• Wzrost płacy minimalnej w Polsce niewiele zmienił w aspekcie zatrudniania cudzoziemców ze Wschodu.
• Większość firm posiłkująca się kadrą z Ukrainy już wcześniej pracowała na stawkach zbliżonych do wprowadzonego z początkiem roku nowego minimum.
• Większy problem stanowią dla przedsiębiorców przepisy i niewydolność urzędów w załatwianiu formalności związanych z pracą obcokrajowców w Polsce.

Z początkiem roku obowiązującą w Polsce minimalną stawką wynagrodzenia godzinowego jest 13 złotych brutto. Zmiany te dotyczą również obcokrajowców zatrudnionych w Polsce, głównie ze Wschodu, pracujących w większości w oparciu o umowy cywilno-prawne.
Według analiz Grupy Progres, zmiany przepisów niewiele na tym rynku zmieniły. Stawki oferowane już wcześniej cudzoziemcom (głównie z Ukrainy, ale też Białorusi czy Mołdawii) były zbliżone do nowego progu. Znajduje to potwierdzenie także w raporcie z badania ("Obywatele Ukrainy pracujący w Polsce") przeprowadzonego przez Narodowy Bank Polski jeszcze w 2015 roku. Średni dochód na rękę obywatela Ukrainy w aglomeracji warszawskiej wynosił już wtedy 2 105 zł.
Najwięcej, według raportu, zarabiali cudzoziemcy pracujący w sektorze remontowo-budowlanym (2 729 zł), a najmniej osoby świadczące usługi dla gospodarstw domowych (1 826 zł).
- Większość firm zatrudniających cudzoziemców przyjęła zmiany bez jakiejkolwiek reakcji i jest to dobry sygnał. Nowe przepisy nie uderzyły w rynek, raczej wyrównały regionalne czy sektorowe różnice w poziomie wynagrodzeń - komentuje Marcin Kołodziejczyk, dyrektor ds. rozwoju projektów międzynarodowych w Grupie Progres.
Optymistyczne prognozy
Perspektywa wzrostu dla naszego kraju jest póki co dobra. Wszystko wskazuje więc na to, że firmy będą potrzebować pracowników ze Wschodu, bo alternatywy dla nich w Polsce nie ma. Coraz więcej firm przełamuje też finansowe czy kulturowe opory.
- W naszym przypadku możemy mówić o 10-krotnym wzroście na przestrzeni roku liczby Ukraińców, którym znajdujemy pracę w Polsce. Wiele wskazuje na to, że dynamika ta może zostać utrzymana, zwłaszcza, że coraz więcej pracodawców dostrzega zalety korzystania z ukraińskiego personelu, mimo naturalnie wyższych, globalnych kosztów – dodaje Marcin Kołodziejczyk.
Trzeba wziąć pod uwagę, że na imigrantów ze Wschodu otwierają się też inne kraje, jak Węgry czy Czechy, borykające się z podobnym deficytem kadry. Na nasze szczęście nie są to tak duże i atrakcyjne rynki, by zmieniły główny kierunek migracji Ukraińców, ale sytuację może kiedyś zmienić otwarcie rynku niemieckiego, z czym trzeba się liczyć.

KOMENTARZE (0)