Sytuacja związana z rozwojem pandemii koronawirusa jest wyjątkowo dynamiczna. Walcząc z rosnącą liczbą zachorowań kolejne państwa wprowadzają nowe restrykcje, a nawet całkowity lockdown. Taki stan rzeczy nie pozostaje bez wpływu na rynek ofert pracy dla Polaków w Polsce i za granicą.
- Praca w Polsce i za granicą to dwa różne tematy. Na sytuację w Polsce wpływa bezpośrednio sytuacja finansowa firm, których często nie stać na utrzymanie obecnych pracowników, nie mówiąc o pozyskiwaniu nowych. Praca za granicą, w bogatszych państwach, obarczona jest z kolei komplikacjami spowodowanymi obostrzeniami związanymi z pandemią – wyjaśnia Adam Lis z serwisu z ogłoszeniami o pracę Jober.pl.
Swoboda przemieszczania się to jedno z podstawowych praw przysługujących mieszkańcom Unii Europejskiej. Musimy jednak pamiętać, że szczególnie w czasach globalnej walki z koronawirusem nie jest ona nieograniczona.
Państwa członkowskie nie mogą odmawiać wjazdu na swoje terytorium. Mogą jednak wprowadzić regulacje, które mają na celu walkę z epidemią, szczególnie jeśli dana osoba przyjeżdża ze strefy „czerwonej”. Władze mogą wówczas wymagać poddania się kwarantannie lub udostępnienia negatywnego wyniku testu na COVID-19.
- Tak się stało w przypadku chociażby Niemiec, które wymagają ważnego testu na obecność wirusa lub 14-dniowej kwarantanny – podkreśla Adam Lis.
Obostrzenia jednak nie zatrzymują wszystkich chętnych. Jak podkreślają eksperci europa.jobs, pojawia się coraz więcej zapytań o pracę – kandydaci nie są pewni, czy wyjazd za granicę w obecnej chwili jest możliwy - panuje duża dezinformacja.
Aplikujący są świadomi, że w większości przypadków będą musieli przebywać na kwarantannie 14 dni bez pobierania wynagrodzenia, a mimo to decydują się na takie rozwiązanie w celu uzyskania dobrze płatnej pracy. Często skuszeni wizją nawet 2- lub 3-krotnie wyższych zarobków i szczególnie przy obecnym, bardzo korzystnym, kursie euro.
Zobacz: Pandemia nie zatrzymała migracji. Polacy emigrują mimo nakazu kwarantanny
Migranci poszkodowani
Rzeczywistość jednak nie napawa optymizmem. Jak wyliczyła Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) pandemia koronawirusa szczególnie dotknęła migrantów i osoby poszukujące pracy poza granicami swojego kraju. Należy bowiem wziąć pod uwagę, że są to często osoby niezamożne, z mniejszych miejscowości i słabiej rozwiniętych części kraju, dla których np. sezonowa praca w Niemczech czy Francji jest jedyną szansą uzyskania dochodu, pozwalającego zapewnić byt rodzinie przez cały rok.
Osoby poszukujące pracy zagranicą myśleli dotychczas w dużej części o takich branżach jak gastronomia, hotelarstwo i turystyka. Te sektory gospodarki są szczególnie dotknięte obostrzeniami w całej Europie, co widać przede wszystkim w liczbie ofert.
- Nie jesteśmy w stanie przewidzieć, jakie będzie zapotrzebowanie w najbliższych miesiącach, ale najbardziej stabilne będą prawdopodobnie biznesy, które opierają się na internecie. Specjaliści IT oraz inni pracownicy, którzy swoje obowiązki są w stanie wykonywać zdalnie, mogą czuć się bezpiecznie. Najbardziej ucierpią pracownicy fizyczni i osoby, których obecność jest wymagana w miejscu pracy, zwłaszcza jeśli jest to wyjazd do kraju objętego lockdownem – przewiduje Adam Lis.
Pracującym za granicą nie pomaga także forma podpisywanej umowy. Często są to osoby zatrudnione na umowach czasowych, co oznacza, że zwykle tracą pracę jako pierwsze. Negatywnie na rynek ofert wpływa także rosnące bezrobocie w całej Europie. W wielu krajach Unii mogą pojawić się nastroje niechętne wobec obcokrajowców postrzeganych jako konkurencja na rynku pracy.
Fiskus nie zachęca
Nie bez znaczenia są także kwestie podatkowe obowiązujące w Polsce.
Ministerstwo Finansów zapowiedziało, że obowiązująca od 2008 r. ulga abolicyjna zostanie zlikwidowana. Obowiązująca ulga dotyczy podatników, którzy uzyskali przychód za granicą Polski, w państwach, z którymi umowy o unikaniu podwójnego opodatkowania przewidywały stosowanie metody proporcjonalnego odliczenia.
Mówiąc w uproszczeniu – metoda ta pozwala do końca bieżącego roku zastosować zwolnienie od podatku w Polsce dochodu osiągniętego za granicą. Po 1 stycznia 2021 roku nadal będzie można odliczyć ulgę, ale tylko do wysokości nieprzekraczającej kwoty wolnej od podatku. W praktyce suma odliczenia od podatku dochodowego nie będzie mogła przekroczyć 1 360 zł.
Dla wielu osób pracujących okresowo za granicą będzie to oznaczało konieczność zapłaty większego podatku, ponieważ będą one musiały pokryć różnice pomiędzy podatkiem obowiązującym w danym kraju oraz w Polsce. A ponieważ polski system podatkowy okazuje się zazwyczaj mniej korzystny, trzeba liczyć się ze sporymi kosztami, które uszczuplą zarobki z zagranicznych wyjazdów.
Kluczową kwestią dla ustalenia, czy musimy zapłacić podatek w Polsce w sytuacji, gdy pracujemy za granicą, jest nasza rezydencja podatkowa, czyli miejsce zamieszkania dla celów podatkowych. Ustalenie rezydencji podatkowej pozwala określić, kto i w jakim zakresie podlega opodatkowaniu w danym państwie oraz gdzie konkretnie podlega nieograniczonemu obowiązkowi podatkowemu.
Jeśli podlegamy mu w Polsce, oznacza to konieczność opodatkowania przed polskim fiskusem całości osiągniętych dochodów (w tym uzyskanych za granicą), o ile umowa o unikaniu podwójnego opodatkowania zawarta między Polską a danym krajem nie stanowi inaczej.
Gdzie jest twoje centrum?
Nieograniczony obowiązek podatkowy na terenie Rzeczypospolitej Polskiej dotyczy osób, które:
- posiadają na terytorium Polski centrum interesów osobistych lub gospodarczych lub
- przebywają na terytorium Polski dłużej niż 183 dni w roku podatkowym.
Ustawa nie określa co dokładnie oznacza „centrum interesów osobistych i gospodarczych”. Samo pojęcie jednak było wielokrotnie przedmiotem interpretacji organów podatkowych.
Zgodnie z interpretacjami, „centrum interesów osobistych” to miejsce (kraj), w którym dana osoba posiada najwięcej powiązań osobistych (rodzinnych), towarzyskich, miejsce, w którym podejmuje aktywność społeczną, kulturalną, polityczną, obywatelską, w którym należy do organizacji/klubów, uprawia hobby. Największe znaczenie przypisuje się miejscu przebywania rodziny, głównie współmałżonka (partnera życiowego) oraz małoletnich dzieci.
Natomiast „centrum interesów gospodarczych” oznacza miejsce prowadzenia działalności zarobkowej, czyli kraj, w którym dana osoba uzyskuje większość swoich dochodów (przychodów), posiada inwestycje, majątek ruchomy i nieruchomy, polisy ubezpieczeniowe, zaciągnięte kredyty oraz konta bankowe.
183 dni to suma dni, gdzie podatnik fizycznie był obecny na terytorium państwa, w którym świadczył pracę.
Z komentarza do Modelowej Konwencji OECD w sprawie podatku od dochodu i majątku wynika, iż każda część dnia, nawet bardzo krótka, spędzona przez podatnika w danym państwie liczy się jako dzień obecności w tym państwie (w praktyce będzie nim dzień przybycia i dzień wyjazdu, wszystkie inne dni spędzone w danym państwie, w tym soboty i niedziele, święta, urlopy i dni choroby). Do przedmiotowego okresu nie wlicza się natomiast dni spędzonych w danym państwie w czasie przejazdu między dwoma miejscami położonymi poza tym państwem.
Eksperci zwracają uwagę, że warto rozważyć, czy korzystniejszym miejscem naszej rezydencji podatkowej nie byłoby państwo, w którym uzyskujemy dochód, szczególnie jeśli pracuje tam nasz małżonek i mamy możliwość zapisać dzieci do miejscowego przedszkola czy szkoły.
KOMENTARZE (1)