- Tylko 20 proc. Polaków z łatwością czyta pisma urzędowe czy firmowe - mówi dr Tomasz Piekot z Pracowni Prostej Polszczyzny Uniwersytetu Wrocławskiego.
- Autor:PAP/Rzeczpospolita
- •6 lis 2015 7:33

- Mówię tu o osobach, które po jednokrotnym przeczytaniu docierają do sedna listu. Większość z nas lektura takich pism mimo wszystko męczy – wskazuje dla "Rzeczpospolitej" Piekot.
Jak zauważa dr Piekot, problemy mają nawet elity. Krystyna Janda wyznała niedawno, że płaci podwójne rachunki, bo nie jest w stanie odróżnić faktury od prognozy – mówi.
- Polskie firmy zresztą dobrze czują się w roli urzędów, najczęściej naśladują bowiem język urzędowy – to zaszłość z czasów PRL – ocenia.
Tymczasem – jak podkreśla językoznawca – tracą na tym obie strony: nie tylko obywatele i klienci, ale też państwo czy firma.
Niech świadczy o tym eksperyment, który przeprowadził z dwiema polskimi izbami skarbowymi Bank Światowy. Wysłały dwa rodzaje wezwań do zapłaty podatków: jedno pisane językiem prostym i bezpośrednim, drugie miało tradycyjną formę. W tym pierwszym przypadku było o ok. 30 proc. więcej wpłat – relacjonuje dr Piekot.


KOMENTARZE (0)