Choć Ukraińcy z chęcią wracają do Polski, to nie wszystkie procesy refutacyjne cieszą się wśród nich takim samym zainteresowaniem. W obawie o własne bezpieczeństwo, Ukraińcy unikają zatrudnienia w miejscach, które znajdują się w czerwonej czy żółtej strefie.

- Pracownicy z Ukrainy wracają do Polski do pracy. Głównie to młode osoby przed 35 rokiem życia i ze średnim wykształceniem - wynika z „Barometru Polskiego Rynku Pracy” Personnel Service.
- Jednak nie każda oferta pracy cieszy się takim samym zainteresowaniem z ich strony.
- Jak wskazują eksperci z Personnel Service, unikają zatrudnienia w miejscach, które znajdują się w czerwonej czy żółtej strefie.
Od soboty 3 października 2020, w czerwonej strefie znajduje się aż 16 powiatów oraz Sopot. Natomiast w żółtej 28 powiatów, w tym także Gdańsk, Gdynia, Rzeszów, Kielce, Nowy Sącz czy Szczecin. W sumie to 51 powiatów, w których obowiązują obostrzenia dotyczące m.in. organizowania kongresów i targów, limitu osób w siłowniach czy kinach oraz na imprezach rodzinnych. Okazuje się jednak, że rozporządzenie wpływa też na lokalny rynek pracy i mniejsze zainteresowanie zatrudnieniem w tych regionach ze strony pracowników z Ukrainy.
Strefy odstraszają
Z doświadczeń Personnel Service wynika, że na rekrutacje w miejscach, które znajdują się w czerwonej albo żółtej strefie zgłasza się nawet 11-krotnie mniej chętnych, niż w regionach, w których nie obowiązują obostrzenia. Dla przykładu, do fabryki, w której nie było przypadku koronawirusa rekrutuje się nawet 100-150 osób tygodniowo. Natomiast w zakładach, w którym wykryto tę chorobę, zainteresowanie spada do kilkunastu pracowników.
- Spadek podaży pracowników w regionach, o których mówi się głośno, że występuje tam duża liczba zachorowań na koronawirusa, jest powszechnym zjawiskiem. Pracownicy się boją, więc wolą szukać pracy tam, gdzie jest bezpiecznie. To oczywiście generuje problemy dla pracodawców. Chociaż przez obostrzenia spada popyt na kadrę w restauracjach czy hotelach, to duże zakłady nadal potrzebują pracowników, a o tych jest trudniej w momencie, gdy w danym regionie ogłoszona zostanie czerwona czy żółta strefa - dodaje Krzysztof Inglot, prezes Personnel Service i ekspert rynku pracy.
Dodaje, że awersja do ryzyka i troska o własne bezpieczeństwo to naturalna postawa w obliczu panującej epidemii. Dlatego nie należy się dziwić, że pracownicy z Ukrainy wolą unikać pracy w czerwonych strefach. Zwłaszcza, że dla nich jako osób spoza naszego kraju, nie jest oczywiste, dlaczego dany region znalazł się w żółtej czy czerwonej strefie. A np. w Sopocie jest to pochodna wzmożonego ruchu turystycznego, który teraz ustał całkowicie.


KOMENTARZE (0)