• Pracodawcy skarżą się, że mimo ich zaangażowania w tworzenie klas patronackich i programów stypendialnych zainteresowanie młodzieży szkolnictwem zawodowym nadal jest niewielkie.
• Działy rekrutacji nie potrafią znaleźć na rynku pracy wykwalifikowanych fachowców, luka pokoleniowa jest coraz większa, a sprowadzenie pracowników z zagranicy nie we wszystkich przypadkach wchodzi w grę.
• Zdaniem władz oświatowych kluczem do zmiany tej sytuacji jest przekonanie rodziców uczniów szkół podstawowych, że wybór szkoły branżowej przez ich dziecko stanowi dobrą inwestycję w przyszłość.
- Niepokojące – powiedział Jacek Szczotka, śląski wicekurator oświaty, komentuje dane, do których dotarł PortalSamorzadowy.pl. Wynika z nich, że chętnych do podjęcia od września nauki w szkołach branżowych wcale nie było więcej niż rok temu, gdy funkcjonowały jeszcze szkoły zawodowe. Tak wtedy, jak i teraz, przygotowana przez samorządy oferta w zakresie kształcenia zawodowego została wykorzystana raptem w połowie.
- W edukacji zmiany mają sporą bezwładność. Muszą się do tego przekonać tak rodzice, jak i ci młodzi ludzie – twierdzi, najwyraźniej nie zaskoczony takim wynikiem naboru, Jacek Górski, dyrektor Centrum Kształcenia Zawodowego i Ustawicznego w Sosnowcu. Choć nie ma wątpliwości, że od strony wizerunkowej nazwa „szkoła branżowa“ brzmi lepiej aniżeli wywołująca nie najlepsze skojarzenia „szkoła zawodowa“, to podkreśla, że nowe szkoły trzeba wypełnić „dobrymi treściami“, a przede wszystkim przekonać rodziców obecnych uczniów podstawówek, że posyłając swoje dziecko do szkoły branżowej, w żadnym razie nie zamykają mu ścieżki do kariery i dobrego wykształcenia.
Jacek Szczotka, śląski wicekurator oświaty. Fot. PTWP / KM
- Najlepszą promocją jest przykład. Jeżeli to kształcenie będzie ciekawe, połączone ściśle z pracodawcami, to wtedy będzie również promowane przez uczestników i będzie dobra informacja w środowisku – mówi Jacek Górski.
Jacek Szczotka nadziei na zmianę edukacyjnych wyborów młodych ludzi upatruje też w rozbudowie sieci doradztwa zawodowego. Podkreśla, że już od tego roku doradztwo edukacyjno-zawodowe (w wymiarze 10 godzin rocznie) realizowane jest w szkołach branżowych I stopnia.
- A założenie jest takie, że doradztwo edukacyjno-zawodowe zostanie podjęte od przedszkola. Będzie preorientacja w przedszkolu, w klasach 1-3, 4-6 SP i w pozostałych szkołach – zapowiada Jacek Szczotka.
Młodych nie przekonują już ani stypendia, ani miejsca pracy
Punkt wyjścia do takiej zmiany jest jednak co najmniej „trudny“. O skali niechęci wobec zawodówek najlepiej świadczy fakt, że nawet tam, gdzie lokalni pracodawcy zaangażowali się we współpracę ze szkołami, tworząc klasy patronackie, to efekty takiej współpracy okazały się nieadekwatne do oczekiwań. Działająca w Zawierciu huta CMC Poland, tworząc w lokalnym technikum klasę patronacką, wprowadziła tam program stypendiów. Uczniowie mogą liczyć na wsparcie kwotą 200-400 złotych.
- Mimo tego, mimo dobrej marki na rynku lokalnym, mamy w tych klasach patronackich po kilkunastu uczniów. Musi zmienić się postrzeganie rodziców. Muszą zrozumieć, że wysyłając dziecko do szkoły branżowej, dają mu szansę na dobrą pracę – mówi Barbara Kaleta, dyrektor personalny, CMC Poland.
Od lewej: Jacek Górski, Piotr Janczyk, Barbara Kaleta, Elżbieta Modrzewska i Monika Roznerska. Fot. PTWP / KM
Podobne obserwacje dotyczące efektów działalności klas patronackich ma również Elektrobudowa. Piotr Janczyk, członek zarządu firmy, przypomina, że od roku 2007 współpracuje ona z jedną ze szkół zawodowych (także w zakresie współpracy programowej) w Koninie. Po zakończeniu szkoły absolwenci klasy patronackiej są gotowi do tego, by od razu rozpocząć pracę. W sumie - jak wylicza Janczyk - od 2007 r. wspólnie ze szkołą zawodową Elektrobudowa wykształciła w Koninie 108 elektryków.
- Każdemu z nich gwarantowaliśmy pracę – tylko 18 było zainteresowanych podjęciem pracy, a aktualnie pracuje 10. Mimo podjętych działań i kosztów, jakie firmy poniosła - mówi Piotr Janczyk. Jak dodaje, w chwili obecnej konieczne jest pokazywanie dobrych praktyk. Tak, aby przekonać młodzież, że wybór szkoły zawodowej po prostu się opłaca.
- Trzeba rozmawiać o tym, jak stworzyć system zachęt zarówno wobec szkolnictwa branżowego, jak i pracodawców, żeby zainteresować młodych współpracą nie tylko na poziomie programowym, ale już na poziomie operacyjnym – apeluje Janczyk.
Nie ma w kim wybierać. Rekrutacje trwają miesiącami
Na przekonaniu młodych do wyboru szkolnictwa zawodowego lista wyzwań się jednak nie kończy. Po wykształceniu pracownika trzeba go jeszcze w firmie utrzymać. I z tym przemysł również ma problem. Z różnych przyczyn. Czasami realia pracy w danym zakładzie okazują się zgoła inne od tego, co sobie dany absolwent wymarzył. Kiedy indziej okazuje się, że młodemu pracownikowi brak odpowiedzialności czy umiejętności pracy w stresie.
- W większości raportów pracodawcy mówią, że pracownicy nie posiadają kompetencji miękkich – zwraca uwagę Elżbieta Modrzewska, menedżer ds. projektów edukacyjnych i rozwoju kadr w Katowickiej Specjalnej Strefie Ekonomicznej.
Od lewej: Jacek Górski, Piotr Janczyk, Barbara Kaleta i Elżbieta Modrzewska. Fot. PTWP / KM
Wszystko to powoduje w efekcie gigantyczny problem dla działów rekrutacji w przedsiębiorstwach. Poszukiwania wykwalifikowanych specjalistów trwają całymi miesiącami. Na wagę złota są doświadczeni energetycy, spawacze, automatycy czy ślusarze.
- Nie ma takiego zawodu, w którym byłaby nadwyżka pracowników. Gdyby ktoś 10 lat temu powiedział, ze zawód spawacza może być w Polsce wolnym zawodem, to można by się tylko roześmiać. Dziś osoby posiadające ten fach są bardzo łakomym kąskiem na rynku pracy, jeśli w ogóle się na tym ryku pojawią – komentuje Piotr Janczyk.
- Mamy otwartych 180 rekrutacji, których nie możemy wypełnić, bo ci kandydaci po prostu się nie zgłaszają. Nie mamy w kim wybierać – przyznaje Monika Roznerska, dyrektor personalna w ArcelorMittal Poland. Jak podkreśla, fakt, że branża hutnicza obwarowana jest wieloma przepisami z BHP i ochrony środowiska tylko utrudnia proces rekrutacji. To zaś sprawia, że import pracowników z zagranicy nie jest tutaj żadnym rozwiązaniem.
- Nie wyobrażam sobie u nas pracownika, który nie znałby języka polskiego - mówi Monika Roznerska.
Pracodawcy nie chcą modyfikować podstaw programowych. Oni chcą je tworzyć
- Szkoły branżowe mogą zrobić bardzo wiele, pod warunkiem, że swoją ofertę dostosują do oczekiwań rynku pracy. Do tej pory często było tak, że kształcenie było realizowane w zawodach nadwyżkowych. Trzeba doprowadzić do tego, by system kształcenia zawodowego był bardziej elastyczny. Żeby szkoły w krótkim czasie były w stanie dostosować swoją ofertę do potrzeb - mówi wicekurator Jacek Szczotka, nie tracąc optymizmu. Podkreśla przy tym jednak, że za kreowanie polityki oświatowej odpowiada samorząd. Zwraca też uwagę, że jednym z założeniem reformy edukacji było zwiększenie zaangażowania pracodawców w kształcenie zawodowe i że zmodyfikowano już podstawy programowe w przypadku 54 z ogólnej liczby ponad 200 zawodów.
- To nie tak, że pracodawcy nie biorą tej odpowiedzialności na siebie. Tyle że dziś pracodawcy nie chcą już występować wyłącznie w roli konsultantów dla przygotowywanych przez urzędników MEN-u podstaw programowych - stwierdza Elżbieta Modrzewska. Jak podkreśla Modrzewska, KSSE wspólnie z Polską Izbą Motoryzacyjną i ze Związkiem Pracodawców Sektora Motoryzacyjnego przymierzają się do złożenia wniosku w sprawie tzw. Rady ds. Kompetencji w sektorze motoryzacyjnym.
- Jednym z zadań tej rady ma być właśnie stworzenie takich rekomendacji do zmian w prawie oświatowym i już nie modyfikowanie istniejących podstaw programowych, ale tworzenie nowych. Bo dziś pracodawcy nie mówią „nam potrzebny jest mechanik samochodowy“, ale „operator linii produkcyjnej“. A nie mamy takiej klasy, nie możemy jej w ogóle stworzyć, bo nie ma takiego zawodu.
Jednakże – zakładając, iż wszystkie te działania faktycznie odniosą skutek, zmotywują młodych do częstszego wyboru ścieżki kształcenia zawodowego – na efekty tej zmiany trzeba będzie poczekać jeszcze kilka lat. A to oznacza dla przedsiębiorców nie korzystających jeszcze z pracowników spoza granic Polski, że być może nie będą mogli dłużej uciekać od takiego rozwiązania.
- W tej branży luka pokoleniowa jest olbrzymia. W perspektywie 10 lat odejdzie na emeryturę 1/3 pracowników naszej firmy - stwierdza Barbara Kaleta z CMC Poland.
Artykuł powstał na bazie panelu dyskusyjnego „Szkolnictwo branżowe na starcie“, który odbył się podczas Puls HR Day 2017 w Katowicach.
Interesują Cię biura, biurowce, powierzchnie coworkingowe i biura serwisowane? Zobacz oferty na PropertyStock.pl

KOMENTARZE (1)