - i o co od dawna apeluje BCC - to wprowadzenie przez rząd certyfikatów covidowych, podobnie jak funkcjonuje to w niemal całej UE.
- Przedsiębiorcom, którzy od dwóch lat zmagają się z pandemią i jej skutkami, chaosem związanym z Polskim Ładem, wysokimi cenami energii i gazu oraz wysoką inflacją, rząd funduje wisienkę na torcie w postaci tej ustawy - podkreśla wiceprezes BCC.
Również Federacja Przedsiębiorców Polskich (FPP) ma sporo wątpliwości, dlatego też skierowała do marszałek Sejmu pismo z uwagami. W piśmie przedsiębiorcy podkreślają, że tzw. „uzasadnieniem” podejrzenia o zakażeniu w pracy będzie sam fakt kontaktu, lub nawet używania wspólnej zamkniętej przestrzeni, np. windy oraz fakt, że wirus przenosi się bardzo łatwo.
- Owo przekonanie, jeżeli będzie podzielone przez wojewodę, będzie skutkowało znacznymi konsekwencjami finansowymi. Wojewodzie będzie zatem przysługiwało praktycznie nieograniczona sfera uznania. W dzisiejszym prawie taki zakres uznaniowości jest niespotykany. W nowoczesnym prawodawstwie obciążanie osób prywatnych będących pracownikami na podstawie co najwyżej poszlak jest po prostu niedopuszczalne. Mniej rygorystyczny standard dowodowy, niż „twardy” dowód, jest wprawdzie znany prawu, ale tylko w sytuacji, gdy zobowiązanie jest związane z nagannym zachowaniem lub zaniedbaniem albo osiąganiem korzyści, które daje racjonalne podstawy do przyjęcia domniemania, albo, gdy odpowiedzialność w interesie publicznym przyjmuje na siebie państwo - czytamy w piśmie wystosowanym do marszałek Sejmu.
Pogorszenie relacji pracowni-pracodawca
FPP zwraca także uwagę, że takie ustawa zaburzy relacje pracodawcy z pracownikiem.
- Aby zmniejszyć ryzyko zakażenia koronawirusem w miejscu pracy, pracodawcy powinni móc weryfikować status zdrowotny pracowników oraz osób związanych stosunkiem cywilnoprawnym. Natomiast nie do przyjęcia jest propozycja, aby pracodawcy musieli występować z roszczeniami przeciwko tym pracownikom, którzy są niezaszczepieni i spowodowali wzrost zachorowalności w zakładzie pracy - wśród współpracowników i osób trzecich. Występowanie z pozwami przeciwko pracownikom nie jest społecznie oczekiwanym kierunkiem rozwiązania problemu. To droga do eskalacji konfliktów w stosunkach pracy – komentuje Marek Kowalski, przewodniczący FPP.
Potencjalny koszt testowania sięgałby nawet 30 mld zł w skali roku – komentuje Marek Kowalski z FPP. (Fot. Shutterstock)
2 mln testów dziennie to 30 mld zł
FPP zwraca także uwagę na koszty i liczbę testów, które po wejściu w życie ustawy trzeba będzie wykonać. W ich ocenie średnia dobowa liczba testów sięgałaby nawet 2 mln - biorąc pod uwagę, że niestosowanie wymogu testowania naraża pracodawcę na sankcje finansowe.
- Koszt wykonania testu antygenowego to 35,83 zł, zaś szybkiego testu RT-PCR 197 zł. Przyjmując, że 3 proc. wykonywanych testów będą stanowić badania PCR (co odpowiada szacunkowej maksymalnej wydolności systemu), zaś resztę testy antygenowe, potencjalny koszt testowania sięgałby nawet 30 mld zł w skali roku – komentuje Marek Kowalski.
Zastrzeżenia dotyczące testowania w miejscu pracy ma także Robert Lisicki. Jak zaznacza, słabością projektu jest brak jakichkolwiek uprawnień po stronie pracodawców co do zmiany organizacji pracy i możliwości wyłączenia pracowników z procesu pracy.
- Po co pracodawcy informacja o negatywnym bądź pozytywnym teście, skoro nie może nic z nią zrobić? - pyta Lisicki.
Związkowcy są na "nie"
Również związki zawodowe krytykują projekt ustawy.
- Wszelkie przejawy przerzucania odpowiedzialności rządu za walkę z pandemią na pracodawców i pracowników będzie przez nas - Forum Związków Zawodowych, z góry odrzucane. Zajmowanie się tym projektem, poświęcanie mu czasu i dociekliwość w zakresie zapisów nie zmieni intencji rządzących. Zajmowanie się tą ustawą to przyzwolenie na grę na czas, jaką prowadzą rządzący – podkreśla w rozmowie z PulsHR.pl Grzegorz Sikora, dyrektor ds. strategii i rozwoju w Forum Związków Zawodowych. - To rząd jest odpowiedzialny za walkę z pandemią i to rząd powinien tę odpowiedzialność ponosić na poziomie instytucji, które mu podlegają – dodaje.
Projekt ustawy negatywnie ocenia także Piotr Ostrowski, wiceprzewodniczący OPZZ.
- Walka z pandemią powinna być dla rządu absolutnym priorytetem, ale rząd umywa w tej sprawie ręce. Zrzuca z siebie odpowiedzialność i przerzuca ją na poziom zakładów pracy - na pracodawców i pracowników. A nawet zachęca do tego, aby pracownicy nawzajem na siebie donosili - komentuje Ostrowski na Facebooku.
Interesują Cię biura, biurowce, powierzchnie coworkingowe i biura serwisowane? Zobacz oferty na PropertyStock.pl

KOMENTARZE (1)