- Autor: Jolanta Miśków
- •21 mar 2017 14:48
- Jesteśmy w tej komfortowej sytuacji, że w zakładzie Unimięs, który należy do grupy Bruno Tassi i znajduje się blisko Rudy Śląskiej, wielu struktur, które my posiadamy, nie ma - w związku z czym pracownicy Madej Wróbel zostaną w pełni wykorzystani przy tej synergii - mówi Bogdan Twardowski, prezes Madej Wróbel. Z początkiem marca Omega Holding złożył do UOKiK wniosek ws. przejęcia Madej Wróbel i Gilem.

Na początku marca do UOKiK-u wpłynął wniosek w sprawie przejęcia przez Omega Holding – z grupy kapitałowej Bruno Tassi – kontroli nad spółkami Madej Wróbel oraz Gilem. Co to oznacza dla państwa?
Bogdan Twardowski, prezes Madej Wróbel: – To jedna z największych transakcji w branży mięsnej, w której od wielu lat mówi się o koncentracji, ale tak naprawdę dopiero teraz nadchodzi ich czas. Po fuzji z grupą producencką Bruno Tassi nasze moce produkcyjne będą przekraczały 5 tys. ton w skali miesiąca, natomiast grupa razem z częścią dystrybucyjną osiągnie obroty na poziomie przekraczającym 2 mld zł, co stawia nas na piątym miejscu w branży mięsnej. Należy tu podkreślić, że jest to w całości polski kapitał. W ciągu dwóch miesięcy powinna być decyzja UOKiK-u zatwierdzająca to połączenie.
Jak wiele osób zatrudnia obecnie Madej Wróbel i jak duży będzie zespół po połączeniu?
– Liczba osób zatrudnionych w Madej Wróbel, wraz ze sklepowymi, to 1300 pracowników. Po połączeniu ich liczba będzie przekraczała 2 tys. osób. Madej Wróbel będzie miał ponad 50 proc. udziału w produkcji i ponad 50 proc. zatrudnienia w całej naszej grupie.
Nie ma obaw, że połączenie będzie oznaczało dublowanie się stanowisk i zwolnienia?
– Jesteśmy w tej komfortowej sytuacji, że w zakładzie Unimięs, który należy do grupy Bruno Tassi i znajduje się blisko Rudy Śląskiej, wielu struktur, które my posiadamy, nie ma - w związku z czym pracownicy Madej Wróbel zostaną w pełni wykorzystani przy tej synergii.
A jak wygląda sytuacja na rynku pracy jeśli chodzi o państwa działalność?
– Szczególnie trudno o pracowników do prac prostych, a także fachowców – wędliniarzy, operatorów linii produkcyjnych, rozbieraczy, wykrawaczy mięsa. Wiele osób wyjechało do Niemiec, Belgii, Holandii, Wielkiej Brytanii, ponieważ wynagrodzenie tam oferowane jest bardziej atrakcyjne niż w Polsce. Do nas za to przybywają Ukraińcy.
I państwo również ich zatrudniają?
– Mamy cały czas zatrudnionych kilkadziesiąt osób z Ukrainy, które wykonują proste prace – pracują przy pakowaniu produktów, zajmują się utrzymaniem czystości, pracują w transporcie. Łatwiej znaleźć Ukraińca do pracy niż Polaka. Wiele z tych osób świetnie wykonuje swoje obowiązki i staje się specjalistami w swoim fachu.


KOMENTARZE (6)