Eksperci, przewoźnicy i eurodeputowani skrytykowali w Brukseli przedstawiony w maju przez Komisję Europejską pakiet dotyczący międzynarodowego transportu drogowego. Obawy budzą zwłaszcza zapisy o delegowaniu pracowników w sektorze transportowym.

• Zdaniem ekspertów nowe przepisy uderzyłyby głównie w małe i średnie firmy, mające stosunkowo niewielką flotę samochodową i zatrudniające zwykle kilka lub kilkanaście osób.
• Propozycji KE przeciwnych jest 15 państw członkowskich, w tym m.in. Węgry, Słowacja, Czechy, Portugalia, Hiszpania i Polska.
W środę (7 czerwca) w Parlamencie Europejskim odbyła się debata ws. propozycji KE w ramach pakietu mobilności. 31 maja KE opublikowała pakiet ośmiu inicjatyw legislacyjnych dotyczących transportu drogowego. Zmiany - jak zapewniała przedstawiająca projekt komisarz UE ds. transportu Violeta Bulc - miałyby poprawić funkcjonowanie rynku przewozów drogowych oraz warunki socjalne i zatrudnienie pracowników.
Nowe przepisy nakładałyby m.in. na firmy transportowe obowiązek wypłacania płacy minimalnej, zgodnie z unijnymi zasadami delegowania pracowników, kierowcom wykonującym przewozy międzynarodowe. Regulacje te miałyby być stosowane, jeśli kierowca spędzi więcej niż trzy dni w miesiącu w danym kraju.
To właśnie ten zapis wzbudził największe obawy branży transportowej i polityków.
"Gros propozycji przygotowanych przez KE jest niemożliwe do wdrożenia w realnym życiu. W przypadku objęcia transportu międzynarodowego dyrektywą o pracownikach delegowanych proponuje się, że po trzech dniach w skali miesiąca pracownik zostanie objęty jej zapisami. A przecież jeśli pracownik jedzie przez kilka krajów, to nie ma takiej możliwości, żeby skutecznie i rzetelnie wyliczyć, ile w danym kraju pracownik powinien zarabiać w momencie, kiedy przekroczy te trzy dni pobytu i zostanie objęty dyrektywą. Nie mówiąc już o tym, że firmy musiałyby stworzyć odrębną administrację, która wyliczałaby koszty. Dlatego uważamy, że to, co zaproponowała KE, jest praktycznie niemożliwe do zrealizowania" - mówi europosłanka Danuta Jazłowiecka z grupy Europejskiej Partii Ludowej.
"To katastrofa. Włączenie nas, przewoźników międzynarodowych, do przepisów o delegowaniu jest wielkim błędem. Zwłaszcza propozycja sumowania wszystkich dni spędzonych na obszarze jednego z państw. Nie ma możliwości spełnienia tych wymogów. Proszę sobie np. wyobrazić, że my często oczekujemy pod bramą firmy na rozładunek więcej niż jeden dzień" - mówi Jan Buczek, prezes Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych w Polsce.

KOMENTARZE (0)