Jak informuje Straż Graniczna, od 24 lutego, czyli dnia początku agresji Rosji na Ukrainę, granicę polsko-ukraińską przekroczyło ponad 4,021 mln uchodźców z Ukrainy. To głównie kobiety i dzieci.
Zgodnie z danymi opublikowanymi przez Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej, na dzień 8 czerwca pracę na mocy specustawy podjęło ponad 209 tysięcy z nich. Najwięcej osób zatrudniono w województwach: mazowieckim, wielkopolskim oraz dolnośląskim.
Przygotowując 45. edycję badania "Plany Pracodawców", Instytut Badawczy Randstad postanowił sprawdzić, jakie plany w kwestii zatrudniania cudzoziemców mają polskie firmy.
Przeczytaj: Koniec rynku pracownika? Pracodawcy ostrożniejsi w zatrudnianiu. Podwyżki też wyhamowują
Firmy chcą zatrudniać
Spośród przebadanych przez Randstad firm, przed wojną pracowników z Ukrainy zatrudniało 31 proc. Były to głównie duże firmy (powyżej 250 pracowników) z branży transportowej, magazynowej oraz przemysłowej.
W momencie wybuchu wojny, wiele osób podkreślało, że uciekający do Polski Ukraińcy mogą pomoc w wypełnieniu luk kadrowych w wielu branżach. Z perspektywy ponad trzech miesięcy wiemy, że nie okazało się to proste. Zakaz wyjazdu mężczyzn w wieku 18-60 lat z Ukrainy, minimalny (jednak w niektórych firmach dostrzegalny) wzrost Ukraińców decydujących się wrócić do kraju – mocno wpłynęły na branże oparte na pracy mężczyzn.
Do Polski przyjeżdżają głównie kobiety, dzieci i osoby starsze, co także niesie ze sobą wiele komplikacji.
Zobacz: To czeka Ukraińców w Polsce. Kryzys demaskuje problemy pudrowane od lat
Firmy chcą jednak zatrudniać. Jedna czwarta firm zatrudniła Ukraińców w związku z wybuchem konfliktu, a 28 proc. planuje w najbliższym czasie zatrudnienie pracowników zza wschodniej granicy.
W planowanych formach zatrudnienia dominuje praca tymczasowa lub oparta na umowie cywilnoprawnej – 67 proc. Wśród badanych firm 56 proc. chce zatrudnić na stałe, 21 proc. w ramach praktyk lub staży.
W sumie aż cztery z dziesięciu firm chcą wesprzeć uciekających Ukraińców zatrudnieniem lub już to zrobiły. Wśród tych przedsiębiorstw przeważają duże. W wyniku tego zdecydowanie zwiększyła się liczba zakładów (z jednej dziesiątej do niemal jednej czwartej), w których zatrudnienie znajduje od 7 do 10 pracowników zza wschodniej granicy.
Badanie pokazuje też, że jedna trzecia przedsiębiorstw zanotowała odpływ pracowników ukraińskich od momentu wybuchu wojny w Ukrainie, a 15 proc. odczuwa obawę, że do takiego odpływu może dojść lub nie ma pewności co do rozwoju sytuacji.
Transport, budowlanka, przemysł
Jeśli chodzi o sektory, to Ukraińców zatrudniły lub mają takie plany głównie firmy transportowe, budowlane i przemysłowe. Stanowiska oferowane pracownikom z Ukrainy są przede wszystkim tam, gdzie nie potrzebne są wysokie kwalifikacje lub gdzie utrzymuje się duże zapotrzebowanie na pracowników.
Oferty dotyczą przede wszystkim pracowników fizycznych niewykwalifikowanych i wykwalifikowanych. Dość często poszukuje się też kierowców. Najczęściej oferowaną formą zatrudnienia jest praca tymczasowa.
15 proc. przedsiębiorstw deklaruje chęć zatrudnienia obywateli Ukrainy na stanowiskach biurowych i specjalistycznych. Oznacza to, że polskie firmy upatrują w pracownikach zza wschodniej granicy także możliwości pozyskania kandydatów ze specjalistyczną wiedzą i umiejętnościami. Gotowe są także wspierać zatrudnienie Ukraińców, bazując na dotychczasowym doświadczeniu w budowaniu międzynarodowych zespołów.
Do poprawy – integracja
Firmy zdają sobie także sprawę, że konieczne jest wprowadzenie działań wspierających odnalezienie się zatrudnionych Ukraińców w miejscu pracy. 53 proc. stawia na specjalne programy wdrażające, 46 proc. na szkolenia.
36 proc. wspiera w zakwaterowaniu, 24 proc. oferuje wsparcie finansowe. Są jednak rzeczy, które należy poprawić.
- Integracja na naszym rynku pracy obywateli Ukrainy przybywających na terytorium naszego kraju w wyniku agresji rosyjskiej wymaga jednak dodatkowego wsparcia oraz czasu. Brak znajomości języka, kwestia dostosowania kompetencji i kwalifikacji wpływają na fakt, iż 63 proc. stanowisk to prace fizyczne, niewymagające kwalifikacji - komentuje Robert Lisicki z Konfederacji Lewiatan.
Tym bardziej że zgodnie z danymi Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej, znaczna część osób, które przybyły do Polski po 24 lutego, to osoby z wyższym wykształceniem. Szacuje się, że jest ich około 60 proc. Wyzwaniem jest zatem fakt, że większość z nich podejmuje dziś proste prace, mocno poniżej swoich kompetencji – a to niewykorzystany potencjał.
- W tym przypadku poprzez Powiatowe Urzędy Pracy, które dysponują środkami z Krajowego Funduszu Szkoleniowego, chcemy ułatwić im wejście na rynek pracy. Uruchamiamy ponadto projekt "Razem możemy więcej", skierowany do samorządów i organizacji zajmujących się rynkiem pracy. To część działań, jakie mają im pomóc znaleźć pracę na miarę swoich kompetencji - tłumaczył w rozmowie z PulsHR.pl wiceminister Stanisław Szwed.
Przeczytaj: Sytuacja polskiego rynku pracy jest trudniejsza niż przed wojną
fot. Karollyne Hubert/Unsplash
Organizacja nauki języka polskiego - na którą stawia 21 proc. przebadanych firm - może pomóc w wypełnieniu luk kadrowych na stanowiskach specjalistycznych.
- Pamiętajmy, że niewłączanie pracowników z Ukrainy w życie firmy, to nie zawsze jest korzystne zjawisko dla przedsiębiorstw, pracodawców i zespołów - wyjaśnia Mateusz Żydek z Randstad.
Łukasz Komuda z Fundacji Inicjatyw Społeczno-Ekonomicznych, komentując wyniki badań, podkreślał, że od początku wzrostu migracji z terenów objętych wojną, towarzyszy mu obawa pojawienia się "pracowników drugiej kategorii".
- To osoby, które z różnych powodów nie będą mogły korzystać z sytuacji, z jaką mamy do czynienia na rynku pracy. Myślę tu o problemach językowych, ale także innej kulturze, także prawnej – nie znają zasad, jakie obowiązują na naszym rynku pracy, przez co mogą być słabsi - wyjaśnia.
Jak dodaje, niski poziom zapewnienia nauki języka polskiego dla ukraińskich pracowników jest dla niego zaskoczeniem.
- To świadczy, że ścieżka rozwoju pracowników, którzy się pojawią w firmach, jest w pewnym stopniu zatrzymana. Jeżeli nie mamy zdolności swobodnego komunikowania w języku polskim, pojawiają się bariery. Oczywiście nie wiemy, jak długo będą oni związani z naszą firmą, ale doświadczenia sprzed wojny pokazują, że jest to grupa silna na naszym rynku pracy - dodaje.
KOMENTARZE (0)