Prokurator Krzysztof L., który powiesił w swoim gabinecie fotomontaż z prezesem PiS Jarosław Kaczyńskim, od niemal dwóch lat jest zawieszony w czynnościach służbowych. Izba Dyscyplinarna SN oddaliła we wtorek kolejne odwołanie od ostatniej decyzji w tej sprawie.

Historię prokuratora z Poznania media opisały na początku 2019 r. Mężczyzna powiesił w swoim gabinecie fotomontaż z prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim, którego twarz została wklejona w niemiecki plakat propagandowy. Kaczyński na fotomontażu przedstawiony był w brunatnej koszuli i trzymał w ręce sztandar NSDAP. Na sztandarze oraz na opasce na ramieniu w miejsce swastyki wklejono logo PiS, a poniżej widniał nawiązujący do niemieckiego hasła propagandowego napis: "Ein Volk, ein PiS, ein Katschor".
Wydział spraw wewnętrznych Prokuratury Krajowej wszczął w związku z tym zdarzeniem śledztwo w kierunku propagowania faszystowskiego ustroju państwa. Od 28 stycznia 2019 r. prokurator pozostaje zawieszony w czynnościach służbowych.
Od tego czasu okres zawieszenia był kilkukrotnie przedłużany, za każdym razem o pół roku. We wtorek Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego oddaliła kolejne odwołanie prokuratora od ostatniej decyzji w tej sprawie. L. będzie zawieszony w czynnościach do 27 stycznia tego roku, a o tym, czy i ten okres ulegnie przedłużeniu, zdecyduje najpierw Sąd Dyscyplinarny przy Prokuratorze Generalnym, a w razie kolejnego odwołania - Izba Dyscyplinarna SN.
W środę Izba zajmie się wnioskiem prokuratora o wznowienie innej sprawy z jego udziałem, w której pod koniec stycznia 2020 r. został prawomocnie ukarany dyscyplinarnie karą nagany. Prokurator skierował apelację na korzyść kobiety i jej partnera skazanych na kary 10 oraz 3 miesięcy bezwzględnego więzienia za znęcanie się nad zwierzętami. Przełożeni kazali mu ją wycofać, jednak nie zgodzili się na to sami skazani, a było to warunkiem, by wycofanie było skuteczne.
"W tej sytuacji prokurator mógł powiedzieć, że nie podtrzymuje swojej apelacji i prosi sąd, by jej nie uwzględniał. L. nie tylko tego nie zrobił, ale powiedział wręcz, że swoje wnioski podtrzymuje" - informowała w 2018 r. "Gazeta Wyborcza".


KOMENTARZE (0)