Samorządy starały się użyć wszelkich możliwych środków, żeby nie doprowadzać do nadmiernego zadłużenia się. Pogarszająca się sytuacja finansowa miast i gmin może także negatywnie odbić się na lokalnym rynku pracy. Wiąże się to z cięciami kosztów. Niektóre miasta już zdecydowały się ograniczyć zatrudnienie w administracji samorządowej nawet o 10 proc. Być może będziemy obserwowali strajki pracowników samorządowych - mówi dr Jarosław Górski, adiunkt na Wydziale Nauk Ekonomicznych Uniwersytetu Warszawskiego, doradca miast w Związku Miast Polskich.

Pogarsza się sytuacja finansowa samorządów. Trudności finansowe miast, gmin i powiatów oraz kłopoty z domknięciem budżetów to efekty m.in. wprowadzonych przez rząd zmian w podatku PIT. Obniżka stawki z 18 do 17 proc. oraz zerowy PIT dla młodych ograniczają dochody samorządów, a na to nakładają się problemy związane również z niedoszacowaniem subwencji oświatowej, wzrostem płacy minimalnej czy cen energii.
Te dwa ostatnie czynniki odzwierciedla prognozowany przez samorządy wyraźny wzrost wydatków bieżących, który w tym roku ma sięgnąć ok. 15 proc. r/r.
Czytaj też: Zatrudnienie w administracji samorządowej będzie topniało
- Z tego, co widzimy w uchwałach budżetowych, wynika, że samorządy starały się użyć wszelkich możliwych środków, żeby nie doprowadzać do nadmiernego zadłużenia się. Prawdopodobnie będą ratowały się sprzedażą majątku, pozyskiwały dochody np. z tytułu sprzedaży nieruchomości. Paradoksalnie może to stanowić zachętę, aby szukać inwestorów i sprzedawać im grunty na cele prowadzenia działalności gospodarczej - mówi dr Jarosław Górski.
Jak ocenia, pogarszająca się sytuacja finansowa miast i gmin może także negatywnie odbić się na lokalnym rynku pracy.
- Wiąże się to z cięciami kosztów. Niektóre miasta, np. na Śląsku, już zdecydowały się ograniczyć zatrudnienie w administracji samorządowej nawet o 10 proc. Być może będziemy obserwowali strajki pracowników samorządowych - mówi dr Jarosław Górski.



KOMENTARZE (0)