- Wprowadzone przepisy miały utrudnić działania nieuczciwym firmom, które nielegalnie załatwiały dokumenty, np. po to, by ułatwić wjazd do zachodniej części strefy Schengen. Niemniej jednak utrudniło to także pracę uczciwych spółek; czas oczekiwania na oświadczenia jest dość długi - mówi Paweł Kułaga, prezes Greygoose Outsourcing.
- Trudno jednoznacznie oszacować rotację Ukraińców. Wszystko jest uzależnione od projektu, który realizujemy.
- Z jednej strony mamy obiektywne powody – pracownikom kończy się okres pobytu w ramach ruchu bezwizowego albo wiza robocza typu D. Zdarza się również, że ktoś wraca na Ukrainę, aby uzyskać wizę w ramach ruchu biometrycznego. Z drugiej strony zdarzają się powody osobiste. Wielu Ukraińców przyjeżdża do pracy w Polsce w okresie jesienno-zimowym lub zimowo-wiosennym, natomiast w okresie letnim pracują w swoim gospodarstwie albo decydują się na pracę sezonową w rolnictwie w zachodniej Europie - zazwyczaj jednak pracują na czarnym rynku.
Rotacja jest również uzależniona od okresów produkcyjnych naszych klientów. Współpracujemy z zakładami, gdzie proces produkcyjny jest równomiernie rozłożony przez cały rok, ale też z firmami, gdzie mamy okresy wzmożonej produkcji. Przykładowo, firmy z branży budowlanej zajmujące się tworzeniem prefabrykatów najwięcej produkują w okresie letnim.
- Na rynku pracy deficyt kadrowy jest naprawdę duży, a konkurencja ze strony pracodawców spora. Pracownik z Ukrainy ma więc duży wybór i zdarza się, że odchodzi do innej firmy. Procedura zatrudniania oparta na oświadczeniach sprawia, że Ukraińcy są bardziej mobilni. W ciągu tygodnia mogą legalnie zmienić pracodawcę.
Mówi się, że Ukraińcy chcą pracować w Polsce, ale niewielu myśli o pozostaniu tu na stałe. To prawda?
- Nasza agencja zatrudnia ponad 3 tys. pracowników z Ukrainy. Spośród nich 20 proc. osób ma karty pobytu, które pozwalają na pozostanie w Polsce od jednego roku do trzech lat. Oni biorą pod uwagę dłuższy pobyt w Polsce.
Warto też zwrócić uwagę na fakt, że większość Ukraińców to pracownicy fizyczni, wykonujący proste prace. Często przyjeżdżają do Polski zarobić. Jest też druga grupa osób – specjaliści, którzy myślą o pozostaniu na stałe i ściągnięciu swoich rodzin.
Stawki Ukraińców nie odbiegają od pensji Polaków. Co zatem jest ich atutem?
- Ukraińcy są podobni do Polaków, jeśli chodzi o etykę pracy. Być może pod względem know-how odbiegają od nas - Polacy mają większą wiedzę, którą mogą wykorzystać w procesach zaawansowanych technologicznie. Jednak są zmotywowani do pracy. Muszę przyznać, że gdy zatrudnialiśmy przedstawicieli innej narodowości, to nie sprawdzili się tak dobrze jak Ukraińcy. Ponadto pracownicy zza wschodniej granicy chcą pracować w większym wymiarze pracy tam, gdzie warunki na to pozwalają, czyli wykonywane zadania nie są męczące fizycznie i mentalnie. Jeśli mogą, to pracują ponad 200 godzin miesięcznie, dzięki czemu mogą więcej zarobić.
Wspomniał pan, że Ukraińcy przyjeżdżają przede wszystkim do pracy fizycznej. Co ze stanowiskami, które wymagają wyższych kwalifikacji?
- Zatrudniamy także Ukraińców, którzy posiadają określone kompetencje, np. operatorów wózków widłowych. Gdy przyjeżdżają do Polski, wysyłamy ich na kurs, po którym otrzymują certyfikat pozwalający na pełnoprawne wykonywanie zawodu. Wiele osób pracowało nieoficjalnie na danym stanowisku na Ukrainie, dlatego nie ma papierów potwierdzających umiejętności. Myślę, że to zadanie dla polskiego biznesu, by stworzyć wspólnie programy szkoleniowe w zawodach, które są najbardziej deficytowe. Współpracujemy z Polsko-Ukraińską Izbą Gospodarczą. Naszym głównym celem jest ucywilizowanie rekrutacji na Ukrainie, ale też apel do polskich pracodawców, aby stworzyć odpowiednie szkolenia.
Nie boicie się, że Ukraińcy po zdobyciu kwalifikacji wyjadą z Polski za lepiej płatną pracą?
- Obecnie nie ma takiej możliwości prawnej. Być może za kilka lat to się zmieni. Póki co ruch bezwizowy zezwala na wjazd i pobyt bez wizy na terenie krajów Unii Europejskiej. Tylko Polska stworzyła możliwość pracy po uzyskaniu oświadczenia.
Co przyciąga Ukraińców do Polski?
- Myślę, że pomaga fakt, iż wielu Ukraińców już jest w Polsce, a część założyła tutaj rodziny. Ponadto przyciąga bliskość językowa, kulturowa oraz geograficzna.
Macie swoją spółkę na Ukrainie, która rekrutuje pracowników. Jak dokładnie wygląda współpraca?
- Na Ukrainie mamy spółkę-córkę, która zajmuje się rekrutacją. W tej chwili poszerzamy działalność i szukamy ok. 20 nowych pracowników. Osoby w ukraińskich biurach publikują nasze oferty, kontaktują się z kandydatami, wyjaśniają im warunki pracy, a następnie przesyłają ich dane do Polski. My z kolei zajmujemy się stroną prawną i legalizujemy ich pobyt. Następnie organizujemy transport dla nich oraz nocleg. Po przyjeździe do Polski wdrażamy ich do pracy przez 2-3 dni, np. pomagamy w zorganizowaniu badań medycznych, szkoleń BHP czy stanowiskowych. Jesteśmy również przy podpisaniu umowy z pracodawcą. Na dalszym etapie współpracy Ukraińcy nadal mogą liczyć na nasze wsparcie podczas pobytu w Polsce. Zatrudniamy dwujęzycznych koordynatorów, którzy są przydzielani do konkretnych projektów. Bardzo często są to Ukraińcy mieszkający w Polsce od dłuższego czasu. Nasza usługa jest kompleksowa.
Kompleksowa usługa to większy wkład pracy, ale i wyższa marża...
- Wszystkim klientom przedstawiamy składniki naszej stawki. Marża nie jest jej główną częścią. Zanim przygotujemy wyliczenia, najpierw poznajemy potrzeby klienta – ile osób chce zatrudnić i w jakim czasie. Później sprawdzamy, jak szybko możemy sprowadzić pracowników i za jaką pensję. Do stawki Ukraińca doliczamy koszty danin oraz dodatkowych usług, np. zorganizowania noclegów czy zakupu odzieży roboczej. Dopiero z tej kwoty wyliczamy naszą marżę, która jest uzależniona od liczby godzin spędzonych przy projekcie – klient płaci za roboczogodziny rekruterów.
Jak szybko jesteście w stanie dostarczyć pracownika do zakładu klienta?
- To zależy od profilu poszukiwanego pracownika oraz pory roku – w sezonie letnim rekrutacja trwa nieco dłużej. Średnio zajmuje nam to od tygodnia (zazwyczaj są to pracownicy, którzy posiadają paszporty biometryczne albo wizę) do miesiąca (nowi pracownicy). Nasz rekord to zatrudnienie 300 osób w dwa dni. Muszę jednak zaznaczyć, że współpraca z firmą jest stała – co roku w okresie Bożego Narodzenia produkcja jest zwiększona, byliśmy więc przygotowani.
Czy wprowadzone 1 stycznia 2018 r. przepisy dotyczące zatrudniania obcokrajowców przyspieszyły rekrutację?
- Wprowadzone przepisy miały utrudnić działania nieuczciwym firmom, które nielegalnie załatwiały dokumenty, np. po to, by ułatwić wjazd do zachodniej części strefy Schengen. Niemniej jednak utrudniło to także pracę uczciwych spółek – czas oczekiwania na oświadczenia jest dość długi. Wiem, że ustawodawca jest zaznajomiony z tymi problemami i być może pojawią się jakieś ruchy z jego strony.
Warto dodać, że po pół roku od wprowadzenia nowych przepisów widać poprawę. Problemy pojawiają się głównie w powiatowych urzędach pracy, które prawdopodobnie nie dostały szczegółowych wytycznych dotyczących nowych procedur i prowadziły różną praktykę w tym zakresie. W tej chwili praca urzędników jest bardziej sprawna niż na początku roku.
Zainteresowanie ze strony Ukraińców jest duże? Czy ufają polskiej agencji?
- Za granicą mamy spółkę-córkę działającą zgodnie z ukraińskimi przepisami, a rekruterzy są Ukraińcami. Działamy tam od trzech lat i obecnie rekrutujemy ok. 500 osób miesięcznie. Wypracowaliśmy już swoją markę i rozpoznawalność na tamtejszym rynku.
Jak przekonujecie Ukraińców, by wybrali was, a nie inne agencje?
- Naszym głównym atutem jest fakt, że nie pobieramy opłat od kandydatów. Paradoksalnie zaleta ta została odebrana na początku jako próba oszustwa. 99 proc. pośredników na Ukrainie za znalezienie pracy pobiera prowizje, dlatego gdy nie chcieliśmy pieniędzy, byliśmy w kręgu podejrzeń. Musieliśmy tłumaczyć, że koszty pokrywa pracodawca z Polski, a naszym zadaniem jest znalezienie pracowników, którzy nie odejdą po kilku dniach z firmy. Za to płaci nam klient. Nie wysyłamy pracowników w ciemno tak jak inne ukraińskie agencje.
Ile muszą zapłacić pracownicy ukraińskim agencjom za znalezienie pracy?
- Słyszeliśmy o różnych kwotach. Kilka lat temu, gdy trend wyjazdu za pracą do Polski rozpoczynał się, pobierano opłaty w wysokości 300-400 euro. W tej chwili kwoty te zmalały do 100-200 euro. Zdarzają się jednak różne sytuacje. Przykładowo zadzwonił do nas kiedyś rekruter i zgłosił trzy osoby – włącznie ze sobą – do pracy. Tłumaczył, że to jego krewni. Od zgłoszonych osób pobierał opłatę, sam zaś wycofywał się z wyjazdu. Bywały też przypadki, że sprzedawano numer telefonu do naszych rekruterów. To absurd, zwłaszcza że dane kontaktowe można znaleźć na naszej stronie internetowej. Ukraińcy są jednak coraz bardziej świadomi i wiedzą, że za pracę nie trzeba płacić. Wraz z Polsko-Ukraińską Izbą Gospodarczą współpracujemy w tym zakresie i staramy się zwiększać świadomość ukraińskich pracowników.
KOMENTARZE (1)