Agencja marketingu internetowego Bluerank testuje pracę na wakacjach. Cały, prawie 120 osobowy zespół otrzymał możliwość pracy przez tydzień w Grecji, Hiszpanii, Turcji bądź Maroko.

W Bluerank komputer włącza się o wybranej porze, a praca zdalna była dostępna jeszcze przed pandemią. W 2020 roku organizacja przestawiła się na nią całkowicie, a obecnie korzysta z modelu hybrydowego. W poniedziałki zespół pracuje w biurze, a w kolejnych dniach można wybrać home office.
- Dotychczasowe doświadczenia pokazują, że alternatywne formy pracy nie tylko nie rzutują na naszej efektywności, ale stały się nieodzowną częścią funkcjonowania naszej organizacji. Konsekwencją jest jedynie mniej okazji do spotkań i integracji. Jeśli dołożyć do tego możliwości finansowe wynikające ze wzrostu przychodów ze sprzedaży (do poziomu 69 mln zł w 2021 roku; wzrost o 38 proc. w porównaniu do 2020 r.) oraz naszej chęci do wdrażania innowacji, otrzymujemy odpowiedź na pytanie, dlaczego w kwietniu i w maju będziemy latać na workation - wyjaśnia Maciej Gałecki, CEO Bluerank.
Czytaj też: Workation, czyli praca połączona z wakacjami. Ten trend może przyjąć się w Polsce
Pracownicy agencji wybrali destynacje podejmując decyzje w grupach, zgodnie z przynależnością do zespołów partnerskich. Pracownicy udadzą się na tydzień do Grecji, Hiszpanii, Turcji bądź Maroko.
Bluerank pokrywa wszystkie koszty związane z podróżą i pobytem od przejazdu na lotnisko, dodatkowe ubezpieczenie, pobyt, posiłki, a nawet zwraca koszt wyrobienia paszportu. Pierwsza grupa wylatuje na workation na Teneryfę już w poniedziałek wielkanocny. Bluerank zakończy testowanie pracy na wakacjach w połowie maja.
Warto przypomnieć, że kilka lat temu firma Droids On Roids przeniosła swoje biuro na Bali. 30 pracowników przez miesiąc pracowało w Indonezji. Koszt całego przedsięwzięcia to około 160 tys. zł.
- Podczas weekendów kokosa zamienialiśmy na drinka z palemką. W wolnym czasie byliśmy bardzo aktywni: surfowaliśmy, nurkowaliśmy z żółwiami, opalaliśmy się, jeździliśmy na skuterach, zwiedzaliśmy aktywny wulkan oraz święty las pełen małp. Podziwialiśmy wschody i zachody słońca. Bali nie zostawia praktycznie czasu na beztroskie leniuchowanie. Można powiedzieć, że każdego dnia działo się coś, co wywoływało u nas “wow” - opowiadał Marcin Jurków, który kilka lat temu stał na czele działu HR w Droids On Roids.


KOMENTARZE (0)