PODZIEL SIĘ
Autor: Jolanta Miśków
27 sie 2015 9:02
Mówi się, że Grecy sami są sobie winni, że ich kraj jest pogrążony w kryzysie. Wymienia się przy tym co najmniej dwa powody – ich lenistwo i nagminne unikanie płacenia podatków. Ile w tym prawdy? Jak wygląda życie Greka?
W szczycie sezonu nie ma oddechu
Pięciogwiazdkowy hotel na Rodos. Katerina ma 50 lat i pracuje w nim od siedmiu. Zarabia tysiąc euro miesięcznie. Czasem coś wpadnie z napiwków.
– Startujemy już w kwietniu, żeby przygotować hotel na przyjęcie gości. W szczycie sezonu od czerwca do połowy września, nie mamy szans nawet na jeden dzień wolnego. Działamy do połowy października – mówi.
Pracę zaczyna o siódmej rano, kończy po piętnastej. – Mam pod opieką 12 apartamentów. Do większości z nich przypisane są zewnętrzne tarasy z basenami. Wszystko musi lśnić. Najtrudniej jest, kiedy przychodzi zmiana turnusu. Wtedy wszystkie apartamenty trzeba przygotować na przyjęcie nowych gości – wyjaśnia.
A ci są różni. Mają wakacje, więc nie przejmują się porządkiem. To zrozumiałe. – Jednak to, co czasem zastaję w pokojach, przekracza najśmielsze wyobrażenia – porozrzucana wszędzie brudna bielizna to drobiazg. Zdarzają się goście, którzy nie posprzątają po sobie wymiocin, a nawet fekaliów, które zdarzało mi się znajdować w różnych miejscach, nie tylko w łazience – opowiada.
Katerina ma problemy z kręgosłupem. Nie wie, jak długo będzie mogła pracować jako pokojówka, a alternatywy dla siebie na razie nie widzi. A wiek emerytalny został podniesiony – wcześniej kobiety musiały pracować do 60. roku życia, a mężczyźni do 65. – teraz mężczyźni muszą pracować do 67. roku życia, a kobiety do 65. – Nie wyobrażam sobie, że w wieku 64 lat będę jeszcze w stanie wykonywać swoją pracę.
Młodzi walczą o pracę
A młodzi? Z nimi też udało nam się porozmawiać. O emeryturach jeszcze nie myślą, ale już teraz ich sytuacja nie jest ciekawa. Despina ma 30 lat. Urodziła się na Rodos i to tu całe życie mieszka. Pracuje na pełnym etacie jako pomoc w przychodni weterynaryjnej. Zarabia najniższą krajową – na rękę dostaje nieco ponad 500 euro miesięcznie. Żeby się utrzymać, dorabia jako kosmetyczka.
CZYTAJ DALEJ »
– Pracę w przychodni zaczynam o dziesiątej rano. W ciągu dnia mamy przerwę. Otwieramy znowu o piątej po południu i pracujemy do dziesiątej wieczorem. Co robię w przerwie? Nie idę na plażę. Biegnę do salonu kosmetycznego, gdzie dorabiam jako manikiurzystka. I tak każdego dnia – mówi.
Dlaczego nie odpuści drugiej pracy? – Musiałabym wrócić do rodzinnego domu, sama nie byłabym w stanie się utrzymać. Wielu moich znajomych decyduje się na taki krok, bo nie potrafi przeżyć od pierwszego do pierwszego – dodaje. Ci, którzy mają pracę, cieszą się i nie wybrzydzają.
Na wyspach przynajmniej latem jest praca
W kraju blisko 60 proc. młodych nie potrafi znaleźć zatrudnienia. Wielu zdecydowało się opuścić Ateny i wyjechać na greckie wyspy póki jest sezon i można coś zarobić.
Christina, z zawodu graficzka, odkąd straciła pięć lat temu pracę w jednym z wydawnictw w Atenach (redukcja etatów), co roku przyjeżdża pracować do baru na plaży. Zamiast projektować okładki, wyciska świeże soki, robi kawę, obsługuje stoliki. – Nie jest to szczyt moich marzeń, ale muszę za coś żyć – mówi.
Jednak jak sama przyznaje – dopiero od dwóch lat jest zatrudniona legalnie. Trzeba bowiem wiedzieć, że Grecy są mistrzami w unikaniu płacenia podatków – w sklepach czy tawernach rzadko kiedy można było dostać paragon za kupione towary. Podobnie było z pracą – jeśli już, to na czarno.
– Skoro się udawało – nikt się tym nie przejmował. Teraz wszystko się zmieniło. Pojawiają się systematyczne kontrole – klienci w sklepach i knajpach są zaczepiani i proszeni o pokazanie paragonów. Jeśli nie dostali – kara. Nam też ostatnio zdarzyło się zapłacić 250 euro. Rachunek był, ale jeszcze nie wydrukowany – opowiada Christina.
Urzędnicy kontrolują też, czy pracownicy są zatrudnieni legalnie. Jeśli kogoś przyłapią, że pracuje bez papierów, pracodawca może zapłacić nawet kilkanaście tysięcy euro kary. – Kombinowanie przestało się zatem opłacać i stało się zbyt ryzykowne – dodaje Christina.
Wpływy do budżetu się zwiększają?
W lipcu podatek VAT wzrósł w Grecji do 23 proc. Czy to zasili budżet państwa? Jakkolwiek pomoże w wyjściu z kryzysu?
Panagiotis, który żyje z hodowli kóz, twierdzi, że nie. – Najpierw musi się zmienić mentalność ludzi. Tutaj wszyscy kombinują. Ludzie nie rozumieją, dlaczego trzeba płacić podatki, a ich podniesienie nie zwiększy wpływów do budżetu jak się wydaje rządzącym, tylko wręcz odwrotnie – wywoła bunt, a ludzie znajdą nowe sposoby na to, by oszukać system – twierdzi.
Tym bardziej że ceny rosną, a pensje spadają. – Jeszcze dwa lata temu zarabiałam 1900 euro miesięcznie, teraz za tę samą pracę otrzymuję 800 euro. Obcięli mi pensję o połowę, a żyć i utrzymywać rodzinę wciąż muszę – mówi z kolei zatrudniona w urzędzie Theodora.
Zapytana o to, czy również w jej miejscu pracy zdarzały się rozpasane dodatki za pracę, jak np. dodatek za mycie rąk w wysokości 420 euro miesięcznie, odpowiada, że nie. – Czytałam o tym w prasie, ale osobiście nie spotkałam się z takimi praktykami, choć jestem pewna, że wiele w tym prawdy – dodaje.
– Wiem, co o nas mówią w innych krajach europejskich – że jesteśmy leniwi, a nasze życie to sielanka, że niczym się nie przejmujemy i siedzimy tylko w tawernach. To krzywdzące, bo pracujemy i chcemy pracować tak, jak każdy. Od innych narodowości różni nas może jednak nasza mentalność. Nie wiem, może to kwestia naszych korzeni, może słońca. Kochamy życie i zawsze, czy jest dobrze, czy źle – chcemy się nim cieszyć. I to się nigdy nie zmieni. Ale to nie znaczy, że podchodzimy do życia lekkomyślnie – podsumowuje Theodora.
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
Podobał się artykuł? Podziel się!