Trwa rejestracja uczestników na nasz tegoroczny Europejski Kongres Gospodarczy. Zapraszamy! Udział możecie potwierdzić pod
tym linkiem.
• Nowa ustawa o uczelniach wyższych poprawia wiele elementów szkolnictwa wyższego, m.in. finansowanie czy rolę rektora.
• Musimy przyzwyczaić się do tego, że w rankingach szkół wyższych wypadamy blado. Postawmy na rankingi branżowe.
• Umiędzynarodowienie, studia podyplomowe oraz poczucie misji to zdaniem Witolda Bieleckiego, rektora Akademii Leona Koźmińskiego, klucz do sukcesu uczelni wyższej.
Panie rektorze, dlaczego we wszelkich rankingach światowych, szczególnie w osławionej szanghajskiej pięćsetce,polskie uczelnie zdobywają jedynie dwa, raptem trzy miejsca?
Witold Bielecki, rektor Akademii Leona Koźmińskiego: – To akurat jest bardzo łatwe do wyjaśnienia. Kryteria rankingu szanghajskiego są takie, że taki kraj jak nasz, z taką historią, prędko się nie przebije. Podam jeden przykład – liczba laureatów Nagrody Nobla. Skąd my mamy wziąć nagle laureatów Nagrody Nobla? No, skąd?
Żydów dzisiaj nie mamy, a oni zapewne by nam statystykę noblistów znacznie poprawili.
– No, właśnie. Żydzi, którzy byli u nas, zostali wymordowani. Cała inteligencja została wymordowana. Zapomnijmy na razie o rankingu szanghajskim, trudno. Natomiast jest cały szereg innych akredytacji i rankingów. Na przykład branżowych, w których na przykład my jesteśmy, w rankingu Triple Crown, prowadzonym dla uczelni ekonomicznych i biznesowych.
To jest ważne, bo jeżeli jest na świecie ponad 13 tysięcy takich uczelni, to my jesteśmy w gronie pierwszych siedemdziesięciu kilku na globie. I dzięki temu mamy otwarte wejście do każdej uczelni ekonomicznej na świecie.
Na przykład Chińczycy, bardzo zainteresowani Polską, przyjeżdżają do nas, a nie na uniwersytet czy na politechnikę albo którąś uczelnię ekonomiczną. Przyjeżdżają do nas, ponieważ widzą, że mamy Triple Crown. W Chinach jest jedna szkoła wymieniana w tym rankingu.
Na całe Chiny?
– Tak i to jest moim zdaniem coś! Dlatego namawiam wszystkich rektorów oraz rząd, by ministerstwo zwracało koszty tych akredytacji, bo one kosztują, np. przygotowanie wszelkich prezentacji, delegacje itp.
Jeśli już jesteśmy przy finansach. Premier Gowin lansuje dobrze brzmiący propagandowo slogan o pieniądzach idących za studentem.
– To niestety nie jest prawdą. Za doktorantem – tak, ale nie za studentem. Bez względu na to, czy to będzie uczelnia prywatna czy publiczna, każdy doktorant będzie dostawał stypendium. Przez dwa lata, a po dwóch latach będzie weryfikacja, czy się nadaje, czy nie i do widzenia. Jeśli będzie się nadawał, to jego stypendium znacznie wzrośnie. I to już będą pieniądze, dzięki którym ten doktorant nie będzie musiał chałturzyć.
Chałturzą za to profesorowie. To dlatego uczelnie prywatne są w Polsce tak słabe?
– Były bardzo niskie bariery wejścia na studia, bo był wyż demograficzny. Kilku profesorów się umawiało: wynajmujemy pomieszczenia i jest biznes. Nie było w tym żadnej wizji. Teraz wiele z tych szkół pada.
Dlaczego my, jako uczelnia, wylewarowaliśmy się na tak wysoką pozycję, na jakiej teraz jesteśmy? Byliśmy grupą pod kierunkiem profesora Koźmińskiego i gdy tylko pojawiły się możliwości, postanowiliśmy utworzyć uczelnię.
Zaczęliśmy od strategii. W 1993 roku, gdy zrobiliśmy sesję strategiczną, odkryliśmy, że będzie niż demograficzny. To przecież bardzo łatwo było przewidzieć. Gdy opracowaliśmy strategię, podstawowym problemem, jaki sobie postawiliśmy, było jak się przygotować na niż demograficzny.
Do jakiej odpowiedzi doszliście?
– Do dwóch. Pierwsza to umiędzynarodowienie, druga – studia podyplomowe, tzw. dla dorosłych.
Jak się umiędzynarodowić? Trzeba mieć akredytacje międzynarodowe, żeby przyciągnąć studentów ze świata. Mamy tu studenta z Peru. Pytam go, jak do nas trafił, odpowiada: „wpisałem w internecie wymagania, że studia muszą być w Europie, muszą mieć akredytacje międzynarodowe i koszty muszą oscylować wokół określonej kwoty. Wyszło mi, że Koźmiński i tak tu jestem.
Dodatkowo my mamy poczucie misji. Wszystkie pieniądze, jakie mamy, inwestujemy. Budujemy tu turkusową organizację.
Czyli staracie się podążać za trendami.
– Nie o to chodzi. To jest najwyższy poziom organizacji. Jest to organizacja tak idealna, że nie można jej stworzyć, ale należy do niej dążyć. Mamy więc latarnię morską, do której dążymy, czyli turkusową organizację.
Największą radość sprawiają mi słowa uznania dla atmosfery panującej na naszej uczelni, czyli multikulti oraz wielojęzyczność.
Wracając do pytania - niestety niepochlebna opinia o uczelniach prywatnych jest prawdą. Nowa ustawa o uczelniach wyższych jest, muszę powiedzieć, dość przemyślana. Z jednej strony będzie kładła nacisk na wysoką jakość kształcenia, a z drugiej na badania.
Jedynym mankamentem jest ocenianie na podstawie punktów. Ale nie ma innej metody. Trudno. Przynajmniej dla wszystkich będzie jednakowa metoda oceny.
Wnioskuję, że reforma Gowina podoba się panu.
– Osobiście chciałbym powiedzieć, że premier Gowin ma mój kredyt zaufania. Może dlatego, że dobrze wypada w porównaniu do naszych dwóch poprzednich ministerek, czyli profesor Kudryckiej i profesor Kolarskiej-Bobińskiej, które miały ze środowiskiem akademickim bardzo luźny kontakt. Tylko urzędniczy.
Natomiast premier Gowin rzeczywiście konsultował swój projekt ze środowiskiem. Gdy przyjeżdżał do nas, siedział z nami półtora dnia. Przywoził ze sobą swoich sekretarzy stanu, którzy tematycznie odpowiadali za pewne działy i dyskutował z nami rzeczywiście partnersko.
Tamte panie wpadały na pół godziny, zbierały oklaski i uciekały. Gowin rzeczywiście chce coś zrobić.
Co pan myśli o zniesieniu minimów kadrowych?
– Popieram ten pomysł, bo tu była straszna blokada. Musiałem utrzymywać pewnych profesorów tylko dlatego, że są specjalistami w pewnej dziedzinie. Tymczasem ich wiedza była często bardzo przestarzała i mieli bardzo stare metody dydaktyczne, których dzisiejsze pokolenie milenalsów zwyczajnie nie akceptuje.
W poniedziałki często spaceruję po uczelni jako jej gospodarz. Wszędzie przy salach są porobione szybki weneckie, przez które mogę sobie zajrzeć. Gdy widzę, że sala jest pusta, to na sto procent zajęcia prowadzi senior lub seniorka. Gdy sala jest pełna, to mam pewność, że zajęcia prowadzi młody wykładowca. Oczywiście są wyjątki.
Jaki będzie wpływ tej reformy na finansowanie uczelni wyższych?
– Z punktu widzenia rektora uczelni państwowej, gdybym nim był, to te zmiany są dość dobre. Bo po pierwsze jest jeden strumień finansowania. Nie ma podziału na dydaktykę czy na badania, czy na coś tam jeszcze; np. studia doktoranckie. Dzięki temu budżetem można sobie elastycznie gospodarować, i co więcej, niewykorzystanych pieniędzy nie trzeba oddawać.
Zawsze pod koniec roku trzeba było w pośpiechu wydawać pieniądze, nawet na najgłupsze zakupy. Teraz niewykorzystane pieniądze będą przechodzić na następny rok.
Z zazdrością patrzyłem, jak państwowe uczelnie konsumowały pieniądze pomocowe, głównie wydając je na infrastrukturę. Wszystkie duże uczelnie w Polsce mają fantastyczną infrastrukturę. Natomiast nikt nie zrobił kalkulacji czy symulacji, że taka infrastruktura będzie tworzyła koszty, że tę infrastrukturę trzeba będzie utrzymać. I teraz jest problem.
Czy w ramach reformy zmieni się rola rektora?
– Na różnych spotkaniach odczuwam, że rektorzy państwowych uczelni trochę mi zazdroszczą, bo często mawiają – „ty to masz dobrze, bo możesz podejmować decyzje błyskawicznie, a procedury obowiązujące na uczelniach państwowych powodują ich znaczne opóźnienie”.
W dzisiejszych czasach trzeba działać błyskawicznie, bo inaczej traci się możliwości zrobienia interesu. W tych propozycjach nowej ustawy, rektorzy państwowych uczelni mają dostać taką władzę, jaką ja mam. I dlatego jest takie ważne, żeby to nie był wybór jakiegoś kumpla czy najweselszego gościa w całej wsi, tylko żeby to był manager. Bo co z tego, że ktoś dostanie władzę; jeśli nie będzie potrafił jej wykorzystać.
W planach jest tak, że do końca tej kadencji, czyli jeszcze trzy lata, pozostaną aktualni rektorzy i będą musieli przygotowywać sukcesję i, co niezmiernie ważne, nowe statuty. Myślę, że każdy mądry rektor powinien już znaleźć sobie sukcesora.
Chyba że będzie sam kandydował, bo są dobrzy rektorzy. Choćby Jan Szmidt z Politechniki Warszawskiej jest takim superrektorem. Czy Marek Tukiendorf z Politechniki Opolskiej. To są ludzie ze zmysłem menedżerskim.
Interesują Cię biura, biurowce, powierzchnie coworkingowe i biura serwisowane? Zobacz oferty na PropertyStock.pl

KOMENTARZE (0)