Mieczysław O. chciał zastawić hipotekę, żeby wyjść na wolność. Mimo to były dyrektor IMGW zostaje za kratkami do marca przyszłego roku. Sąd uznał, że jest wysokie prawdopodobieństwo, że dopuścił się zarzucanych mu przestępstw korupcyjnych i po opuszczeniu aresztu mógłby uciec za granicę.
- Autor:PAP/JRP
- •29 cze 2018 7:14

W lipcu miną dwa lata, od kiedy Mieczysław O. został tymczasowo aresztowany. Zgodnie z obowiązującymi przepisami, jeżeli podejrzany ma być izolowany dłużej, musi wyrazić na to zgodę Sąd Apelacyjny. Obrona byłego dyrektora Instytutu Metorologii i Gospodarki Wodnej wnioskowała, by wypuścić 64-latka zza krat za poręczeniem majątkowym.
"Najbliżsi Mieczysława O. są przygotowani na kwotę 100 tysięcy złotych. Jeżeli miałoby to być więcej, wówczas poręczenie mogłoby być stosowane w formie hipoteki na nieruchomościach. Proponuję także dozór policji, może być pięć razy w tygodniu, zakaz kontaktu z uczestnikami tego postępowania, zakaz opuszczania kraju i zatrzymanie paszportu" - wyliczał mec. Lech Kaniszewski.
Prosił o to także sam oskarżony, który ze łzami w oczach oświadczył sądowi, że chciałby wrócić do żony i córki.
Prokurator oponował, że O. będzie wpływał na świadków, fałszował dokumenty świadczące przeciwko niemu, albo je niszczył.
"Przyjął 900 tysięcy w łapówkach, gdzieś te pieniądze musi posiadać. Nie udało się ich zabezpieczyć, prawdopodobnie są na zagranicznych kontach. Mógłby uciec" - mówił prok. Przemysław Ścibisz i wnioskował o przedłużenie aresztu na pół roku.
Łapówki na 900 tys. zł
Sędzia Izabela Magdziarz zdecydowała wystąpić doSądu Apelacyjnego z wnioskiem o areszt dla Mieczysława O. do 15 marca 2019 roku.
W tym czasie zaplanowanych jest prawie trzydzieści rozpraw i przesłuchanie około setki świadków.
Decyzję o przedłużeniu aresztu poprzedziło dalsze przesłuchanie Mieczysława O. Były dyrektor IMGW zeznawał przez ponad cztery godziny w środę, i dwie podczas czwartkowej rozprawy. Odpierał każdy, z 94 zarzutów, jakie postawił mu prokurator.
Według śledczych O. przez lata pobierał od pracowników na stanowiskach kierowniczych "procent" od wynagrodzenia i premii. Miał się na tym dorobić około 900 tysięcy złotych. Oskarżony zaprzecza tłumacząc, że ze musiałby być "kompletnym idiotą", żeby przyjmować łapówki. "Nie wiem jak mam się bronić, skoro nie ma żadnych dowodów na to, ze mi te pieniądze dawali" - powiedział.
Dyrektor zaprzecza
Dyrektor uważa, że za jego czasów IMGW miał się lepiej, niż wcześniej. Zwalczał "familijne klany" i sprzeciwiał się wszelkim formom łapówkarstwa. Twierdzi, że nie przyjmował od pracowników żadnych prezentów.

KOMENTARZE (7)