Trwa rejestracja uczestników na nasz tegoroczny Europejski Kongres Gospodarczy. Zapraszamy! Udział możecie potwierdzić pod
tym linkiem.
PAP: Podczas niedawnej debaty generalnej Komisji ds. Statusu Kobiet w Waszyngtonie mówił Pan, że postęp w implementacji zrównoważonych celów rozwojowych nie zostanie osiągnięty, jeśli tylko mężczyźni będą odgrywali najważniejsze role, kobiety będą pozostawać w tyle. Czy rzeczywiście kobiety wciąż pozostają w tyle?
Pełnomocnik rządu ds. społeczeństwa obywatelskiego i równego traktowania Wojciech Kaczmarczyk: W niektórych krajach świata, w niektórych kwestiach jeszcze na pewno tak. Dlatego inicjatywy zmierzające do wyrównywania szans kobiet i mężczyzn są potrzebne. Trzeba dawać impuls do pozytywnego działania, z drugiej strony likwidować te miejsca i te działania, które są skierowane przeciwko kobietom - przejawy agresji, przemocy. W każdym społeczeństwie możemy spotkać się z czymś takim i wszędzie gdzie tak jest - czy w stosunkach pracy, czy na ulicy, czy w domu, czy innym środowisku - należy się takim działaniom przeciwstawić. Z drugiej strony trzeba budować kulturę takich relacji, w których prawa kobiet - prawo do godności, realizowania aspiracji, do nietykalności osobistej - są zagwarantowane.
PAP: A u nas, w naszym kraju, jakie obszary uznałby Pan za najbardziej priorytetowe, gdzie najpilniej potrzeba zmian?
W.K.: W Polsce - w porównaniu do innych obszarów świata - nie jest z tym źle. W dalszym ciągu należy upominać się o równoprawną pozycję kobiet w stosunkach pracy, aby ich wynagrodzenie szło w parze z kwalifikacjami - jeśli kwalifikacje kobiet i mężczyzn na tych samych stanowiskach są identycznie, nie ma powodu, by kobiety były gorzej wynagradzane. Wiele korporacji już realizuje politykę usuwania szklanych ścian wobec kobiet, ale wciąż trzeba upowszechniać świadomość, że niezależnie od płci pracownik powinien mieć takie same możliwości awansu zawodowego, zajmowania takich samych stanowisk.
PAP: Czy Pana zdaniem stereotypowane postrzeganie kobiety w pracy nie wynika tego, jak postrzegana jest jej rola w domu i w rodzinie?
W.K.: Wiele złego stało się przez takie myślenie, że rozwój społeczny oznacza realizowanie się w pracy, doskonalenie umiejętności i zarabianie pieniędzy. Zapominamy o podstawowych funkcjach społecznych, jakie wszyscy realizujemy - i kobiety, i mężczyźni - rodzicielskich. To, że pewną część swojego życia, częściej kobiety, poświęcają wychowaniu dzieci jest niezwykle ważne z punktu widzenia społeczeństwa, nawet jeśli oznacza przestój w życiu zawodowym.
Trzeba zmienić podejście społeczne do rodziców, którzy decydują się całkowicie poświęcić się wychowaniu dzieci w pierwszym okresie ich życia; kobieta nie jest wtedy „kurą domową", tylko jest nauczycielką, wychowawczynią, opiekunką, pełni niezwykle ważne funkcje społeczne, zastępując wiele instytucji, które w tym czasie mogłyby się dzieckiem zajmować i nie pobiera za to żadnego wynagrodzenia.
Należy podkreślać, że dom to także jest miejsce, w którym się pracuje, w którym się wykonuje bardzo ważną z punktu widzenia społeczeństwa funkcję. Stąd też ta pauza, oderwanie się od obowiązków zawodowych przez kobietę na pewien czas powinny być rekompensowane możliwością powrotu - jeśli będzie chciała - z wykorzystaniem elastycznych form zatrudnienia. Dziś można już wykonywać pracę w różnych miejscach, dlaczego nie przy takiej okazji?
Trzeba umożliwić kobiecie powrót do pełnej zdolności świadczenia pracy. To nie jest specjalne prawo dla kobiety, tylko obowiązek całego społeczeństwa, bo osoba, która poświęca swój czas i umiejętności zawodowe, by wykonywać inne funkcje społeczne, powinna mieć możliwość powrotu do zawodu. Z tych samych powodów warto się zastanowić, czy nie wszystkie urlopy wychowawcze (na każde dziecko) powinny się wliczać do okresu składkowego do emerytury. Dotychczas może być wliczonych maksymalnie 6 lat.
PAP: Czy ta przebudowa świadomości społecznej to właśnie family mainstreaming, o którym mówił Pan w Waszyngtonie?
W.K.: To jeden z jego elementów. Family mainstreaming to ulokowanie rodziny w centrum życia społecznego i to we wszystkich jego aspektach: w tym ekonomicznym i kulturalnym. Rodzina - zrównoważony rozwój rodziny, poświęcanie w różnych fazach rozwoju dziecku uwagi, troski i wysiłku na rzecz jego dobrego rozwoju - powinna być celem całego społeczeństwa. Więc jeśli rodzice decydują się na to, aby nie powierzać tego zadania instytucji, tylko chcą sami się tym zajmować, ze szkodą dla swoich aspiracji zawodowych, dla swoich umiejętności, które będą w tym czasie się starzeć, to koncepcja family mainstreaming oznacza, że rolą i odpowiedzialnością społeczeństwa jest umożliwienie im zrealizowania innych celów.
PAP: Family mainstreaming obok gender mainstreaming czy zamiast?
W.K.: Zasada gender mainstreaming, jeśli ją dobrze rozumieć jest zasadą bardzo pozytywną; chodzi w niej o to, by sytuacja kobiet w różnych dziedzinach życia społecznego i gospodarczego była taka sama jak mężczyzn. Zatem nie zamierzamy od niej odchodzić, przeciwnie - jeszcze lepiej ją zrozumieć i doskonalić. Family mainstreaming jest czymś nieco innym - działaniami, które mają całą rodzinę dowartościować i uczynić ją centrum życia społecznego.
PAP: Czy wówczas, jeśli postawimy rodzinę w centrum, nie będą pokrzywdzone te osoby, które rodziny nie mają?
W.K.: Każdy ma jakąś rodzinę. A żadna koncepcja dowartościowania jakiegoś życia społecznego, w tym przypadku rodziny, nie jest skierowana przeciwko komuś czy czemuś, to nie ma się odbywać w ten sposób, że chcemy dowartościowywać rodzinę kosztem np. osób samotnych, wybierających inną ścieżkę. Działanie na rzecz równych praw kobiet względem mężczyzn, nie zmierza do tego, by sytuacja mężczyzn była gorsza, wręcz przeciwnie - jeśli jedni i drudzy mają możliwość rozwijania swoich aspiracji zawodowych, uczestnictwa w życiu społecznym na równych prawach, to służy jednym i drugim.
PAP: A jak Pan definiuje rodzinę?
W.K.: Na pewno ten tradycyjny model rodziny to jest coś, od czego trzeba wyjść. Ale oczywiście mama czy tata samotnie wychowujący dzieci to także rodzina. Mamy współcześnie do czynienia z coraz częściej występującym modelem rodziny patchworkowej, w której żyją ze sobą partnerzy, czasem w związkach nieuregulowanych prawnie, ale przecież legalnych, z dziećmi z poprzednich związków - to także jest rodzina. Powinniśmy zmierzać do tego, by rodzinę rozumieć jak najszerzej, w szczególności tam, gdzie w związku kobiety i mężczyzny pojawiają się dzieci. Tam z całą pewnością mamy do czynienia z rodziną i tam te prawa dotyczące rodziny powinny być szczególnie chronione.
PAP: O wiele lepiej, chociażby w prawie pracy, chronimy rodziny z małymi dziećmi niż te opiekujące się np. starszymi rodzicami. A takich rodzin, w związku ze zmianami demograficznymi, będzie coraz więcej. Co powinniśmy dla nich zrobić?
W.K.: To prawda, coraz częściej, ale jednak zbyt rzadko przebija się do naszej świadomości, że jest wiele takich rodzin, w których - znowu częściej kobiety niż mężczyźni - poświęcają swój czas, by opiekować się swoimi rodzicami czy rodzicami swoich partnerów. Taki model życia także wymaga ochrony państwa, bo - patrząc na to w czysto ekonomicznych kategoriach - zdejmuje ten obowiązek z instytucji państwowych; również wszystkie psychologiczne przesłanki mówią o tym, że tego rodzaju model opieki jest zdecydowanie bardziej skuteczny i przyjazny.
PAP: Ale państwo niewiele robi, by ten model opieki wspierać.
W.K.: Obecny rząd stawia rodzinę w centrum życia społecznego, przejawy troski o różne modele rodziny to rzecz, nad którą rząd w najbliższym czasie będzie się chciał pochylić, inicjując rozmowę w szerszym kręgu partnerów społecznych i zastanawiając się, jakimi narzędziami prawnymi, ekonomicznymi, społecznymi rząd może i powinien wesprzeć rodzinę.
Rozmawiały Agata Szczepańska i Bożena Ławnicka
Interesują Cię biura, biurowce, powierzchnie coworkingowe i biura serwisowane? Zobacz oferty na PropertyStock.pl
KOMENTARZE (0)