- W świetle obowiązujących umów każda ze stron mogła, bez wskazywania uzasadnienia, zakończyć współpracę za miesięcznym okresem wypowiedzenia. Archidiecezja krakowska zamierza z tego prawa skorzystać i zakończyć współpracę z dotychczasowym biurem prasowym z zachowaniem wszystkich praw, które przysługują w świetle podpisanych umów - zaznaczono. Kuria nie podała powodów takiej decyzji, ani tego, kto zastąpi dotychczasowych pracowników.
W sobotnim oświadczeniu pojawiło się więcej szczegółów. Jak poinformowano Joanna Adamik 10 sierpnia w piśmie skierowanym do metropolity krakowskiego abp Marka Jędraszewskiego sama poprosiła o zwolnienie. Zacytowano fragment tego pisma: (…) wyrażając szczerą wdzięczność za ostatnie lata i miesiące pracy i służby dla Księdza Arcybiskupa, także za wszystkie gesty i słowa osobistej życzliwości wobec mnie i moich bliskich, proszę o zwolnienie mnie z obowiązków.
Prośba została ostatecznie przyjęta 19 września przy zachowaniu umownego miesięcznego trybu wypowiedzenia i wynagrodzenia, pomimo rezygnacji ze świadczenia pracy - podała kuria.
W pożegnalnym mailu, który w piątek wysłała do dziennikarzy, dziękując za ponad dwa lata współpracy Adamik napisała, że oddała się do dyspozycji swojego przełożonego. Jednocześnie poinformowała, że w czwartek pracownice biura otrzymały od ekonoma diecezji całkowicie zaskakująca dla nich informację, że decyzją księdza arcybiskupa Marka Jędraszewskiego, metropolity krakowskiego, z dniem 1 października cały nasz pięcioosobowy zespół biura prasowego kończy pracę i tworzony jest nowy.
- Nie znamy przyczyn tej decyzji, nikt nam wcześniej nie przedstawił żadnych merytorycznych uwag na temat jakości naszej pracy - zaznaczyła Adamik. Podkreśliła, że wielokrotnie prosiła, również w formie pisemnej, o usprawnienie komunikacji między biurem a przełożonym. - Gdy nie otrzymałam odpowiedzi, oddałam się do dyspozycji Przełożonego. Decyzję Księdza Arcybiskupa o zwolnieniu całego zespołu szanujemy, ma do tego prawo, chociaż nie rozumiemy jej przyczyn, a forma jej przekazania jest bardzo bolesna - napisała Adamik.
Przypomniała, że zespół tworzyło pięć kobiet z dziećmi na utrzymaniu które z oddaniem, przekonaniem i wszelkimi umiejętnościami, które posiadamy, i które nabyłyśmy przez ten czas, starały się służyć Kościołowi krakowskiemu i powszechnemu.
- Był to trudny, ale i piękny czas wyzwań, nauki, prób i wiary w to, że nasza praca bez limitu czasu, bez ograniczeń, mimo chorób, świąt, rozstania z najbliższymi ma sens, że jest przydatna Państwu, potrzebna ludziom, użyteczna Kościołowi i miła Bogu - podkreśliła Adamik.
Czytaj więcej: Jaka jest dyskryminacja w pracy w Polsce?
W imieniu zespołu dziękowała za ponad dwa lata wspólnej pracy, pochwały, słowa wsparcia, wdzięczności, cierpliwość i zrozumienie, że nie wszystko zależało od nich i poprosiła o modlitwę. - Wielką wdzięczność wyrażamy osobom życia konsekrowanego archidiecezji krakowskiej i we wszystkich miejscach w Polsce i zagranicą, którzy z wielkim sercem i życzliwością wspierali naszą pracę - podkreśliła.
Adamiak w sobotę odniosła się do treści kolejnego oświadczenia Kurii. - Nareszcie wiem! Zwolnili mnie i Kasię Katarzyńską za to, że nie mamy mężów, tylko samotnie (dodam, że z wyboru i będąc praktykującymi katoliczkami) wychowujemy adoptowane dzieci i jesteśmy rodzinami zastępczymi dla innych dzieciaków, a Monika Jaracz tylko za to, że nie ma męża ani dzieci... Czy mamy rozumieć, że wierzące, praktykujące samotne matki, także adopcyjne, nie mają miejsca w Kościele katolickim i nie mogą mu służyć? Gdzie to jest napisane w Piśmie Świętym lub Katechizmie Kościoła? Stracić pracę za brak męża... Dodam, że Ksiądz Arcybiskup odwiedził nas w domu na początku naszej pracy, zna nasze dzieci, rodziny, wielokrotnie się z nimi spotykał, rok temu ochrzcil córkę Kasi, dzieci go uwielbiały i od czwartku nie mogą uwierzyć, że ich kochany Ksiądz je porzucił. Może mi to wytłumaczyć jakiś mądry Kapłan? Wolno nam iść z dziećmi jutro na niedzielną Mszę św., czy najpierw musimy znaleźć mężów? - napisała na Facebook.

KOMENTARZE (1)