- PortalSamorzadowy.pl (MIW)/AT
- •24 maj 2017 13:54
Załatwianie swoich prywatnych spraw w godzinach pracy może drogo kosztować. Czy jednak można pozwolić sobie na odrobinę prywaty i wyjść z urzędu w czasie przerwy? Sprawę badał Sąd Najwyższy.

• Inspektor jednego z urzędów marszałkowskich został zwolniony po tym jak wyszło na jaw, że w godzinach pracy można go zastać… u lekarza, w banku, czy w sklepie.
• Zwolniony inspektor nie zgodził się z decyzją przełożonych. Sprawa przez kilka lat ciągnęła się w sądach kolejnych instancji. Ostatecznie wyrok w tej sprawie wydał niedawno Sąd Najwyższy.
• Pracownik nie może dowolnie, ani samowolnie decydować o miejscu wykorzystania płatnej przerwy w pracy poza siedzibą pracodawcy lub miejscem przez niego wskazanym – przypomniał SN.
Sprawa dotyczy inspektora jednego z urzędów marszałkowskich, który wybrał się na godzinę 9 do lekarza. Wcześniej powiadomił o tym swojego bezpośredniego przełożonego. Wizyta wraz z oczekiwaniem w kolejce trwała do godziny 9, ale z powodu utrudnień dotarł do pracy dopiero ok. godziny 10.25. Miał pecha, bo w międzyczasie kilkakrotnie poszukiwał go zastępca dyrektora departamentu. I to właśnie on – mimo że nieobecność była wcześniej sygnalizowana – wystąpił do bezpośredniego przełożonego pracownika o przeprowadzenie jego oceny okresowej i wystawienie mu oceny negatywnej za nieprzestrzeganie regulaminu pracy. Tak też się stało. Ukarany pracownik odwołał się do marszałka województwa, opisując całe zajście, a także twierdząc, że nigdy wcześniej nie został ukarany jakąkolwiek karą regulaminową i nigdy samowolnie i w sposób nieuprawniony nie opuścił stanowiska pracy. Odwołanie to nie zostało jednak uwzględnione.
Kilka miesięcy później – we wrześniu 2013 roku – ten sam pracownik opuścił urząd udając się do banku i do sklepu. Nie odnotował tego w ewidencji wyjść z pracy w godzinach służbowych. Znowu miał pecha, bo wracając do urzędu spotkał… zastępcę swojego departamentu. Ten upomniał go ustnie, a kilka dni później wystąpił do marszałka o ukaranie pracownika naganą, co też faktycznie nastąpiło. Ukarany odwołała się do Wydziału Pracy i Ubezpieczeń Społecznych najpierw Sądu Rejonowego, a później Okręgowego, lecz w obu przypadkach sądy odrzuciły jego wniosek.
Zwieńczeniem sprawy była druga negatywna ocena, jaką pracownik otrzymał, a jej konsekwencją wypowiedzenie z nim umowy o pracę.
Ostatecznie sprawa trafiła do Sądu Najwyższego, który wydał wyrok. SN odrzucił skargę kasacyjną pracownika uznając, że nie ma ona usprawiedliwionych podstaw.


KOMENTARZE (0)