W piątek (10 lutego) do obiegu trafił nowy banknot o nominale 500 zł. To oczekiwana od lat odpowiedź na zmiany na rynku pracy, ale także zwiastun przyszłych problemów.

Według Seweryna Masalskiego, eksperta z MM Prime Towarzystwo Funduszy Inwestycyjnych, wprowadzenie do obiegu banknotu o nominale 500 zł to spóźniona, ale uzasadniona interwencja w obliczu zmian zachodzących na rynku.
Chodzi dokładnie o to, że od czasu denominacji, czyli od 1995 r. średni poziom wynagrodzeń wzrósł o ponad 5 razy (według danych GUS, średnie wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw wyniosło w listopadzie 2016 r. 4 330 zł brutto). Ceny wzrosły natomiast od 1995 r. o ok. 2,5 raza.
Ponadto, w Polsce - mimo popularyzacji transakcji dokonywanych kartami płatniczymi - obrót gotówkowy stanowi wciąż ok. 80 proc. płatności.
Jednak na co komu nowy nominał?
Według ekspertów, na pewno nie będzie on zbytnio przydatny przedsiębiorcom, ponieważ ci - w celu zaliczenia płatności do kosztów uzyskania przychodów - mogą rozliczać się w gotówce tylko do kwoty 15 tys. zł. Tej wielkości odpowiada 30 banknotów 500 złotowych.
Ze zmiany mogą się jednak cieszyć osoby przebywające w szarej strefie - to przede wszystkim one wykorzystują gotówkę o wysokim nominale. Łatwiej zmieścić do koperty pensję w 500 zł banknotach i wypłacić ją komuś pod stołem, niż korzystać z mniejszych nominałów. Dlatego krytycy wprowadzenia nowego banknotu do obiegu obawiają się, że utrudni on walkę z przestępczością i szarą strefą właśnie.
Wprowadzenie nowego banknotu to również tak naprawdę korzyść dla polskiego banku centralnego, ponieważ - bynajmniej na razie - będzie on służył głównie do przechowywania jego zasobów strategicznych. Dzięki jego wprowadzeniu obniżą się koszty zamawiania i przechowywania zapasów gotówki.
Przypomnijmy, nowy banknot zdobi wizerunek króla Jana III Sobieskiego. Jego producentem, podobnie jak wszystkich poprzednich banknotów z tej serii, jest Polska Wytwórnia Papierów Wartościowych, a projektantem - Andrzej Heidrich.


KOMENTARZE (0)