• 27 stycznia pracownicy urzędów pracy w całej Polsce obchodzą "Dzień Pracownika Publicznych Służb Zatrudnienia".
• Święto istnieje od 2010 r., wtedy była rocznica utworzenia Państwowych Urzędów Pośrednictwa Pracy w II RP.
• Powiatowe Urzędy Pracy zatrudniają 19,3 tys. osób przy prawie 2 milionach bezrobotnych.
27 stycznia 1919 roku utworzono w II Rzeczypospolitej Państwowe Urzędy Pośrednictwa Pracy. Polska jako jeden z pierwszych krajów europejskich powołała do życia państwową służbę zatrudnienia. Od 2004 roku struktury PSZ wchodzą w skład Europejskich Służb Zatrudnienia, które mają za zadanie wspierać mobilność pracowników na europejskim rynku pracy.
Jak dziś pracuje się pracownikom urzędów pracy w Polsce? Czy - przy niskim bezrobociu - wciąż czują się potrzebni?
Na ogólnodostępnych forach można przeczytać różne opinie.
– Pracuję w UP. Wszystko zależy działu, do którego się trafi. U nas w UP są stażyści którzy całe dnie się opieprzają, ale są też tacy którzy zapierniczają od od samego rana. Jeśli chodzi o perspektywy to też ciężko powiedzieć. To zależy od planów kierownictwa względem stażystów, tzn. czy mają zamiar zatrudnić, czy nie. Ale szanse na zatrudnienie po stażu są raczej marne – komentuje użytkownik Ameelia.
– Rok na stażu w PUP w Bielsku-Białej. Powiem szczerze: nuda, nuda, nuda a dodatkowo nuda. Obowiązki identyczne jak pracowników etatowych, a kasa - całe 450 zł. Owszem, plusem jest to że narobiłam sobie znajomości i wiem, jak się to wszystko w PUP kręci, ale niestety - żeby zostać potem na stałe trzeba mieć "chody" u dyrektora. Ja tych chodów nie miałam. Zresztą - nie chciałam życia zmarnować, nudząc się w pracy, w której przestałam się rozwijać po trzech miesiącach, bo już nie było czego nowego się uczyć – dodaje użytkownik 4nn4.
Co innego codzienna praca, a co innego system. Z jakimi problemami - z punktu widzenia systemowego - borykają się urzędy pracy, szczególnie te powiatowe, opowiada nam Jerzy Kędziora, przewodniczący Konwentu Dyrektorów PUP i szef urzędu pracy w Chorzowie. PUP podlegają starostwom, a przypisanie rynku pracy do obszaru powiatu - jego zdaniem - już dawno przestało przystawać do współczesnych realiów.
– Mamy w kraju 350 powiatowych urzędów pracy, czy to znaczy, że mamy 350 rynków pracy? – mówił Kędziora.
Do tego około 30-50 proc. klientów PUP to osoby, które nie mogą lub nie chcą podjąć żadnej pracy. Gros z nich oczekuje tylko i wyłącznie na składkę ubezpieczenia zdrowotnego (oszczędzają w ten sposób prawie 280 zł miesięcznie), a urzędnicy muszą im poświęcić czas.
– Instytucje rynku pracy są bardzo rozproszone pomiędzy różne szczeble samorządów. Ich kooperacja, współpraca w poziomie i pionie, zależy właściwie od chęci lub niechęci starostów, marszałków i dyrektorów. Rynek pracy już dawno wyszedł poza powiat, więc utrzymywanie urzędów pracy na tym poziomie jest bezcelowe – uważa z kolei Grzegorz Sikorski, dyrektor Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Katowicach.
Urzędnicy PUP czują, że traktują bezrobotnych z niewystarczającą atencją - ale jak twierdzą, wynika to ze zbyt małego stanu osobowego w urzędach.
– We wszystkich powiatowych urzędach pracy w naszym kraju pracuje około 19,3 tys. osób. W wojewódzkich urzędach pracy niecałe 4 tys. przy prawie 2 milionach bezrobotnych. Dla porównania, w Niemczech 3 mln klientów urzędów pracy obsługuje 100 tys. osób – wymienia Kędziora.
Jak rozwiązać ten problem? Tu powiatowe urzędy wbijają "szpilę" wojewódzkim.
– W całym cywilizowanym świecie zagadnienia rynku pracy realizowane są przez państwo i państwowe agencje czy państwowe urzędy – zaznacza szef chorzowskiego PUP. – Przed reformą administracyjną z poziomu województwa można było koordynować projekty i to dawało jakiś efekt. Teraz - owszem - są wojewódzkie urzędy pracy, ale one codzienną obsługą bezrobotnych się nie zajmują. Może je zlikwidować a urzędników z WUP przesunąć do powiatowych urzędów? – zastanawia się Kędziora.
Z drugiej strony urzędnicy zatrudnieniu w urzędach pracy są też co jakiś czas doceniani i mogą liczyć na nagrody. Np. w radomskim urzędzie, który zatrudnia 250 osób, pracownicy za 2014 r. dostali pół miliona zł za skuteczną aktywizację bezrobotnych.
– Rzeczywiście, ogólna kwota wynosiła 532 tys. zł. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że po odprowadzeniu składki ZUS na nagrody dla urzędników pozostanie nieco ponad 400 tys. zł. To nie jest duża suma, zwłaszcza jeśli podzieli się ją na 250 pracowników - mówi Józef Bakuła, dyrektor PUP w Radomiu
Co ważne, nagroda to pieniądze celowe, a więc nie mogła zostać przeznaczona przez starostę na inny cel. Były dwie opcje – trafiają one do urzędu albo wracają do ministra.
– Podstawowym kryterium nagrody była jakość współpracy urzędu z pracodawcami i innymi instytucjami, prowadzenie analiz i prognoz lokalnego rynku pracy, a także polityka kadrowa prowadzona przez urząd. Ocenie podlegała także organizacja giełd (15 w 2014 r.) i targów pracy oraz inicjowanie i realizowanie aktywnych programów rynku pracy, finansowanych z innych źródeł niż Fundusz Pracy. Docenione zostały także inne istotne działania prowadzone przez PUP na rzecz poprawy efektywności – wyjaśnia Bakuła.
Z pomocą urzędom pracy w aktywizacji długotrwale bezrobotnych miały niedawno przyjść prywatne agencje zatrudnienia. Zgodnie z wytycznymi Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej, na poziomie regionalnym marszałkowie województw wspólnie z urzędami pracy podejmowali decyzje, na jakich lokalnych rynkach pracy wsparcie prywatnych służb zatrudnienia jest potrzebne. Problem w tym, że w pilotażowych województwach: podkarpackim, mazowieckim i wielkopolskim program zakończył się klapą.
– Mam nadzieję, że mimo niepowodzeń w trzech województwach, u nas fikcji nie będzie i przywracanie na rynek osób najbardziej oddalonych od rynku pracy się uda – stwierdził Kędziora.
Na inne niebezpieczeństwa zawiązane z programem zwraca uwagę prezes KSSE Piotr Wojaczek.
– Trzeba bardzo uważać przy zlecaniu usług publicznych podmiotom prywatnym – podkreśla Piotr Wojaczek. – Źle przygotowana specyfikacja spowoduje, ze prywatne agencje wybiorą co najlepsze z koszyka, a PUP-y zostaną z najtrudniejszymi przypadkami i 3-procentową efektywnością.
Ale jak podkreślał, nie wyobraża sobie, by PUP-y mogły przestać działać.
– Są to instytucje, które mają najwięcej informacji na temat lokalnego rynku pracy. Zwykle na pierwsze spotkanie potencjalny inwestor w strefie życzy sobie, by był przedstawiciel urzędu pracy – kontynuuje Wojaczek.
Projekt zmian w prawie
Dyrekcje PUP podkreślają, że naprawdę potrzeba im nowej klarownej ustawy, bo obowiązująca ustawa o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy była w ciągu ostatnich 10 lat nowelizowana około 50 razy.
Zespół ekspertów – do którego należeli przedstawiciele związków zawodowych, pracodawców, organizacji zrzeszających agencje tymczasowe oraz Państwowej Inspekcji Pracy – przygotował wstępny projekt zmian w ustawie o zatrudnianiu pracowników tymczasowych oraz w ustawie o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy.
Projekt trafił do Piotra Dudy, który wraz z pozostałymi członkami Rady Dialogu Społecznego dyskutuje nad propozycjami zmian.
– Zgłaszane w wyniku konsultacji przedmiotowego projektu opinie i uwagi stanowić będą podstawę do kontynuowania dalszych prac – zapewniło nas MRPiPS.
Dzień Pracownika Publicznych Służb Zatrudnienia nie jest dniem wolnym od pracy.
KOMENTARZE (3)