Konieczny jest renesans szkolnictwa zawodowego – taka teza nie jest już dzisiaj nowością. Zyskuje na popularności od dobrych kilku lat. Pytanie jednak, jak ten postulat zrealizować? Pytanie istotne zwłaszcza w kontekście rządowych planów wprowadzenia szkoły branżowej, co ma stanowić jeden z najważniejszych elementów zapowiadanej przez MEN reformy edukacji. Trzeba mocniej zaangażować w kształcenie zawodowe pracodawców, refundując im ponoszone na ten wydatki, a także intensywnie promować ten typ szkolenia przekonując młodzież, że wybór szkoły zawodowej daje szansę na zdobycie dobrej pracy i osobisty rozwój – podpowiadają eksperci.
Powrót do „zawodówek” już się rozpoczął
Gdy w latach 90-tych minionego już wieku rozpoczynano zmianę całego modelu edukacyjnego w Polsce wydawało się, że stabilną przyszłość zapewni młodym upowszechnienie wykształcenia ogólnego i podwyższenie odsetka studiujących. Sprzyjały temu perturbacje, przez które przechodziła polska gospodarka. Niepewna sytuacja na rynku pracy sprawiała, że wielu młodych celowo odwlekało decyzję o wyborze zawodu.
– Dwadzieścia lat temu mówiłem młodym ludziom, że ten kto podejmie studia wyższe i je ukończy, ten nie będzie miał problemu ze znalezieniem pracy. Dziś bym tak już nie powiedział. Bezrobocie wśród absolwentów szkół wyższych też się zdarza, bo bardzo często są to nietrafione wybory, niezgodne z potrzebami gospodarki. Tymczasem wśród zawodów deficytowych dominują te na poziomie szkolnictwa zawodowego, nie uczelni wyższych – przyznaje Jacek Kwiatkowski, prezes zarządu, Zakład Doskonalenia Zawodowego w Katowicach.
Jacek Kwiatkowski, prezes zarządu Zakładu Doskonalenia Zawodowego w Katowicach.Fot. Michał Oleksy / PTWP
I właśnie ten fakt, a także rosnące zapotrzebowanie gospodarki na pracowników z „twardymi” kompetencjami zawodowymi sprawiły, że powoli coraz więcej młodzieży wybiera naukę w szkołach zawodowych.
– Pewien trend wznoszący się rozpoczął. Rekrutacja na ostatni rok szkolny pokazała, że wskaźniki lekko drgnęły na korzyść szkół zawodowych i techników – mówi Urszula Bauer, śląski kurator oświaty.
– Zatrzymaliśmy owczy pęd do liceów ogólnokształcących i studiów wyższych, natomiast jeszcze struktura kształcenia pozostawia wiele do życzenia. Dziś największą barierą jest przekonanie społeczeństwa, że wybór szkoły zawodowej jest dobrym wyborem. Że nie zamyka możliwości rozwoju osobistego, a z punktu widzenia podjęcia dalszej pracy daje duże szanse – dopowiada prezes Kwiatkowski.
Im więcej absolwentów znajdzie pracę, tym więcej pieniędzy dostanie szkoła?
Poprawa niezbędna jest na wielu płaszczyznach. Zarówno w kwestii jakości kształcenia zawodowego, jego struktury, skorelowania z rynkiem pracy, finansowania, jak i marketingu oraz promocji wśród młodzieży.
Pierwszym krokiem do poprawy wizerunku ma być – jak przekonuje Urszula Bauer – zmiana nazwy, którą zakłada rządowa reforma oświaty.
Urszula Bauer, Śląski Kurator Oświaty.Fot. Michał Oleksy / PTWP
– Przez zmianę nazwy chcemy pokazać, że to szkoła związana z konkretną branżą i daje szansę na zatrudnienie – mówi śląska kurator oświaty.
Zmiany mają dotknąć także samej organizacji pracy szkoły zawodowej (m.in. przez wyprowadzenie z niej egzaminów zawodowych, a także podniesienie – do 50 proc. – odsetka zajęć przeznaczonych na kształcenie zawodowe), zwiększenia zakresu profesjonalnego doradztwa zawodowego (obecnie w woj. śląskim na 6500 szkół jest 286 doradców zawodowych, docelowo zaś na każdy oddział przypadać ma rocznie 10 godzin doradztwa zawodowego) oraz finansowania szkolnictwa zawodowego (te kierunki kształcenia, które nie dają dużych szans na zatrudnienie, nie będą finansowane w takim stopniu jak pozostałe).
– Wprowadzenie mechanizmu, który będzie zachęcał szkoły do tworzenia oferty w zakresie zawodów deficytowych jest krokiem we właściwym kierunku. Bo dziś szkoły tworzą te klasy, do których uczniowie chcą akurat pójść. Rozszerzamy ofertę, niezależnie od tego czy rynek pracy zareaguje na to pozytywnie, czy nie – komentuje Krzysztof Lewandowski, wiceprezydent Zabrza.
Krzysztof Lewandowski, wiceprezydent Zabrza.Fot. Michał Oleksy / PTWP
Bez pracodawców to się nie uda
Zdaniem specjalistów, kluczową sprawą dla powodzenia przywrócenia szkolnictwa zawodowego do łask jest jednak włączenie do procesu kształcenia samych przedsiębiorców.
– Kształcenie zawodowe musi być nakierowane na potrzeby rynku pracy i gospodarki, a zatem musi być jak najbliżej praktyki. Nie może się odbywać w oderwaniu od partnerów gospodarczych – podkreśla Jacek Kwiatkowski.
– Warsztat, gdzie uczeń będzie zdobywał kwalifikacje praktyczne, musi być w zakładzie pracy. Szkoła nigdy nie nadąży za zakładem pracy, choćbyśmy ją dofinansowywali nie wiem jak długo. Sprzęt i możliwości są tylko u pracodawcy – dodaje Dariusz Wilczak, pełnomocnik marszałka ds. kształcenia zawodowego i zarazem wicedyrektor w Wydziale Edukacji i Nauki Urzędu Marszałkowskiego Województwa Śląskiego.
Dariusz Wilczak, pełnomocnik marszałka ds. kształcenia zawodowego,wicedyrektor w Wydz. Edukacji i Nauki Urzędu Marszałkowskiego Województwa Śląskiego.Fot. Michał Oleksy / PTWP
O zaletach ścisłego powiązania świata nauki i gospodarki przekonuje również Katarzyna Szczepańska-Woszczyna, prorektor ds. Kształcenia i Współpracy z Zagranicą Wyższej Szkoły Biznesu w Dąbrowie Górniczej. Jak podkreśla, model kształcenia uczelni zakłada silne powiązanie nauki z realiami gospodarczymi i praktyką gospodarczą rynku pracy.
Katarzyna Szczepańska–Woszczyna, Prorektor ds. Kształcenia i Współpracy z Zagranicą WSB w Dąbrowie Górniczej.Fot. Michał Oleksy / PTWP
– W każdym etapie kształcenia uczestniczą pracodawcy. My z punktu widzenia uczelni obserwujemy coraz większe ich zainteresowanie współpracą z uczelniami wyższymi po to, aby uzyskiwać takiego absolwenta, który już w trakcie studiów będzie pracownikiem – mówi Katarzyna Szczepańska-Woszczyna, choć ostrzega, aby nie popadać ze skrajności w skrajność.
– Nie możemy też jednak zapominać o systemie kształcenia podstawowego, uniwersalnego. To pozwala później na elastyczne reagowanie na zmiany, które się pojawią na rynku pracy – podkreśla Katarzyna Szczepańska-Woszczyna.
Reforma edukacji: ciąg dalszy nastąpi? Bo kilka spraw trzeba dopracować
Pracodawców nie trzeba przekonywać o korzyściach, jakie daje możliwość bezpośredniego wpływu na proces kształcenia kadr. Pytają jednak na co mogą liczyć ze strony państwa. Bo kształcenie zawodowe jest drogie.
– Czy są przewidywane jakieś subwencje dla pracodawców, którzy szkolą i przeznaczają duże środki na kształcenie kadr? Kiedy wznawialiśmy szkolenie mogliśmy się ubiegać o dofinansowanie z OHP. Refundowane były wynagrodzenia pracowników młodocianych. Otrzymywaliśmy też dotacje z gminy za każdego absolwenta, który zdał egzamin. Dziś, po zmianie przepisów, zwrot, który otrzymujemy, pokrywa w znikomym stopniu nasze koszty – mówi Anna Zembaty-Łęska, kierownik Działu Zarządzania Personelem spółki Rafako. Spółka ta z początkiem XXI stulecia zaprzestała, prowadzonych od lat, szkoleń pracowników młodocianych. Wznowiła je kilka lat później, gdy okazało się, że „fachowcy nie stoją przed bramą zakładu”.
Anna Zembaty – Łęska, kierownik Działu Zarządzania Personelem, Rafako.Fot. Michał Oleksy / PTWP
Jak informuje Urszula Bauer, prace nad określeniem formy i zakresu wsparcia dla pracodawców trwają (rozważano m.in. możliwość powołania fundacji).
– Przy czym jeśli wzorujemy się na niemieckim kształceniu dualnym, to tam pracodawca nie tylko otrzymuje wsparcie, ale także sam uczestniczy w tworzeniu tego szkolnictwa zawodowego. Czyli ponosi również pewne koszty – zastrzega Bauer.
Na dopracowanie czeka także kwestia szkolenia pracowników młodocianych. Obecnie ten status mogą uzyskać uczniowie po ukończeniu 16 roku życia. Od roku 2018 ma się to zmienić i zaczną obowiązywać przepisy, które umożliwią bycie pracownikiem młodocianym absolwentom 8-letnich szkół podstawowych. Według wiceprezydenta Lewandowskiego to nadal jednak nie rozwiąże sprawy.
– Szkoła 8-letnia jest dość długa i nie dla każdego ucznia jest do skończenia. Takie przynajmniej mamy doświadczenia z przeszłości. Trzeba zatem pomyśleć o tych 14-, 15-latkach, którzy utkwią na poziomie 5 czy 6 klasy. Jednym z rozwiązań jest umożliwienie pójścia do szkoły zawodowej po 6 klasie szkoły podstawowej – radzi Lewandowski.
*Artykuł powstał podczas panelu dyskusyjnego "Kształcenie zawodowe na fali", który odbył się podczas Silesia HR Trends 2016.
Interesują Cię biura, biurowce, powierzchnie coworkingowe i biura serwisowane? Zobacz oferty na PropertyStock.pl

KOMENTARZE (0)