Biznes, szkolnictwo i politycy rozmijają się w oczekiwaniach – każdy chce czegoś innego. Jak pokonać bariery?
Zdaniem Krzysztofa Rutkowskiego, kierownika katedry logistyki kolegium nauk o przedsiębiorstwie Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie, niewątpliwie przechodzimy ze starego świata do nowego, w którym gospodarka jest oparta na wiedzy. Niestety biznes, szkolnictwo i politycy rozmijają się w oczekiwaniach – każdy chce czegoś innego.
- Rząd chciałby nieprawdopodobnego wysypu i komercjalizacji wynalazków, pięcia się Polski w rankingach innowacyjności, a także szybkiego wzrostu gospodarki oraz na tworzenia się nowych miejsc pracy – skomentował Rutkowski. - Musimy jednak wziąć pod uwagę, że jesteśmy w pewnym procesie. Nie można wszystkiego od razu dokonać – dodał.
Z kolei Joanicjusz Nazarko, dziekan wydziału zarządzania na Politechnice Białostockiej, kierownik katedry informatyki gospodarczej i logistyki Politechniki Białostockiej zaznaczył, że uczelnie i biznes mają inne misje. Żadnego kraju – nawet Stanów Zjednoczonych – nie stać na to, aby wszystkie uczelnie były badawczo-rozowojowymi ośrodkami. Może się wykształcić maksymalnie kilka.
- Jeśli politycy mówią, że wszystkie szkoły wyższe będą miały charakter badawczy, to należy ich zapytać, ile stanowisk z obszaru B+R na uczelni opłaci państwo – ocenił Nazarko. - Na Politechnice Białostockiej mamy tylko jeden taki etat, pozostałe należą do nauczycieli akademickich. Mimo tego stawia się przed nami zadanie bycia liderem innowacji przemysłowych – dodał.
- Oczywiście nie neguję sensu współpracy szkolnictwa z biznesem, ale nie można wmawiać ludziom, że wszystkie uczelnie mogą pełnić tego typu role. Większość uniwersytetów żyje z funduszy dydaktycznych, a nie funduszy badawczo-rozwojowych – podsumował dziekan wydziału zarządzania na Politechnice Białostockiej.
Czy w sytuacji takiego postawienia sprawy współpraca nauki z biznesem w ogóle może być owocna?
Relacja biznesu ze szkolnictwem może jednak być pozytywna, o czym świadczy współpraca Górnośląskiego Towarzystwa Lotniczego z Politechniką Śląską.
- Byliśmy jednym z inicjatorów założenia centrum kształcenia kadr lotnictwa cywilnego na politechnice w 2007 r. W ramach inicjatywy powstały dwa kierunki: mechanika lotnicza i nawigacja. Jak widać da się to robić,ale tylko gdy ludzie po obu stronach tego chcą – wyjaśnił Artur Tomasik, prezes Związku Regionalnych Portów Lotniczych, prezes Górnośląskiego Towarzystwa Lotniczego.
Pozytywne zmiany zauważył również Jarosław Konieczny z zakładu przetwórstwa materiałów metalowych i polimerowych, instytutu materiałów metalowych i biomedycznych na Politechnice Śląskiej. Jego zdaniem współpraca przemysłu z uczelniami narodziła się i zaczyna postępować dzięki odpowiednim mechanizmom wprowadzonym przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego.
- Firmy zwracają się do nas i poszukują partnerów, by stworzyć konsorcja naukowe – wspólnie będą się ubiegać o finansowanie projektów naukowych. Również uczelnie zmuszone są szukać pieniędzy w przemyśle – skomentował Konieczny. - Gdy szukaliśmy spółek chętnych do współpracy zarówno w obszarze dydaktycznym, jak i w badawczym, żadna z firm, do których się zwróciliśmy nie odmówiła, wręcz przeciwnie – dodał.
Bariery utrudniające współpracę
Jakub Moskal, dyrektor departamentu projektów własnych Agencji Rozwoju Przemysłu zwrócił uwagę na brak zaufania biznesu wobec nauki - i odwrotnie.
- Stworzyliśmy Platformę Transferu Technologii, która ma ułatwić komunikację dwóch światów – przedsiębiorstw i jednostek naukowych. Gdy zaproponowaliśmy obu stronom przystąpienie do tego rodzaju modelu współpracy, pojawiła się bariera związana z brakiem zaufania. Biznes nie chce mówić o swoich oczekiwaniach obawiając się, że wiedza ta trafi do konkurencji. Z kolei uczelnie obawiały się pokazywać dane rozwiązania w obawie przed zawłaszczaniem ich przez inne podmioty – ocenił Moskal.
- Szukamy kanałów komunikacji, które pozwoliłyby tę barierę zneutralizować. Jednym z nich jest model brokeringowy, który ma pomóc, będącym w łańcuchach wokół dużych przedsiębiorstw, firmom z sektora MŚP rozwijać technologie w oparciu o potrzeby, które sygnalizuje duży partner – dodał dyrektor z ARP.
Artur Tomasik wskazał na inny problem – brak monitoringu ścieżek karier absolwentów szkół wyższych. - Do tego potrzeba naprawdę niewiele narzędzi. Trzeba stworzyć bazę danych i integrować środowisko. Wystarczy zaprosić na wykłady studialne byłych studentów, którzy osiągnęli coś i mogą się podzielić wiedzą. Nie ma lepszych ambasadorów niż absolwenci, którzy odnieśli sukces - wyjaśnił.
Natomiast Krzysztof Rutkowski mówił o niewielkich korzyściach, jakie czerpią uczelnie ze współpracy z biznesem.
- Instytuty naukowe mają za małą motywację do podejmowania pogłębionej współpracy z biznesem. Nasze środowisko jest rozliczane za publikacje oraz liczbę godzin dydaktycznych, które napędzają wyścig szczurów o punkty. Jeśli z kolei uda nam się stworzyć coś cennego z biznesem, to zostaje to zapisane na naszym koncie, ale na dole, drobnym drukiem – skomentował Rutkowski.
Jakość szkolnictwa wyższego
Robert Tomanek, prorektor ds. organizacji, finansów i rozwoju na Uniwersytecie Ekonomicznym w Katowicach zaznaczył, że uczelnie nie mogą być tylko dostawcą kadr.
- Jeśli dzisiaj firma zamówi pracownika, to do załogi dołączy dopiero za trzy lata. Pytanie, jaki będzie rynek pracy za trzy lata i czy pracodawca nadal będzie potrzebował tych samych kompetencji – tłumaczy Tomanek.
Z kolei Janusz Ćwiek, p.o. dyrektora centrum naukowo-dydaktycznego transportu kolejowego na Politechnice Śląskiej tłumaczył, że tylko uczelnie dbające o jakość kształcenia studentów mają szansę na przetrwanie.
- Zaczynają działać prawa rynkowe, jeśli chodzi o szkoły wyższe. Uczelnie, które będą kształcić gorszych pracowników, nie będą miały naboru studentów. Zostaną tylko te najlepsze, zwłaszcza że w ciągu najbliższych dwóch lat czeka nas niż demograficzny. Naszym produktem są studenci, których musimy jak najlepiej wykształcić – ocenił Ćwiek.
Uczelnie powinny stawiać na badania i rozwój?
Jak powiedział Andrzej Wątrobiński, head of human resources spółki Fiege jest kilka czynników, które mają wpływ na niższe inwestycje w obszar B+R w branży logistycznej.
- Pierwszy z nich to krótkoterminowe kontakty. Jeśli klient jest zainteresowany wyłącznie dwuletnią czy roczną współpracą, wówczas możemy zapomnieć o innowacjach technologicznych – stwierdził Wątrobiński. - Drugim elementem są koszty pracownicze, które w Polsce są 3-4 razy niższe niż w Europie Zachodniej. Czasami taniej jest mieć kilku pracowników więcej niż nowoczesną linię technologiczną - dodał.
*Artykuł powstał w oparciu o panel dyskusyjny „Uczelnie wyższe. Współpraca i komunikacja między nauką a biznesem”, który odbył się podczas Europejskiego Kongresu Logistycznego OneCargo w Katowicach.
KOMENTARZE (0)