- Burza wokół naczelniczki poczty z Pacanowa i zachowania ministra Michała Cieślaka nabiera na sile.
- Po tym, jak media obiegła informacja o złożeniu przez ministra skargi na kobietę, ten zabrał głos w sprawie i wydał oświadczenie.
- Stwierdza w nim, że pracownica PP zachowała się nieodpowiednio, i jednocześnie prosi o wyrozumiałość w stosunku do jej osoby.
Sprawę opisali dziennikarze kieleckiego oddziału "Gazety Wyborczej". Jak relacjonowali naczelniczka oddziału w Pacanowie w jednym z klientów rozpoznała posła Zjednoczonej Prawicy Michała Cieślaka. Podeszła do niego i poskarżyła się mu na ciężką sytuację, z jaką musi się mierzyć w związku z szalejącą inflacją. Powiedziała, że po zapłaceniu rachunków i raty kredytu niewiele zostaje jej na życie.
– Powiedziałam, ile wydaję pieniędzy, kiedy jadę zatankować. A ile ja zarabiam? Trzy tysiące, kiedy spłacę kredyty, zostają mi jakieś grosze na życie. Powiedziałam, że poseł zarabia więcej ode mnie, więc nie zna takich problemów – opowiedziała Agnieszka Głazek w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".
Minister powiadomił przełożonych
Zachowanie naczelniczki nie przypadło posłowi do gustu, złożył więc na nią skargę do przełożonych. Kobieta natychmiast została wezwana na dywanik i została poproszona o wyjaśnienie. Miała usłyszeć, że za zachowanie, jakiego się dopuściła, grozi zwolnienie.
- Zgłosiłam się, nie miałam wyjścia. Pan dyrektor powiedział mi, że będę dyscyplinarnie zwolniona, bo wpłynęła na mnie skarga ministerialna, bo rozmawiałam na tematy polityczne z panem Cieślakiem. Zarzucił mi, że używałam wulgaryzmów, co nie było prawdą. Tłumaczyłam, że ja niczym nie zawiniłam, po prostu frustracja w człowieku narasta, kiedy wszystko tak drożeje. Usłyszałam, że jest słowo przeciwko słowu, ale i tak wszyscy uwierzą ministrowi, nie mnie - relacjonowała w rozmowie z "GW" pani naczelnik.
Kiedy sprawą zainteresowały się media, poseł Zjednoczonej Prawicy wydał oświadczenie, które opublikował na swoim koncie na Twitterze.
- Podczas odbioru korespondencji w placówce pocztowej byłem uczestnikiem zachowania Pani Naczelnik, które nie licuje z powagą piastowanego urzędu. Pani naczelnik używała wulgaryzmów oraz słów nieprzystających urzędnikowi państwowemu - napisał Cieślak. Poinformował, że w "trybie regulaminowym" powiadomił o sprawie przełożonego kobiety.
- Zdaje sobie sprawę, że wszyscy żyjemy w ogromnym napięciu w związku z wojną w Ukrainie i efektami dwóch lat pandemii COVID-19. Rozumiem, że każdy może mieć gorszy dzień, dlatego poprosiłem Prezesa Poczty (Tomasza Zdzikota - przyp. red.) o wyrozumiałość dla Pani Naczelnik - zaznaczył polityk.
Naczelniczka poczty zostaje na stanowisku
A po dalsze informacje odesłał do Poczty Polskiej, który jest pracodawcą bohaterki afery. Spółka również wydała oświadczenie w tej sprawie. Poinformowała w nim o tym, że naczelniczka Urzędu Pocztowego w Pacanowie pozostaje pracownikiem na niezmienionym stanowisku, a nie jak donoszą niektóre media została zwolniona w trybie dyscyplinarnym.
- Spółka stanowczo protestuje przeciwko przypisywaniu sytuacji kontekstu politycznego i wykorzystywaniu w bieżących sporach politycznych. W przedmiotowej sprawie klient wniósł skargę na zachowanie naczelniczki UP w Pacanowie. Zgodnie z obowiązującymi procedurami poprosiliśmy pracowniczkę o ustosunkowanie się do przedstawionych uwag. Od poniedziałku 6 czerwca naczelniczka przebywa na zaplanowanym wcześniej przez siebie urlopie - możemy przeczytać w oświadczeniu.
PP zaznaczyła też, że każdą skargę rozpatruje indywidualnie, natomiast od swoich pracowników wymaga, by postępowali zgodnie z obowiązującym w firmie kodeksie etyki.
- Poczta Polska dba o kulturę i szacunek wobec innych w miejscu pracy, dlatego nie ignorujemy niepokojących sygnałów, zgłaszanych zarówno przez pocztowców, jak i klientów odwiedzających nasze placówki - podsumowała PP.
Szczegółowe wyjaśnienie
Do sprawy odniósł się również rzecznik rządu Piotr Müller, który był gościem w TVN 24.
- Nie wiem, czy tak rzeczywiście było, że ktoś z tego powodu jest zwolniony, mamy tu jak rozumiem relacje dwóch stron - powiedział. Przyznał, że chciałby, aby to było bardziej szczegółowo wyjaśnione i żeby te osoby zweryfikowały swoje relacje.
- Mogę powiedzieć, że na pewno bym nie zachował się tak, jak minister Cieślak w tej sytuacji. A zdarzają się różne rzeczy, przecież jesteśmy osobami publicznymi - nie raz niemiłe słowa usłyszałem, czy to na ulicy, czy w innych miejscach, ale też słyszałem wiele miłych słów, więc to się jakoś równoważy - powiedział.
Interesują Cię biura, biurowce, powierzchnie coworkingowe i biura serwisowane? Zobacz oferty na PropertyStock.pl

KOMENTARZE (7)